czwartek, 9 stycznia 2014

Sherlock Season 3: The sign of three



Kilka dni temu miała miejsce premiera kolejnego odcinka trzeciego sezonu Sherlocka. Epizod dorównuje poziomem poprzedniemu, a nawet go przewyższa. Tym razem skupiono się na ślubie Johna i Mery, podczas którego świadkiem Watsona jest… Sherlock, co nie dziwi nikogo, oprócz jego samego. „Nie spodziewałem się, że mogę być czyimś najlepszym przyjacielem” to tylko jedno zdanie ze wzruszającej, zapadającej w pamięć, zabawnej przemowy Holmesa. Oczywiście ślub nie przebiegnie bez komplikacji, pojawi się niecierpliwie oczekiwany gość Johna, ale także pewien niebezpieczny osobnik, a Sherlock znajdzie się w swoim żywiole.


Drugi odcinek to kolejny ukłon w stronę fanów, podobnie jak w poprzednim epizodzie akcja obfituje we wzruszające sytuacje i deklaracje, scenarzyści ponownie skupili się na relacji John-Sherlock. Dla wielbicieli serialu, którzy najbardziej kochają bohaterów, zawarte tu sceny będą niezłym rarytasem i nie sądzę by narzekali na brak bardziej kryminalnej akcji. Faktem jest, że jak na razie trzeci sezon jest dużo mniej obfity w duże zbrodnie niż poprzednie odsłony serialu, jednak mimo to w drugim odcinku nie brakło zadowalającej mnie tajemnicy.


Konstrukcja fabuły jest w tym przypadku nieco inna, gdyż znaczna część odcinka poświęcona jest przemowie Sherlocka, podczas której wspomina on poprzednie sprawy, ale też jedną, nad którą aktualnie pracuje. Wtedy właśnie pojawiają się retrospekcje, jednak Sherlock nie opisuje całej zagadki, przecież brakowałoby wtedy elementu zaskoczenia i potrzebnego napięcia! Rozwiązanie następuje później wraz z rozwojem akcji i jak zawsze jest genialne.


Drugi odcinek okazał się cudowny i podobał mi się nawet jeszcze bardziej niż poprzedni. Było mnóstwo okazji do śmiechu, a najlepszym zdarzeniem był wieczór kawalerski Watsona. Widoku pijanego Johna i Sherlocka nie zapomnę nigdy! Podobnie jak słów Johna „Am I pretty?” <3 czy tego drugiego z nosem w dywanie. Mery jest świetna i ma wielkie poczucie humoru ,w tym odcinku jeszcze bardziej ją polubiłam i mam nadzieję, że nie pojawi się jakiś niemiły wątek z nią w roli głównej. Genialne było też wytłumaczenie tytułu odcinka, prawda? Jak Wam podobał się „The sign of three?”



1 komentarz:

  1. Też kocham Scherlocka <3 Drugi odcinek był cudowny i już nie mogę się doczekać trzeciego! A jednocześnie nie chcę, żeby już wyszedł, potem znów tyyyle czekania na kolejny sezon... ;(

    OdpowiedzUsuń