Kilka dni temu miała miejsce premiera kolejnego odcinka
trzeciego sezonu Sherlocka. Epizod dorównuje poziomem poprzedniemu, a nawet go
przewyższa. Tym razem skupiono się na ślubie Johna i Mery, podczas którego
świadkiem Watsona jest… Sherlock, co nie dziwi nikogo, oprócz jego samego. „Nie
spodziewałem się, że mogę być czyimś najlepszym przyjacielem” to tylko jedno
zdanie ze wzruszającej, zapadającej w pamięć, zabawnej przemowy Holmesa.
Oczywiście ślub nie przebiegnie bez komplikacji, pojawi się niecierpliwie
oczekiwany gość Johna, ale także pewien niebezpieczny osobnik, a Sherlock
znajdzie się w swoim żywiole.
Drugi odcinek to kolejny ukłon w stronę fanów, podobnie jak w
poprzednim epizodzie akcja obfituje we wzruszające sytuacje i deklaracje,
scenarzyści ponownie skupili się na relacji John-Sherlock. Dla wielbicieli
serialu, którzy najbardziej kochają bohaterów, zawarte tu sceny będą niezłym
rarytasem i nie sądzę by narzekali na brak bardziej kryminalnej akcji. Faktem jest,
że jak na razie trzeci sezon jest dużo mniej obfity w duże zbrodnie niż
poprzednie odsłony serialu, jednak mimo to w drugim odcinku nie brakło
zadowalającej mnie tajemnicy.
Konstrukcja fabuły jest w tym przypadku nieco inna, gdyż
znaczna część odcinka poświęcona jest przemowie Sherlocka, podczas której
wspomina on poprzednie sprawy, ale też jedną, nad którą aktualnie pracuje.
Wtedy właśnie pojawiają się retrospekcje, jednak Sherlock nie opisuje całej
zagadki, przecież brakowałoby wtedy elementu zaskoczenia i potrzebnego
napięcia! Rozwiązanie następuje później wraz z rozwojem akcji i jak zawsze jest
genialne.
Drugi odcinek okazał się cudowny i podobał mi się nawet jeszcze
bardziej niż poprzedni. Było mnóstwo okazji do śmiechu, a najlepszym zdarzeniem
był wieczór kawalerski Watsona. Widoku pijanego Johna i Sherlocka nie zapomnę
nigdy! Podobnie jak słów Johna „Am I pretty?” <3 czy tego drugiego z nosem w
dywanie. Mery jest świetna i ma wielkie poczucie humoru ,w tym odcinku jeszcze
bardziej ją polubiłam i mam nadzieję, że nie pojawi się jakiś niemiły wątek z
nią w roli głównej. Genialne było też wytłumaczenie tytułu odcinka, prawda? Jak
Wam podobał się „The sign of three?”
Też kocham Scherlocka <3 Drugi odcinek był cudowny i już nie mogę się doczekać trzeciego! A jednocześnie nie chcę, żeby już wyszedł, potem znów tyyyle czekania na kolejny sezon... ;(
OdpowiedzUsuń