czwartek, 29 listopada 2012

Siostry Pancerne i pies - Agnieszka Tyszka





Chcielibyście oderwać się od szarej rzeczywistości, macie dość własnych i cudzych problemów, męczy Was  świadomości wszelkiego zła i smutku kryjącego się wokół? Załóżcie Różowe Okulary i wkroczcie do świata, gdzie pozytywne emocje, przyjaźń i miłość wygrywają. W nowej serii Egmontu nie ma miejsca na pesymizm, zbrodnię, zło; te książki są po to, by odkrywać piękno i się nim cieszyć. Intensywnie różowo nigdy nie jest, mniejsze i większe problemy zawsze pojawią się na drodze, ale to nie znaczy, że nie uda się ich pokonać. Uchylcie drzwi do starej willi, w której gdzieś po kątach chowa się Paproch, zajadając szczególnie smaczny kapeć. Poznajcie siostry Pancerne, ale poczekajcie lepiej na odpowiedni moment, bo w tej chwili wszystkie spieszą się na rozpoczęcie roku szkolnego. Ale chwileczkę, czyżby Paproch się rozchorował? Mama ekolożka i dziatwa otaczają biednego psa, zbuntowana Jaśka pomstuje, zamieszanie i chaos. Robi się ciekawie, a co będzie dalej?

„Siostry pancerne i pies” autorstwa Agnieszki Tyszki wchodzą w skład serii „Różowe okulary”, charakteryzującej się dowcipnym, inteligentnym, a przede wszystkim pozytywnym spojrzeniem na świat. Poleca sama Ewa Nowak! Mnie taka rekomendacja jednej z ulubionych pisarek bardzo zachęca, choć po lekturze stwierdzam, że „Siostry” twórczości Ewy Nowak nie dorównują, ale nie porywajmy się na zbyt wiele. Ta niepozorna książeczka liczy niecałe 150 stron, przygoda z nią będzie więc krótka, ale czy satysfakcjonująca? Wraz z pierwszymi stronami wkraczamy w sam środek akcji i od tego momentu fabuła utrzymuje się na mniej więcej tym samym poziomie. Od początku historia może wciągnąć tą domową atmosferą, drobnymi rozterkami postaci, wzajemnymi relacjami sióstr. Nie znajdziemy tu pędzącej naprzód akcji czy niespodziewanych wydarzeń, książeczka jest ciepła i przyjemna, ale nie szalona i nieprzewidywalna, wprost przeciwnie.

Książka napisana jest w formie pamiętnika sióstr, są one narratorami pierwszoosobowymi, wydarzenia poznajemy kolejne z perspektywy każdej z nich. Oczywiście siostry się nie powtarzają i nie opowiadają nam o tym samym, przecież byłoby nudno! Na przykład urocza Gienia raczy nas pisanymi przez siebie bajkami, Jaśka wiecznie się buntuje i narzeka, Teśka rzadko się udziela, a Róża jest najstarsza, rozsądna i stara się opiekować swoimi niesfornymi siostrami. Bohaterki są zupełnie różne, ale mimo to budzą sympatię czytelnika, każda z nich ma inne problemy i lęki, z którymi nie zawsze sobie radzi. Na rozbudowaną kreację psychologiczną i głębsze przemyślenia postaci nie ma co liczyć, ale to przecież opowiastka dla dzieci i młodzieży, a nie powieść psychologiczna. W dialogach często pojawiają się docinki i sarkastyczne wypowiedzi bohaterek, które w zamierzeniu miały być śmieszne i może takie są, ale ja mam inne poczucie humoru i nie potrafię obiektywnie ocenić. Naprawdę nie pamiętam, załóżmy, że się pod nosem uśmiechałam, o!

Z siostrami Pancernymi i ich zwierzakiem spędziłam czas miło i wesoło, choć większych wrażeń nie wyniosłam, a i pewnie wkrótce o tej opowiastce zapomnę. Wydaje mi się, że jest ona idealna dla młodszych dzieci, które pokochają Paprocha, bajki Gieni i perypetie sióstr, bo dla starszego czytelnika książeczka raczej nie będzie więcej niż przyjemna. Gdybym miała 12 lat mogłabym się w niej zaczytywać, teraz już oczekuję większych wrażeń czytelniczych. Ale czas z siostrami mija niepostrzeżenie, cóż się dziwić, to tylko 150 stron. Młodzieżowy język pasuje do nastolatków, choć wolałabym coś bardziej wyrafinowanego. Lekturę polecam zainteresowanym, doła przy niej złapać się nie da, jedynie uśmiech na twarzy.

 Moja ocena: 7/10

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Egmont.


poniedziałek, 26 listopada 2012

Magiczna gondola - Eva Voller


                Anna wraz z rodzicami spędza wakacje za granicą. Jak to nudno brzmi, aż odechciewa mi się czytać własnej, jeszcze nienapisanej recenzji. Dodam więc, że przebywają w Wenecji, mieście tysiąca kanałów (przypuszczam, że takiego określenia się nie używa, ale nic to). Już troszkę lepiej, prawda? Czujecie ten klimat? Zalane słońcem uliczki, po których spacerują turyści, zajadając trójkątne, włoskie kanapki. Morze czarnych gondoli, płynących kanałami w dniu regata storica, kiedy to odbywają się regaty i poprzedzające je historyczna parada łodzi. I wyróżniająca się czerwona gondola, która niczym statek widmo podpływa do Anny, stojącej przy brzegu z rodzicami i ich znajomymi. Gondola, która w ogóle nie powinna istnieć, ze starym mężczyzną na pokładzie, kiwającym ręką w ich stronę, jakby zachęcał do wejścia na pokład. Taka ważna chwila, taki piękny dzień, a Anna wpada do wody. Czy przystojny Zwycięzca o chmurnym spojrzeniu wyłowi pływaczkę z toni, czy zostawi ją na pastwę fal? Ten i wiele innych ciekawych faktów poznacie dzięki „Magicznej gondoli”! Zapraszam na pokład, trzymajcie się mocno, by nie zakosztować kąpieli z glonami, bo woda w weneckich kanałach wcale nie jest taka czysta, o czym przekonała się na własnej skórze nasza bohaterka.

                Subtelna nutka sarkazmu przebijająca z poprzedniego akapitu jest próbą przybliżenia klimatu „Magicznej gondoli”. Ta książka oprócz ciekawej fabuły charakteryzuje się też genialnym poczuciem humoru! Świetnie się przy niej bawiłam, nie jeden raz wybuchnęłam głośnym śmiechem, a zabawne, czasem sarkastyczne uwagi Anny (która jest narratorem) i innych bohaterów były miłym dodatkiem do rozwijającej się akcji. Poza tym autorka wprowadziła pomysłowy zabieg o właściwościach rozśmieszających, którego szczegółów nie zdradzę, bo najlepszy jest element zaskoczenia. Przy sporej dawce poczucia humoru książka nie jest głupia i przekombinowana; nie znajdziemy tu tekstów, które w zamierzeniu miały być śmieszne, a okazały się infantylne i żenujące, z czym bardzo często się spotykam w młodzieżówkach.

                „Magiczna gondola” to powieść dla młodzieży wydana przez wydawnictwo Egmont w serii „Poza czasem”. Do owej serii należy też Trylogia Czasu, która podobnie jak Magiczna Gondola została napisana przez niemiecką autorkę. Monopol Niemców na podróże w czasie? Czemu mnie, skoro pisanie w takiej tematyce doskonale im wychodzi. Mówiąc o tych książkach nie da się uniknąć ich porównywania. Nie jestem wielką fanką Trylogii Czasu, mam jednak sentyment do trylogii i zdaję sobie sprawę, że są to dobre książki. Jak na ich tle wypada „Magiczna gondola”? Uważam, że śmiało może ona konkurować  z Trylogią czasu i powinna przypaść do gustu jej fanom. Główny motyw jest ten sam, choć w gruncie rzeczy książki niewiele mają wspólnego, bo pomysły pisarek były zupełnie różne.

                Autorka „Magicznej gondoli”, Eva Voller, skupiła się nie tyle na samym procesie przeniesienia bohatera w czasie, co raczej na życiu w innej epoce. Nie mam pojęcia w jakim stopniu wykreowany przez nią świat jest w zgodzie z prawdą historyczną, ale świat ten urzekł mnie i pomimo wielu niedogodności nachodziła mnie myśl, że chciałabym się w nim znaleźć. Mowa o Wenecji istniejącej wieki temu, której klimat został wspaniale oddany; niemal słyszałam pokrzykiwania ludzi, harmider panujący na targu, chlupot wody. Wielu skarg i zażaleń co do książki nie mam, żałuję tylko, że autorka nie powiedziała więcej o tym, jak odbywają się podróże w czasie, mogła bardziej wyczerpująco potraktować ten temat. Ale ponoć mają być kolejne części, także liczę na więcej! Chyba nie muszę mówić, że książka jest świetna i jak najbardziej ją polecam?

                Jak w każdej szanującej się młodzieżówce, w „Magicznej gondoli” pojawia się wątek miłosny, jednak w przeciwieństwie do przeciętnej młodzieżówki jest taki, jak być powinien. Bez tysiąca słodkich słówek, ciągłych wyznań miłości i głupich zachowań bohaterów, nie mających żadnego uzasadnienia. Prawidłowo, nie natrętnie, bez wysuwania uczuć na pierwszy plan. Najważniejsza jest fabuła, na którą autorka miała pomysł. Na brak akcji nie możemy narzekać, choć są też fragmenty, w których autorka opisywała dłuższe okresy czasu, gdy to niewiele się działo. Znajdziemy sporo walk i rozmaitych starć, co niekoniecznie mi się podobało, bo takie sceny zwykle do mnie nie przemawiają. Bohaterowie na poziomie, są charakterni i jedyni w swoim rodzaju. Nawet główna bohaterka nie denerwuje, a już postaci męskie to bajka, szczególnie tajemniczy Sebastiano…

                „Magiczna gondola” to świetna powieść z ciekawie potraktowanym tematem podróży w czasie. Najważniejsza tu jest fabuła, a wątek romantyczny nie wysuwa się na pierwszy plan, lecz trwa gdzieś w tle. Autorka książki miała sporo oryginalnych i zabawnych pomysłów, skutecznie udaje jej się przyciągnąć i rozweselić czytelnika. Brak podziału na rozdziały zupełnie nie przeszkadza, tym szybciej się czyta, a i bez tego pochłaniałoby się książkę błyskawicznie. Pełnokrwiści bohaterowie spełniają swe zadanie, a mankamenty to drobnostki, które znikają w morzu pozytywów. Książka bardzo mi się podobała i z chęcią sięgnę po kontynuację, gdy takowa się pojawi.

                Moja ocena: 9/10

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Egmont



sobota, 24 listopada 2012

Konkurs urodzinowy!


Z okazji zbliżających się pierwszych urodzin Magic of words, postanowiłam zorganizować dla Was konkurs. Zadania nie są trudne, będziecie mieli kilka opcji do wyboru. Wyniki ogłoszę w dniu urodzin, czyli 11 grudnia. Czytajcie zasady i powodzenia!

Czas trwania: 24.11 - 08.12
Ogłoszenie wyników: 11.12
Jury: Elen + Sophie

Nagrody: 
- Gorączka 1 ( raz czytana, stan idealny)
- Wśród ukrytych, wśród oszustów (nowa, nieczytana)





Zadania konkursowe:

1. Napisz, która recenzja na moim blogu najbardziej Ci się spodobała/ zapadła w pamięć i uzasadnij dlaczego.

2. Jaką książkę powinnam Twoim zdaniem przeczytać/ zrecenzować?  Uzasadnij dlaczego.

3. Dlaczego jesteś zainteresowany/a książkami przeznaczonymi na nagrody? Co tak Cię w nich intryguje?


Zasady:

- Aby wziąć udział w konkursie musicie odpowiedzieć na przynajmniej jedno pytanie konkursowe, ale możecie też odpowiedzieć na wszystkie!

- Spośród wszystkich odpowiedzi wybierzemy dwie, które najbardziej nam się spodobają. Nie bierzemy pod uwagę kategorii pytania, czyli możemy wybrać odpowiedzi na to samo pytanie. Dlatego na im więcej pytań odpowiecie, tym większe macie szanse.

- Moim doradcą w kwestii wyboru zwycięzców jest Sophie.

- Liczy się jakość i pomysł, a nie ilość! Dlatego proszę, żeby Wasze odpowiedzi nie były dłuższe niż 7-8 zdań.

- Nagrodzone zostaną 2 osoby. Ta, która zajmie pierwsze miejsce ma pierwszeństwo w wyborze książki. Druga osoba otrzyma książkę, która zostanie.

- Odpowiedzi na pytania wysyłajcie na maila konkursuelen@interia.pl w temacie wpiszcie: "zadanie 1"/ "zadanie 2"/ "zadanie 3". Jeśli odpowiadacie na wiecej niż jedno pytanie, napiszcie odpowiedzi w JEDNYM mailu! W temacie numery zadań, na które odpowiadacie. I podpiszcie się swoim nickiem.

- Żeby było mi łatwiej, zgłaszajcie się w komentarzach pod tym postem. Podajcie też swój adres e-mail i napiszcie, czy dodaliście podlinkowany baner.

- W konkursie może wziąć udział każda osoba mieszkająca na terenie Polski, lub z adresem do wysyłki nagrody na terenie Polski. Nie wysyłam nagrody za granicę.


Warunki udziału w konkursie:


- Odpowiedź na przynajmniej jedno pytanie konkursowe wysłana na maila konkursuelen@interia.pl

- Dodanie podlinkowanego banera konkursowego w widocznym miejscu na blogu.

- Zgłoszenie w komentarzu pod tym postem (adres e-mail).

- UWAGA! Byłoby mi bardzo miło, gdybyście polubili fanpage Magic of words i dodali bloga do obserwowanych, ale NIE JEST to obowiązkowe!


POWODZENIA!


piątek, 23 listopada 2012

Gorączka 1 - Dee Shulman: RECENZJA PRZEDPREMIEROWA



                 Moją znajomość z „Gorączką” można podzielić na kilka etapów: niewiedzy, nadziei, euforii i… Osoby, które jeszcze nie zjechały na dół ku cyferkom oceny potrzymam trochę w niepewności, bo nieładnie tak na początku zdradzać wszystkie tajemnice. Książka ma tak piękne wydanie, że przyciąga uwagę odbiorcy. Walory estetyczne to rodzaj sideł, pułapka dla ludzi, którzy zwykli oceniać książkę po okładce (dlaczego Egmont zawsze ma takie piękne okładki?), a ja również się do tego grona zaliczam. Zostałam więc omamiona, nie tylko urodą książki, ale również perspektywą niezwykłej historii, oczywiście z pogranicza podróży w czasie. Jednak zamiast bohaterów, przemierzających kolejne wymiary, autorka serwuje nam coś ciekawszego: Sethos jest żyjącym w I wieku, odnoszącym spektakularne sukcesy gladiatorem, który skupia się wyłącznie na przetrwaniu. Jego postawa zaczyna się zadziwiająco szybko zmieniać, gdy spogląda w piękne oczy młodej kobiety, siedzącej na trybunach. Tymczasem Ewa żyje w świecie współczesnym, a gdy pojawia się dla niej szansa wyjazdu do szkoły z Internatem, postanawia ją wykorzystać. W jaki sposób Dee Shulman udało się połączyć dwa zupełnie różne światy? Odradzam czytanie opisu z okładki, ponieważ zdradza on większość fabuły!

                „Gorączka” wciągnęła mnie już od pierwszych stron i będąc gdzieś na początku przygody z tą książką wyrobiłam sobie o niej dobrą opinię, dużo za wcześnie i na wyrost, ale o tym później. Wtedy spodobała mi się przede wszystkim główna bohaterka, wykreowana na podobieństwo Lisbeth Salander znanej z trylogii Millennium. Ewa jest ponadprzeciętnie inteligentna, ma genialne zdolności w zakresie hackerstwa, a w dodatku nie radzi sobie w kontaktach z rówieśnikami i rodzicami. Autorka książki trochę przesadziła, obdarzając ją na dodatek aurą, która zniewoli każdego osobnika płci męskiej, bowiem dziewczyna od adoratorów opędzić się nie może, pomimo swej odpychającej postawy. Ale może jakaś zagadka w tym tkwi, tylko ja o tym nie wiem ;) Przyznaję, że na początku Ewę polubiłam, a gdy wyjechała ona do szkoły z Internatem, to już byłam na etapie euforii i pochłaniałam książkę jak leci. Bo wymieniona przeze mnie szkoła jest dla uczniów genialnych, a jej wyposażenie i możliwości zaiste robią wrażenie! Z przyjemnością czytałam o tych wszystkich cudeńkach, myśląc „Też tak chcę!”.

                Wydarzenia rozgrywające się w przeszłości początkowo też były w miarę ciekawe, choć nieustannie kojarzyły mi się z „Quo Vadis” Sienkiewicza (chyba naprawdę przesadzam). Jednak faktem jest, że po ponad stu stronach, kiedy już zdążyłam stwierdzić, że książka jest rewelacyjna i ma szansę trafić do moich ulubionych, fabuła traci cały swój urok. Wraz z upływem czasu coraz więcej wydarzeń dotyczy przeszłości, a wszystkie mogą uśpić mniej wytrzymałego odbiorcę. Jakby tego było mało, nawet w teraźniejszości mają miejsce schematyczne i powtarzalne sceny, po prostu wiecznie to samo, na okrągło i do znudzenia. Nie mam pojęcia jaki był cel takiego zepsucia dobrego pomysłu. Zero tajemniczości, zero akcji, zero nowości. A główna bohaterka z inteligentnej, charakternej dziewczyny zmienia się w dziewczynę irytującą. Szczerze mówiąc pod koniec już nie mogłam z nią wytrzymać i głośno wzdychałam przy kolejnych głupich i wręcz komicznych scenach. A zakończenie jest już kompletnie bez sensu, nic nowego, a autorka zrobiła z niego jakiś spektakl z odkryciem asa w rękawie. Jeśli kolejny tom ma być podobny to ja dziękuję.

                Moja ocena: 4/10


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Egmont :)

wtorek, 20 listopada 2012

Nevermore. Cienie - Kelly Creagh


„Nevermore. Cienie” to kontynuacja mrocznego romansu paranormalnego autorstwa Kelly Creagh, w którym świat snów miesza się z rzeczywistością. Na skutek wydarzeń, które miały miejsce jakiś czas temu Isobel zostaje bez ukochanego, odcięta od krainy marzeń na zawsze. Ale czy aby na pewno? Czirliderka nie zamierza odpuszczać i podejmuje walkę o odzyskanie Varena. Sprawę ułatwia fakt, że mroczne siły nie chcą zostawić jej w spokoju, a dawni wrogowie znów się odzywają. Zachowanie Isobel budzi niepokój jej rodziców i otoczenia, dziewczyna zdaje się być zobojętniała na wszystko. Jej życie nabiera sensu, gdy ustala plan działania, a do gry włącza się jej serdeczna przyjaciółka.

Poprzednia część przygód Varena i Isobel bardzo mi się podobała, zauroczył mnie mroczny świat snów i jego magia. Ciekawa byłam, jak autorka poprowadzi dalej akcję i tak jak się spodziewałam, główny bohater prawie w ogóle się w książce nie pojawiał. Przypomniało mi to sytuację z „Księżyca w nowiu” Stephenie Meyer. Gdy zabrakło tam Edwarda, powieść stała się nudna i odebrałam ją dużo gorzej od pozostałych części. W przypadku Nevermore było podobnie, bo mimo że nie lubię takiego typu chłopaka, to Varen mnie oczarował i zaciekawił. Gdy zabrakło jego aury, spokojnych, refleksyjnych wypowiedzi i tajemnic z przeszłości, całość utraciła blask. Miałam do towarzystwa tylko Isobel i choć zdążyłam kiedyś obdarzyć ją sympatią, to przy ciągłym obcowaniu z jej depresyjnym nastrojem, kłamstwami i głupimi pomysłami, miałem jej serdecznie dość.

Styl autorki nie zmienił się od poprzedniego tomu, wciąż pisze przystępnym, młodzieżowym językiem, jednocześnie nie spłycając go do poziomu sieczki rodem z ulicy. Słowa spod jej pióra czyta się przyjemnie i bez większego wysilania umysłu. Wysiłek pojawia się, gdy zaczynamy się nudzić, a chcemy książkę skończyć. Tak, fabuła jest nudna i chyba nie do końca przemyślana. Dalsze pociągnięcie akcji nie przyniosło Nevermore korzyści. Gdyby tylko Kelly Creagh miała lepszy pomysł na tę część! Ale niestety, nie wprowadza on absolutnie nic nowego do tego, co już wiemy. Ciągle tylko sny, nachodzenie przez zjawy, rozterki sercowe i kłótnie z rodzicami, płycizna i banał. I jeszcze to zakończenie, które nie ma moim zdaniem sensu i właściwie przywraca nas do punktu wyjścia. Jak na mój gust ta część mogłaby w ogóle nie powstać, po prostu jest niepotrzebna. Chociaż pewnie fanom spodoba się możliwość powrotu do świata książki, ale ja samym spotkaniem z bohaterami się nie zadowolę, aż tak tej książki nie kocham, żeby się zadowolić byle czym.

Tak więc jedynego bohatera, który ożywia tę historię zabrakło, ale jako namiastka ciekawej postaci wystarczyć musi Gwen, najlepsza przyjaciółka głównej bohaterki. Jej rola w książce jest dosyć znaczna, dziewczyna weryfikuje poglądy Isobel, miesza się we wszystkie sprawy i rozśmiesza czytelnika. Poza tym reszta bohaterów nie ma w sobie nic niezwykłego, nie są wybitni, ale też nie straszą złą kreacją. Tak więc, niestety, jestem srogo rozczarowana brakiem pomysłu na fabułę tej części. Chcę jednak przeczytać kolejny tom, ponieważ poziom nie spadł, bohaterowie się nie zmienili, tylko tego jednego znaczącego zabrakło. A mam nadzieję, że ciekawie będzie, jakoś rozsądnie wypada to zakończyć!

 Moja ocena: 5/10

Za egzemplarz recenzencki dziękuję:



sobota, 10 listopada 2012

Zdobycze :)

            Jakiś czas temu postanowiłam się poprawić, więcej czytać, pisać. Chęci miałam, wena była, ale mnie zawsze coś musi stanąć na przeszkodzie. We wtorek zepsuł się komputer, który odzyskałam wczoraj, tyle że wczoraj już zabrakło mi zdrowia. Bez przerwy od ponad doby mierzę się z bólem brzucha, nie mogę zjeść nic oprócz kawałka ugotowanego jabłka, nawet herbatę czy kompot ledwo. Byłam u lekarza, a wizyta ta do specyficznych należy, nie wiem czy błędnie mnie nie zdiagnozowano, ponoć zatrucie (Czemu czuję szczególny ból po prawej stronie pępka? Albo mi się wydaje...). Nawet jak leżę wszystko mnie boli. A tak bym chciała coś dla Was napisać! Smutno mi, że moje siły życiowe zanikają po 15 minutach spędzonych przed komputerem. A dokładnie w tej chwili wpada mi do głowy myśl, że przecież stosik mogę dodać! W takim razie lecę zrobić zdjęcia ;)



             Może nie być widać, także pierwsza książka to "Niemy świadek" Christie, którego dostałam od koleżanki na urodziny :) Kolejna książka jest pożyczona od przyjaciółki,  dwie następne to egzemplarze recenzenckie od Jaguara, a "Proroctwo sióstr" dostałam na urodziny od mojej kochanej Sophie :* Ostatnie 5 pozycji to zdobycze z Targów Książki ;) Na dłuższe opisywanie nie mam sił, trzymajcie się!


poniedziałek, 5 listopada 2012

Cukiernia pod Amorem. Hryciowie - Małgorzata Gutowska- Adamczyk


Cukiernia pod Amorem to miejsce, gdzie przeszłość i teraźniejszość łączą się ze sobą, tworząc historię. Wraz z ostatnimi dniami lata odchodzą w zapomnienie jagodzianki. Na stolikach pojawiają się rożki, będące specjalnością zakładu, a za oknami widać pierwszych przechodniów otulonych szalami dla ochrony przed wiatrem. Wraz z nadciągającą jesienią znikają z lady lekkie smakołyki, zastąpione czymś bardziej pożywnym, a równie smacznym i kuszącym. Na upływ czasu nie pozostają obojętni także właściciele cukierni i ich rodziny. Iga wyjeżdża na studia do Warszawy, obiecując sobie co jakiś czas odwiedzać rodzinne miasto, by pomagać ojcu i babci w prowadzeniu firmy. Celina Hryć wraca do siebie po chorobie i zaczyna snuć plany na przyszłość. Waldemar wciąż nieprzytomnie zakochany w Helenie, pragnie założyć z nią rodzinę. Ale do Gutowa wkrada się też przeszłość i wspomnienia dawnej miłości, bowiem do miasteczka przybywa Adam Toroszyn wraz ze swoim synem i wnukiem. A choć sprawa odnalezionego w podziemiach pierścienia schodzi na dalszy plan, wciąż są osoby, które pragną rozwikłać zagadkę.

Trudno mi uwierzyć, że trzecia część wspaniałej „Cukierni pod Amorem” już za mną. Pokochałam tę trylogię, zżyłam się z bohaterami, a każdy tom niósł ze sobą coś nowego. „Zajezierscy” kojarzą mi się z magią i zabobonami. „Cieplakowie” to przeniesienie się do miasta śladem drobnych złodziejaszków, ale też obserwowanie rozwijającej się kariery Giny Weylen. Z kolei „Hryciowie” ukazują czasy najbardziej nam współczesne, czyli II wojnę światową i rzeczywistość PRL-u. Który tom spodobał mi się najbardziej? Chyba „Zajezierscy”, zauroczyło mnie powolne życie na wsi, dalekie od tego zgiełku i wiecznego biegu za czymś. Kolejne części sagi były równie udane, po prostu czasy jakich dotyczą mniej do mnie przemówiły. Jeśli chodzi o „Hryciów”, jestem szczęśliwa, że w końcu dane mi było ich przeczytać. Małgorzata Gutowska przedstawiła wojnę z perspektywy znanych nam bohaterów, dzięki czemu codzienne życie zwykłych ludzi w tym okresie zapada w pamięć bardziej niż fakty historyczne.

Pięknie ubierając historię w słowa, autorka opisuje losy Giny Weylen, Adama Toroszyna, rodziny Cieślaków oraz hrabiego Zajezierskiego. Zawsze będzie mnie zachwycał sposób pisania Małgorzaty Gutowskiej, choćby ze względu na niego odwiedzę Cukiernię pod Amorem jeszcze niejeden raz. Ale na wyróżnienie zasługuje też fabuła, która wciąga i sprawia, że do książki chcemy wracać, nawet jeśli czas i obowiązki na to nie pozwalają. Hryciów przeczytałam w ciągu kilku dni, nie odkładając ich na półkę na zbyt długo. A jakie było moje zaskoczenie, gdy przeczytałam ostatnią stronę! Przewróciłam kartkę dalej, mając nadzieję na dalszy ciąg, ale niestety, przygoda dobiegła końca. A zakończenie nie na wszystkie pytania odpowiada, pozostawiając mnie z uczuciem niedosytu. Powiem tak: na początku fascynowała mnie zagadka pierścienia, czekałam na jej rozwiązanie, cieszyła mnie każda nowa wskazówka. Ale doszłam do wniosku, że cała ta tajemnica jest tylko pretekstem. Pretekstem do opowiedzenia nam historii życia tych wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek mogli mieć pierścień w rękach. Jest on łączącym ich elementem i nie liczy się, czy poznamy wszystkie odpowiedzi, czy dowiemy się, jak było naprawdę. Ważne, że odbyliśmy niezapomnianą podróż, poznając historię kilku pokoleń ludzi. Cukiernia pod Amorem zaprasza, czy znajdziecie czas, by do niej wstąpić?

 Moja ocena: 10/10

sobota, 3 listopada 2012

Najciekawsze premiery listopada


              W listopadzie pojawia się wyjątkowo wiele książek, na które czekam od długiego czasu. Niektórych wyglądam nawet od roku, ale każdą z nich bardzo chcę przeczytać i na pewno to uczynię.


Jace jest teraz sługą zła, związanym na wieczność z Sebastianem. Tylko mała grupka Nocnych Łowców wierzy, że można go uratować. Żeby to zrobić, muszą zbuntować się przeciwko Clave. I muszą działać bez Clary. Bo Clary rozgrywa niebezpieczną grę zupełnie sama. Ceną przegranej jest nie tylko jej własne życie, ale również dusza Jace’a. Clary jest gotowa zrobić dla niego wszystko, ale czy nadal może mu ufać? I czy on jest naprawdę stracony? Jaka cena jest zbyt wysoka, nawet za miłość?

Wydawnictwo MAG
Autor: Cassandra Clare
Seria: Dary Anioła
Liczba stron: 556
Data premiery:  28 listopada 2012











Spalona przez Pożogę i wysuszona z powodu nowego surowego klimatu, Ziemia stała się krainą zniszczenia, penetrowaną przez Poparzeńców, ludzi zarażonych Pożogą. Dlatego Streferzy wciąż nie mogą przestać uciekać. Zamiast upragnionej wolności, muszą stawić czoła jeszcze jednej próbie. Muszą przejść przez najbardziej spaloną część świata i dotrzeć do celu w ciągu dwóch tygodni.



Wydawnictwo Papierowy Księżyc
Autor: James Dashner
Seria: Trylogia Więzień Labiryntu
Data premiery: 14 listopada 2012














W Wiśniowym Dworku, gdzieś pod litewską granicą mieszka Danusia. Jest nauczycielką w wiejskiej szkole i nie wyobraża sobie życia w wielkim mieście, pełnym spieszących się ludzi.

Na warszawskim Mokotowie, niedaleko parku Morskie Oko, mieszka Danka. Jest przebojową biznesmenką w międzynarodowej korporacji i nie wyobraża sobie życia na wsi, gdzie życie toczy się powoli, a jego rytm wyznacza przyroda. Te dwie kobiety pozornie dzieli wszystko, ale łączy jedna tajemnica.

I jeszcze ktoś. Mężczyzna, który przybył z przeszłości, by odebrać to, co do niego należy...

Wydawnictwo Literackie
Autor: Katarzyna Michalak
Seria: Seria Owocowa
Data premiery: 28 listopada 2012






Barry nie żyje. Ta niespodziewana śmierć pogrąża Pagford w chaosie. Na jaw wychodzą tajemnice mieszkańców. Urocze miasteczko z brukowanym rynkiem i wiekowym opactwem już nigdy nie będzie takie jak dotąd.

Wybucha wojna bogatych z biednymi, nastolatków z rodzicami, wojna żon z mężami i nauczycieli z uczniami. Kto przejmie władzę po Barrym? Jak daleko się posunie w tym zaciekłym konflikcie?

Pełna czarnego humoru, błyskotliwa i prowokująca wielka powieść o małym miasteczku.

Wydawnictwo Znak
Autor: J.K. Rowling
Data premiery: 12 listopada 2012






Czy również czekacie na te premiery? A może wyglądacie innych?

czwartek, 1 listopada 2012

McDusia - Małgorzata Musierowicz


 
Jeżycjadę zaczęłam czytać w 6 klasie podstawówki. Na rynku znajdowało się wtedy już chyba 16 tomów, które pochłaniałam w tempie zawrotnym. Ciepła atmosfera, panująca w domu Borejków, zachęcała do przebywania tam jak najdłużej. Obserwowałam jak bohaterowie zmieniają się, odchodzą, pojawiają się nowi. Wciąż z niezmiennym entuzjazmem i radością otwierałam kolejne tomy. Aż w końcu nadszedł czas, gdy trzeba było czekać, chociażby na „Sprężynę”, która teraz spogląda na mnie z półki. Przeczytałam szybko i pozostała tylko odległa perspektywa nowej książki. Na „McDusię” przyszło mi czekać prawie 4 lata, a przez ten czas nie raz wracałam do Jeżycjady i wspomnień z nią związanych. Jednak w końcu nadeszła chwila, gdy mogę zakrzyknąć „Już jest!”.


Z przyjemnością wkroczyłam do ośnieżonego Poznania, a potem do ciepłego domu Borejków, w którym szykowano się akurat do zbliżającego się wielkimi krokami ślubu Laury. Tak, Tygrys zmienił się w grzecznego kotka i znalazł miłość swojego życia. Jednak każdy kto zna Borejków  wie, że nad ślubami w tej rodzinie ciąży fatum, dające o sobie znać w najmniej pożądanych chwilach. Tym razem ma być perfekcyjnie i bez żadnej wpadki... Wy też w to nie wierzycie, prawda? A co jeszcze się zmieniło? Do Poznania przybyła córka Kreski, McDusia, która od początku będzie zabiegała o względy Józinka, a tą z kolei zauroczony będzie Ignacy Grzegorz. Przyjazd Trolli, zapomniany prezent i człowiek, który nie umiał kochać, to przedsmak wspaniałej przygody. Nie zabraknie wybuchów śmiechu, wzruszeń i refleksji, tak charakterystycznych dla Jeżycjady. Aż łza się w oku zakręci i nie tylko z sentymentu do bezkonkurencyjnej serii. 


Trochę szkoda, że podróż dobiegła końca tak szybko, że trzeba zacząć żyć własnym życiem, a nie perypetiami Borejków. Oby „Wnuczka do orzechów”, pojawiła się wcześniej, niż za 4 lata. A co jeszcze na temat „McDusi” mogę powiedzieć? Podobała mi się bardziej niż poprzednia część i uważam, że warto było tyle czekać. Musierowicz skupiła się na moich ulubionych bohaterach: Józinku, Laurze, Gabrieli. Za Ignacym Grzegorzem nie przepadam, a zdarzeń z jego udziałem było sporo, ale nie można mieć wszystkiego. Tytułowa bohaterka także mnie do siebie zniechęciła na początku, co trochę zmieniło się z czasem. Podczas lektury uśmiech pojawiał się na mojej twarzy za każdym razem, gdy na scenę wkraczał Bernard, ten sympatyczny brodacz nie ma sobie równych. Oczywiście było kilka scen odrobinę smutnych i skłaniających do zastanowienia się, są one nieodłącznym elementem Jeżycjady i silnie na mnie działają. Chyba każdy wielbiciel serii wie, że „McDusia” to lektura obowiązkowa, która znowu wciąga do cudownego świata, gdzie ludzie wysyłają sygnały dobra, sztuka czytania nie zanika, a miłość do końca życia istnieje. Polecam z całego serca, a Ci, którzy jeszcze nie mieli żadnego tomu w rękach, niech czym prędzej zabierają się za „Szóstą klepkę”.


"Bije zegar godziny, my wtedy mawiamy: - Jak ten czas szybko mija! A to my mijamy."