piątek, 24 lutego 2012

"Erebos" - Ursula Poznanski

            
            W jednej z londyńskich szkół zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Ktoś by powiedział, że to mania prześladowcza albo uznał za coś normalnego, w końcu w okresie dojrzewania nastolatki czasem zachowują się irracjonalnie. Może by wyśmiał, stwierdził, że popadasz w paranoję robiąc z igły widły. Ale Nick intuicyjnie czuje, że coś zostało zapoczątkowane. W chwili, gdy pomiędzy uczniami zaczęła krążyć tajemnicza płyta, pojawiła się nić porozumienia łącząca wtajemniczonych, nawet tych, którzy wcześniej nienawidzili się okazując sobie jawną wrogość. Nie wiadomo co jest na płycie, w szkole panuje zmowa milczenia. Żeby się tego dowiedzieć musisz zostać wybrany, a wtedy, po złożeniu obietnicy dochowania tajemnicy, w głębokiej konspiracji otrzymasz niepozorne opakowanie. Co ono zawiera? Dlaczego tak ważne jest, by osoby niepowołane nie dowiedziały się o jego istnieniu? Co znajdziesz po włączeniu komputera i uruchomieniu płyty? Dobrze się zastanów, czy aby na pewno chcesz się tego dowiedzieć. Możesz wejść albo zrezygnować. Tak? Jesteś pewny? Wiesz, na co się piszesz? W takim razie witaj w świecie Erebosa.

               W szkole, do której uczęszcza Nick nie dzieje się dobrze. Zaczyna się od przyjaciela chłopca, Colina, który nie przychodzi na trening koszykówki, a wszyscy przecież wiedzą, jak surowy jest pan Betthany. Ale wkrótce opuszczać zajęcia zaczynają także inni. I to nie tylko te dodatkowe, bo na lekcjach nie pojawia się coraz więcej osób. Pozostali chodzą nieprzytomni, z przekrwionymi oczami, jakby zarwali noc albo myślami znajdowali się daleko stąd. Niektórzy wydają się zastraszeni, wpadają w histerię znajdując kartki papieru w swoich rzeczach. Szkole ofiary triumfują, poniżając tych, którzy dotychczas ich wyśmiewali. Część uczniów skrada się po okolicy nosząc podejrzane paczki, chowając się za samochodami i robiąc zdjęcia z ukrycia, rozklejając plakaty po szkole. Nick może tylko podejrzewać, że to wszystko ma związek z tajemniczą płytą.

             „Erebos” to powieść autorstwa Ursuli Poznanski, której nie można jednoznacznie sklasyfikować. Przeznaczona jest głównie dla młodzieży, co widać w podejmowanej tematyce i poruszanym zagadnieniu- grach komputerowych, czyli tym , co nastolatków, a zwłaszcza chłopców, interesuje. Znajdziemy tu wątki niczym z powieści akcji i kryminału. Przede wszystkim jednak w książce została przedstawiona walka dobra ze złem. Możemy zobaczyć pułapki, jakie czyhają w Internecie i w służących rozrywce gadżetach, jakie dostajemy, uzależnienia w jakie popadamy nawet nie zdając sobie z tego sprawy i tracąc kontrolę nad swoim postępowaniem. Poruszane w „Erebosie” zagadnienia uzmysławiają nam, jak dobrym narzędziem przemawiającym do odbiorcy i zaszczepiającym w nim, niekoniecznie te dobre, idee, jest komputer.

             Bohaterowie, z którymi zapoznałam się dzięki powieści „Erebos” wzbudzili moją sympatię. Nie wszyscy, bo część z nich to postaci negatywne, które działały po ciemnej stronie mocy, ale wszystkie osoby spotkane przeze mnie na kartach powieści zyskały moją aprobatę, były bowiem ciekawe i bardzo realistyczne, można by je zobaczyć w prawdziwym świecie. Nick to zwyczajny chłopak, uczeń szóstej klasy londyńskiej szkoły pragnący studiować medycynę i umówić się z ładną dziewczyną z klasy. Jego pasją jest koszykówka, treningom i spotkaniom z przyjaciółmi poświęca większość wolnego czasu. Nie został obdarzony nadprzyrodzonymi mocami ani wybitną inteligencją, nie ma w sobie nic z bohatera. To właśnie mi się podobało, że nie jest idealny i tak jak każdy z nas popełnia błędy. Przez większość czasu miałam ochotę nim potrząsnąć i przemówić mu do rozumu. Emily to utalentowana dziewczyna pisząca wiersze, która swoją twórczością anonimowo dzieli się na blogu. Odegrała nieocenioną rolę w wydarzeniach rozgrywających się w „Erebosie” będąc ogromnym wsparciem dla Nicka. Inną postacią, którą bardzo polubiłam jest Victor, przyjaciel Emily zachowujący się niczym jej straszy brat. Bohater ten jest pozytywnym akcentem w powieści, jego osoba bardzo udała się pisarce. Victor to miłośnik dobrej herbaty i znawca gier komputerowych o oryginalnym, można by powiedzieć gotyckim stylu, sympatyczny, wesoły i obdarzony dużym poczuciem humoru. Nie należy też zapominać o postaciach, które rzadziej pojawiały się na kartach książki, takich jak rozsądny, nie dający się zastraszyć ani zniechęcić Jamie czy wzbudzająca postrach Helen. Bohaterowie są dużym plusem na korzyść „Erebosa”.

            Jeśli chodzi o akcję powieści trzeba przyznać, że raczej się nie nudziłam przy lekturze, dzieje się dość dużo, a wydarzenia następują po sobie w niewielkich odstępach czasu. Spora część książki, bo aż 1/3 jej objętości, poświęcona jest nie rzeczywistości, a światu gry komputerowej, co nie każdemu może się spodobać, aczkolwiek mi szczególnie nie przeszkadzało, jednak czasem czułam się znudzona, bo nie pasjonuje mnie ten temat. Zakończenie także nie do końca mnie usatysfakcjonowało, było jakby żywcem wyjęte z powieści akcji, nie pasowało mi do klimatu książki. To tyle jeśli chodzi o wady, nie ma ich dużo, ale o wszystkim trzeba wspomnieć. Język książki i styl jest prosty w odbiorze i uprzyjemnia lekturę, nie mamy tu zawartych wielu opisów przyrody i otoczenia, choć w świecie gry trochę takich też się znajdzie, dzięki czemu jest bardzo realistycznie.

           „Erebosa” polecam w szczególności miłośnikom gier komputerowych, głównie chłopcom, zarówno tym starszym jak i młodszym, jednak nie tylko, bo pomimo tego, że ja sama wielbicielką takich rozrywek nie jestem, to jednak książka przypadła mi do gustu. Choć jej klimat nie jest tak mroczny i przyprawiający o dreszczyk emocji, to powieść intryguje i wciąga, nawet nie zauważycie, jak szybko dotrzecie do końca, choć objętość wynosi około 450 stron. Bohaterowie także są ciekawi i dopracowani, mogę tylko zachęcić do przeczytania.

"Erebos" - Ursula Poznanski

Moja ocena: 8/10
                     
                                                    Za egzemplarz recenzencki dziękuję: 

                                       

środa, 22 lutego 2012

"Numery. Czas uciekać." - Rachel Ward

                Jem, jako córka nieżyjącej już narkomanki, ciągle zmieniająca miejsce zamieszkania, szkołę i rodzinę zastępczą, niepotrafiąca się przystosować do nowego otoczenia i popadająca w konflikty z prawem, nie ma łatwego życia. Swoim domem może nazywać przydzielone jej przez opiekę społeczną miejsce u Karen, która opiekuje się także dwójką bliźniaków.  Nie ma przyjaciół, ale też nie szuka takowych, woli samotność i unikanie innych ludzi, nie bez powodu jednak. Dziewczyna widzi w oczach każdej napotkanej osoby specyficzny numer. Dzieje się tak od kiedy przyszła na świat, chociaż na początku nie rozumiała znaczenia dziwnych cyfr, myślała, że są one widzialne dla każdego. Zmieniło się to po śmierci jej matki, gdy znalazła ją martwą w sypialni po przedawkowaniu narkotyków, a potem ujrzała wpisaną w papierach datę zgonu – tę samą, którą wyczytała dawno temu w jej oczach. Od tej chwili już wiedziała – może przewidzieć kiedy umrze każdy, kogo spotka na swej drodze. Ta umiejętność nigdy nie była dla niej darem, traktowała ją jako przekleństwo.
                  
                Jak już wspomniałam, Jem stara się unikać ludzi, ale kto by chciał spojrzeć na swojego najlepszego przyjaciela wiedząc, że jego chwile są policzone? Dziewczyna jest więc bardzo samotna, jednak do czasu, bo gdy pewnego dnia, nie pierwszy już raz opuszczając zajęcia w szkole udaje się do „swojego miejsca”, spotyka tam Pająka. Bardzo ruchliwy i bezpośredni chłopak, który zdaje się nie wiedzieć o czymś takim jak prywatna przestrzeń, budzi w niej nieokreślony niepokój. Nie można powiedzieć, żeby był natrętny czy niesympatyczny, jest po prostu dziwny i lepiej trzymać się od niego z daleka. Tak więc zamiast się zaprzyjaźnić z kimś, kto okazał jej zainteresowanie, Jem ucieka coraz dalej: i na zewnątrz, ulicami Londynu i wewnętrznie, w głąb swojej samotności. Jednak Pająk się nie zraża i w końcu osiąga swój cel: wkrótce po pierwszej rozmowie nastolatki zaczynają trzymać się razem i spędzać wiele czasu w swoim towarzystwie. Gdyby nie trudna rzeczywistość w jakiej żyją można by ich nazwać papużkami nierozłączkami. Jednak niebawem sytuacja się komplikuje, gdy zostają podejrzanymi o atak terrorystyczny na London Eye. Teraz jedynym wyjściem jest ucieczka…
               
                 „Numery. Czas uciekać” to książka młodzieżowa będąca pierwszą częścią serii, z dwoma głównymi wątkami: fantastycznym i miłosnym. Jeśli mowa o tym pierwszym to dotyczy on tylko nadprzyrodzonej i niemożliwej do wyjaśnienia w racjonalny sposób umiejętności Jem, czyli czytania z oczu mijanych ludzi. Jednak poza tym wizja rzeczywistości w powieść autorstwa Rachal Ward daleka jest od typowego świata fantastycznego, gdzie na każdym kroku spotykamy różne magiczne postacie, takie jak wróżki, czarownice, demony, upadłe anioły, wampiry czy wilkołaki. W „Numerach” przedstawiono samo życie i to nie szczęśliwe, dostatnie i wygodne lub nawet wiedziona przez przeciętnego śmiertelnika, a ubogie, trudne, wypełnione cierpieniem i ludzką krzywdą, czyli świat osób adoptowanych, bezdomnych, pozbawionych zainteresowania ze strony rodziny lub jej samej, wychowanych przez ulicę. Osób, które porządni ludzie omijają z daleka i winią za wszelkie zło, jakby to oni sami wybrali sobie taki los. Co do wątku miłosnego nie zdradzę szczegółów, żeby nie odbierać Wam frajdy, ba, nie wyjawię nawet, kogo połączy uczucie. Mogę tylko wyznać, że mnie samą bardzo zaskoczyło to co się wydarzyło w pewnym momencie, naprawdę, tego to ja się nie spodziewałam w żadnym razie!
                 
                Po lekturze „Numerów” mam pozytywne wrażenia co do ich bohaterów, nie są oni puści i nijacy, czyli nudni jak w niektórych książkach. Są to natomiast silne osobowości i w większości trudne charaktery, przedstawione przez autorką  w tak przystępny sposób, że stali mi się bliscy i mocno przeżywałam wraz z nimi chwile radości i smutku. Mimo że nie mieli oni łatwego życia potrafili walczyć o szczęście i robić wszystko co było w ich mocy, by zmienić swój los. Za to jestem im wdzięczna, że wykazali się taką odwagą i determinacją, potrafili postawić wszystko na jedną kartę i zaryzykować. Jem to zbuntowana dziewczyna, która nie potrafi znaleźć sobie miejsca w świecie, a jej „dar” tylko jej to utrudnia. Ma ciężkie życie, a mimo to nie próbuje szukać sobie oparcia, powiernika, przyjaźń znajduje przypadkowo i wbrew swojej woli w osobie Pająka. Właściwie chłopak ma imię Terry, ale wszyscy używają jego przezwiska, które nie bez przyczyny jest jakie jest. Pająk jest czarnoskóry, ma 190 cm wzrostu przy bardzo chudej sylwetce, a w dodatku nie potrafi choćby przez chwilę usiedzieć w jednym miejscu, ciągle podryguje, podskakuje w miejscu, macha rękami i trzęsie głową, pewnie wiele osób podejrzewa u niego niestwierdzone oficjalnie ADHD. Oto sylwetki tych głównych bohaterów, mamy jeszcze kilku pobocznych, choć nie jest ich wielu. Na ich tle wyróżnia się przede wszystkim Val, babcia Pająka o oryginalnym stylu i podejściu do życia. To starsza pani, która kopci jednego papierosa za drugim, pozwala wnukowi opuszczać lekcje i potrafi wyczuwać aury ludzi, które widzi w postaci różnych kolorów. Sprawia wrażenie osoby twardej i silnej, ale bardzo kocha Terry’ego i troszczy się o jego dobro.
                 
                 Powieść bardzo mnie wciągnęła, wręcz w niej przepadłam, akcja pędzi naprzód nie dając czasu na złapanie oddechu, wciąż dzieje się coś nowego i zaskakującego. Może nie ciągle, ale jednak nie da się od „Numerów” oderwać, tam nawet marsz polnymi drogami przez dwójkę bohaterów wydaje się szalenie interesujący. Ciągle miałam zamiar w końcu przerwać lekturę, bo naprawdę już była na to pora, ale nie mogłam. Obiecywałam sobie, że przeczytam jeszcze chociaż jeden rozdział, ale i tak nie mogłam na tym poprzestać. Rozdziały są krótkie i jest ich wiele, gwoli prawdy przyznam, że nudziłam się tylko przy jednym, gdzie akcji było mniej niż przy pozostałych. Styl powieści jest prosty w odbiorze co uprzyjemnia czytanie,  jest i wartka akcja i opisy, które są jednak  ciekawe i nie na tyle długie by nas znużyły. Narratorem pierwszoosobowym jest Jem, która opowiada o wydarzeniach z przeszłości. Język w książce jest  potoczny i nieskomplikowany, charakterystyczny dla młodzieży żyjącej na ulicy. W związku z tym znajdziemy w książce wiele wulgaryzmów, co może być wadą dla osób lubujących się w bogatym i urozmaiconym języku.
               
                 „Numery” to powieść młodzieżowa z wątkiem fantastycznym, opowiadająca o szukaniu swojego miejsca w świecie, odnajdywaniu się w ciężkiej rzeczywistości i  radzeniu sobie z przeciwności losu dzięki ważnej roli, jaką odgrywają miłość i przyjaźń. W tle mamy także przedstawione realia życia najbiedniejszej warstwy ludności, można by rzec- marginesu społeczeństwa. Zachęcam do przeczytania, gdyż fabuła jest ciekawa, główny motyw znania dat śmierci  oryginalny, a powieść naprawdę wciąga. Poza tym bohaterowie są sympatyczni i realistyczni,  a prosty język i lekkie pióro pisarki uprzyjemniają lekturę.
            
Moja ocena: 8/10