Jeżycjadę zaczęłam czytać w 6
klasie podstawówki. Na rynku znajdowało się wtedy już chyba 16 tomów, które pochłaniałam
w tempie zawrotnym. Ciepła atmosfera, panująca w domu Borejków, zachęcała do
przebywania tam jak najdłużej. Obserwowałam jak bohaterowie zmieniają się,
odchodzą, pojawiają się nowi. Wciąż z niezmiennym entuzjazmem i radością
otwierałam kolejne tomy. Aż w końcu nadszedł czas, gdy trzeba było czekać, chociażby
na „Sprężynę”, która teraz spogląda na mnie z półki. Przeczytałam szybko i
pozostała tylko odległa perspektywa nowej książki. Na „McDusię” przyszło mi
czekać prawie 4 lata, a przez ten czas nie raz wracałam do Jeżycjady i
wspomnień z nią związanych. Jednak w końcu nadeszła chwila, gdy mogę zakrzyknąć
„Już jest!”.
Z przyjemnością wkroczyłam do
ośnieżonego Poznania, a potem do ciepłego domu Borejków, w którym szykowano się
akurat do zbliżającego się wielkimi krokami ślubu Laury. Tak, Tygrys zmienił
się w grzecznego kotka i znalazł miłość swojego życia. Jednak każdy kto zna
Borejków wie, że nad ślubami w tej
rodzinie ciąży fatum, dające o sobie znać w najmniej pożądanych chwilach. Tym
razem ma być perfekcyjnie i bez żadnej wpadki... Wy też w to nie wierzycie,
prawda? A co jeszcze się zmieniło? Do Poznania przybyła córka Kreski, McDusia,
która od początku będzie zabiegała o względy Józinka, a tą z kolei zauroczony będzie
Ignacy Grzegorz. Przyjazd Trolli, zapomniany prezent i człowiek, który nie
umiał kochać, to przedsmak wspaniałej przygody. Nie zabraknie wybuchów śmiechu,
wzruszeń i refleksji, tak charakterystycznych dla Jeżycjady. Aż łza się w oku
zakręci i nie tylko z sentymentu do bezkonkurencyjnej serii.
Trochę szkoda, że podróż dobiegła
końca tak szybko, że trzeba zacząć żyć własnym życiem, a nie perypetiami
Borejków. Oby „Wnuczka do orzechów”, pojawiła się wcześniej, niż za 4 lata. A
co jeszcze na temat „McDusi” mogę powiedzieć? Podobała mi się bardziej niż poprzednia
część i uważam, że warto było tyle czekać. Musierowicz skupiła się na moich
ulubionych bohaterach: Józinku, Laurze, Gabrieli. Za Ignacym Grzegorzem nie
przepadam, a zdarzeń z jego udziałem było sporo, ale nie można mieć wszystkiego.
Tytułowa bohaterka także mnie do siebie zniechęciła na początku, co trochę
zmieniło się z czasem. Podczas lektury uśmiech pojawiał się na mojej twarzy za każdym
razem, gdy na scenę wkraczał Bernard, ten sympatyczny brodacz nie ma sobie
równych. Oczywiście było kilka scen odrobinę smutnych i skłaniających do
zastanowienia się, są one nieodłącznym elementem Jeżycjady i silnie na mnie
działają. Chyba każdy wielbiciel serii wie, że „McDusia” to lektura obowiązkowa,
która znowu wciąga do cudownego świata, gdzie ludzie wysyłają sygnały dobra,
sztuka czytania nie zanika, a miłość do końca życia istnieje. Polecam z całego
serca, a Ci, którzy jeszcze nie mieli żadnego tomu w rękach, niech czym prędzej
zabierają się za „Szóstą klepkę”.
"Bije zegar godziny, my wtedy mawiamy: - Jak ten czas szybko mija! A to my mijamy."
Ja skończyłam na Tygrysku i Róży, ale myślę co by znów powrócić do Jeżycjady i od początku znów wszystko przeżyć!
OdpowiedzUsuńJuż bym chciała czytać, uwielbiam Jeżycjadę, ale muszę się na razie powstrzymać od kupna, bo zbliżają się moje urodziny i coś czuję, że miałabym zdublowaną książkę w domu:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Jeżycjadę, McDusię czytałam i bardzo mi się podobała :) Też mam nadzieję, że "Wnuczka do orzechów" pojawi się jak najszybciej, bo 4 lata to bardzo długo... :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! :D Ja przeczytałam tylko kilka tomów, ale mam zamiar to nadrobić. ;3 Będzie ciekawie nie powiem z tymi 19 częściami. xD
OdpowiedzUsuńNie mam żadnych wątpliwości co do tego, że za jakiś czas trafi ona w moje ręce :) Cieszę się, że przypadła Ci do gustu ta lektura. Muszę się z Tobą zgodzić, że Ignacy Grzegorz jest postacią bardzo irytującą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiestety, ale przeczytałam tylko kilka tomów Jeżycjady. A szkoda. Mam zamiar to nadrobić:)
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać
OdpowiedzUsuńJeżycjadę czytam "skokami" od ponad dwudziestu lat, a "McDuasię" też mam w planach :)
OdpowiedzUsuńJa za Musierowicz nie przepadam, jedynie "Kwiat kalafiora" mi się podobał, więc po "McDusię" na pewno nie sięgnę :(
OdpowiedzUsuńMam ogromne zaległości z książkami pani Musierowicz - czytałam tylko jedną. Koleżanka mnie męczy, żebym kiedyś sięgnęła po Jeżycjadę i pewnie to zrobię ;))
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nie czytałam żadnej książki z tej serii:( Ostatnio jednak przeczytałam tyle pozytywnych opinii, że w końcu muszę to zmienić;)
OdpowiedzUsuńMam w planach. Czytałam ostatnio, że na forach zawrzało na temat tej książki, gdyż jest tam podobno jakaś scena dotycząca przemocy ze strony mężczyzn, która według autorki jest dopuszczalna.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, o jakiej scenie mowa, mogę się jedynie domyślać. Ale nie powiedziałabym absolutnie, że autorka dopuszcza przemoc! Wydaje mi się, że chodziło raczej o to, że jednemu człowiekowi nie uda się naprawić całego świata.
UsuńPrzyznam, że zawsze byłem ciekawy tego ciepła Jeżycjady. Nie wiem, czy to na pewno mogłoby mi się spodobać, ale po tej recenzji nabrałem ochoty na taką powieść :)
OdpowiedzUsuńja to w ogóle czytałam to jakoś nie po kolei, przerywałam szukania kolejnych tomów na kilka lat i ogólnie to już zapomniałam wątek ;)
OdpowiedzUsuńJeżycjadę posiadam prawie całą, ponieważ moja mama ją uwielbia : ) Muszę się w końcu wziąć za jej lekturę :D
OdpowiedzUsuńJeżycjada jest mi zupełnie obca :) Książki nigdy nie wpadły w me ręce. Póki co nie żałuję. Mam masę ciekawych książek na oku :)
OdpowiedzUsuńaaaa kocham panią Musierowicz <3 obecnie czytam po raz enty "Kwiat Kalafiora" :D
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na "Wnuczkę do orzechów"!
"Kwiat kalafiora" jest świetny! Ale chyba najbardziej lubię "Idę sierpniową" :D
UsuńWstyd się przyznać ale nie czytałam nic pani Musierowicz. Wychowałam się na Montgomery i Szklarskim.
OdpowiedzUsuńJeżycjadę czytałam bardzo dawno temu (jak byłam w podstawówce i gimnazjum) :P Jednak wszystkie części wspominam z wielkim sentymentem, więc z chęcią nie tylko poznam kolejne tomy, ale odświeżę swoją znajomość także z poprzednimi :D
OdpowiedzUsuńsama też niedawno zrecenzowałam "McDusię", warto było czekać, choć wolę raczej poprzednie części ;)
OdpowiedzUsuńTeż przywiązana jestem o wiele bardziej do Józinka, jednak nie uważasz, że Ignacy Grzegorz troszkę znormalniał? Tak inny się zrobił ostatnio. Przynajmniej nie wywoływał we mnie morderczych uczuć;) Jednak, jak zwykle Bernard przeszedł samego siebie (co prawda, sukienka mnie nie doprowadziła do łez, ale tort był świetny). I kochana Gieniusia przelotem się pojawiła (i Wierzyński). Miło się zrobiło. A "Wnuczki do orzechów" już wypatruję.
OdpowiedzUsuńTak, uważam że zrobił się bardziej do zniesienia. Jakaś przemiana, nawet dziewczynę poderwał! ;) A Bernard jest świetny, zawsze poprawia mi humor :D
UsuńUwielbiam Jeżycjadę, więc na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuń