Julia to młoda, szczęśliwa kobieta. Ma wspaniałego chłopaka,
przyjemną pracę, dobrych przyjaciół i całe życie przed sobą. Sielanka trwa
jednak do czasu, gdyż pewnego dnia do dziewczyny przychodzi bukiet kwiatów od
tajemniczego wielbiciela. Zaczyna się niewinnie i nic nie zwiastuje
nadchodzących mrocznych dni. Adorator coraz bardziej się rozkręca, wysyła
najpierw romantyczne, potem coraz bardziej natarczywe i agresywne smsy, głuche
telefony stają się codziennością. Mężczyzna żyje w przekonaniu, że Julia darzy
go wielkim uczuciem, a tymczasem dziewczyna nawet nie zna jego tożsamości.
Nadchodzi czas, by z problemów zwierzyć się chłopakowi, przyjaciołom i
rodzinie, dziewczyna wciąż wierzy w pokojowe zakończenie sprawy.
„Cichy wielbiciel” to powieść polskiej autorki, Olgi
Rudnickiej, przedstawiająca zjawisko stalkingu oraz niezrozumienie, z jakim
spotyka się ofiara takiego dręczenia. Pisarka pokazuje polskie realia sprzed
kilku lat, kiedy jeszcze prawnie nie było takiego pojęcia jak „stalking”, a już
na pewno nie było ono przestępstwem. Główna bohaterka książki była więc zdana
całkowicie na siebie, bała się nawet zwierzyć swoim znajomym i ukochanemu. W
końcu musiała jakoś ściągnąć na siebie uwagę tajemniczego wielbiciela, kto wie,
może to nawet jej kochanek? Przecież nikt nie zainteresuje się zupełnie obcą
kobietą bez powodu. A że Julia twierdzi, że nie wie kto to jest? Pewnie coś
ukrywa, musi wiedzieć, każdy by wiedział.
Z takimi opiniami spotyka się główna bohaterka, co powoduje,
że jeszcze bardziej zamyka się w sobie i odcina od bliskich. Myślę, że autorka
podołała opisowi ofiary, myśli rodzących się w jej głowie i zmieniającej
kondycji psychicznej, reakcje Julii nie wydają się przesadzone czy
nienaturalne. Jednak stalking to uporczywe gnębienie, które przejawia się przez
cały czas prawie tak samo, to powtarzające się do znudzenia setki, tysiące
smsów, głuchych telefonów i bukietów kwiatów, a kiedy nie dzieje się nic
nowego, trudno jest opisać to w ciekawy sposób. Skutkiem tego książka stała się
monotonna, niekiedy na kilku stronach pod rząd pojawiały się jedynie krótkie
treści smsów albo co gorsza cały czas jedno zdanie będące słowami piosenki
sygnalizującej nadchodzące nieodebrane połączenie. Zbyt wiele było takich nic
niewnoszących wstawek, a za mało treści.
Podobałoby mi się przedstawienie wydarzeń z perspektywy
ofiary i oprawcy, gdyby tożsamość tajemniczego wielbiciela pozostała nieznaną,
a jego ujawnienie było zaskoczeniem na końcu książki nie tylko dla Julii, ale
też czytelnika. Niestety w „Cichym wielbicielu” od początku wiemy kto jest
tytułową postacią, co mija się z celem, zmniejsza napięcie, likwiduje element
niepokoju i uniemożliwia samodzielne poszukiwanie rozwiązywania.
Czytając książkę o takiej tematyce liczyłam bardziej na
mroczny thriller, tymczasem autorka przedstawiła temat jakby był to dokument,
czyli fakty na temat zjawiska, objawy, reakcje społeczeństwa. A gdzie emocje?
Mnie najbardziej ich brakowało, przecież taka książka powinna mną wstrząsnąć,
zaniepokoić, zapaść głęboko w pamięć. Gdy czytałam „W najciemniejszym kącie”,
która to książka opowiadała o nerwicy natręctw i gnębieniu głównej bohaterki,
lektura wywoła we mnie masę emocji, dreszcze i związała z bohaterami. Tymczasem
przy „Cichym wielbicielu” nic takiego nie czułam, książka była dość ciekawa,
szybko ją przeczytałam, ale na tym się kończy. Po tylu pozytywnych opiniach
nastawiłam się na coś genialnego i srogo się rozczarowałam.
Moja ocena: 6/10
Ja również czytałam wiele dobrego o tej książce. Twoja recenzja pozwoliła mi spojrzeć na nią nieco inaczej. Szczerze mówiąc zastanawiałam się nad kupnem, była to pozycja nr 5 na mojej liście do kupienia. Teraz nie wiem, czy warto. Chyba przesunę ją w dół listy :)
OdpowiedzUsuńO Rudnickiej sporo słyszałam, wiele osób chwali jej twórczość. Ale ja jakoś nie mogę się zmusić do lektury jej dzieł. Może kiedyś :).
OdpowiedzUsuńA mnie książka bardzo się podobała, szczególnie to jak autorka ukazała relację Julia - stalker, myślę, że to jedna z lepszych książek autorki, choć wszystkich jeszcze nie czytałam:)
OdpowiedzUsuńPosiadam całkiem sporo książek Olgi Rudnickiej, tej niestety mi jeszcze brakuje, ale kiedyś i ona trafi w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńDostałam w prezencie, ale jeszcze nie miałam okazji jej czytać. Mam nadzieję, że spodoba mi się bardziej niż Tobie, bo wiele sobie po niej obiecuję :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie emocji było sporo, chociaż sądzę, że autorce po części należało głównie na przedstawieniu tego tematu z perspektywy ofiary, niekoniecznie też oprawcy. Ale to prawda, powieść by jeszcze więcej zyskała, gdyby wprowadzono taki zabieg.
OdpowiedzUsuńMi książka bardzo się podobała, zresztą jak i inne książki autorki której jestem wielbicielką :)
OdpowiedzUsuńZ Olgą Rudnicką zapoznałam się przy okazji powieści "Natalii 5", która zresztą bardzo mi się podobała. W planach miałam również i tę książkę, choć myślałam dotąd, że jest jednak nieco lepsza.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem te natarczywe smsy i uparte powtarzanie jednego zdania piosenki to świetny zabieg - jeśli denerwują czytelnika to wyobraź sobie co przeżywała bohaterka... A tożsamość cichego wielbiciela dla mnie pozostała niewiadomą do samego końca, więc mnie się całość baaaardzo podobała :-)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie odnajduję się w takich klimatach
OdpowiedzUsuńWiele już słyszałam o tej autorce, po tę książkę z pewnością sięgnę
OdpowiedzUsuńTeż myślałam ze to będzie typu thriller, ponieważ na tego typu akcje liczyłam. Ale po twojej recenzji stwierdziłam że sobie ją opuszczę. :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie książka jest naprawdę dobra. Te liczne powtórzenia były według mnie bardzo dobrymi wstawkami, bo wywoływały irytację, taką samą jaką odczuwała bohaterka :) Jeśli chodzi o brak emocji, to dla mnie była ich wystarczająca ilość :) ale wiadomo, że każdy ma inne odczucia. Możliwe, że moje podejście jest wynikiem tego, że rzeczywiście nie nastawiałam się na jakiś mocny thriller, a po drugie rzadko zdarza mi się czytać dobre książki polskich autorek, dlatego ta była dla mnie tak ciekawa i uważam Rudnicka za błyszczącą gwiazdę polskiej literatury :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo mi się ta książka podobała. Pod względem wydarzeń, jak i samej fabuły. Pochłonęłam ją w jedną noc ;)
OdpowiedzUsuń