Stephanie
Plum pracuje jako łowczyni nagród w firmie poręczycielskiej, czyli zajmuje się
aresztowaniem i doprowadzaniem do sądu
osobników, którzy w odpowiednim terminie nie doprowadzą się sami. Oznacza to
bójki i zabawę w podchody z typami spod ciemnej gwiazdy. Aktualnie jeden
szczególnie daje jej się we znaki, po tym jak przeszkodziła mu w lanchu. Poza
tym Stephanie podjęła się zlecenia powierzonemu przez sąsiadkę. Córka i wnuczka
starszej pani zaginęły, a tej sytuacji miało zapobiec zabezpieczenie w postaci
domu. Teraz chce go zabrać były mąż Evelyn. Stephanie musi więc jak najszybciej
dowiedzieć się o miejscu pobyty kobiety i jej córki. Jej przeciwniczką jest
stojąca po drugiej stronie barykady Kobieta- Kot, czyli świetna tropicielka, a
przy tym była partnerka pociągającego Komandosa. Stephanie jest z nim w
bliskich stosunkach, ale nie obraziłaby się, gdyby były one jeszcze bliższe.
„Ósemka
wygrywa” autorstwa Janet Evanovich to ósma część serii o przygodach Stephanie
Plum. Książka, nazywana przez wtajemniczonych „Śliwką” to humorystyczno-
detektywistyczna opowieść, a przynajmniej takie zaklasyfikowanie jest
najbliższe prawdzie. Zabawne perypetie głównej bohaterki i jej przyjaciół
okraszone są zagadką kryminalną, inną w każdej części. Oczywiście nie jest ona
tak rozbudowana i nieprzewidywalna jak w prawdziwym kryminale, ale jakiś motyw
przewodni fabuły musiał być. Bo w gruncie rzeczy książka nie oferuje więcej niż
kilka zabawnych zdarzeń.
„Ósemka
wygrywa” należy do grupy powieści „o niczym”, która śmieszy i odpręża, ale nie
ma żadnego przesłania i nie porusza tematów typu miłość, przyjaźń, nie promuje
odpowiednich wartości. Bo trudno mówić o miłości, gdy chodzi o flirty Stephanie
Plum. Przeszkadzało mi to spłycenie historii, bo jednak wolę książki, których
fabuła do czegoś prowadzi. Nawet w przypadku „52 powodów” mogłam być zadowolona
z zakończenia, uśmiechnąć się pod nosem i uznać, że nie zmarnowałam czasu.
Natomiast jeśli chodzi o Śliwkę, zabrakło mi czegoś, dzięki czemu historię Stephanie
bym zapamiętała. Niby niedawno skończyłam lekturę, a już wiele z niej nie
pamiętam. Język powieści jest potoczny, aż za bardzo, ale dobrze wpisuje się w
klimat książki.
Czytelnicy
lubią serię autorstwa Janet Evanovich ze względu na specyficzny humor. Według
mnie jest to typowy humor seriali, w którym śmiech w tle ma przypominać o tym,
że my też powinniśmy być rozbawieni. Albo raczej humor komedii, w których
śmieszyć nas mają brzydkie słowa i niewybredne porównania. Niestety, takie są
moje odczucia. Oczywiście książka potrafiła mnie rozśmieszyć, ale pozostało
niemiłe wrażenie, bo taki humor do mnie nie trafia. Rozumiem, że jest to typowe
czytadło, które nie wymaga żadnego wysiłku intelektualnego, ale jednak
rozczarowało mnie, że książka nie ma żadnej wartości, nawet takiej podstawowej,
emocjonalnej. Była dla mnie po prostu „pusta”. Chyba komedie bez puenty nie są
moim powołaniem.
Moja ocena: 5/10