Zapoczątkowana przez braci Grimm historia Kopciuszka to motyw często wykorzystywany w literaturze i filmie, warto wspomnieć chociażby o bajkach dla dzieci produkowanych przez Walt Disney czy licznych opowiadaniach i książkach bazujących na tej opowieści. Jednak choć podobnych dzieł powstaje wiele, zwykle autorzy nie oddalają się poza pierwotną koncepcję, przedstawiającą historię biednej dziewczyny, która wzbudza zainteresowanie przystojnego księcia. Autorka Sagi Księżycowej poszła nieco dalej, dziewczynę zastępując cyborgiem, a czas akcji przenosząc o dobre setki lat w przyszłość. Podobieństwa? Cinder ma problem ze swoją stopą, która dawno temu stała się za mała, a jej macocha jest zbyt skąpa, by kupić jej nową. Brzmi abstrakcyjnie? Cóż, w Nowym Pekinie cyborgi nie są obiektem powszechnego uwielbienia, ale spotyka się je nierzadko. Odgrywają ważną rolę w poszukiwaniu lekarstwa na śmiertelną chorobą, która budzi powszechną panikę.
Jest więc
Kopciuszek będący cyborgiem, nie może też zabraknąć przystojnego księcia! Reprezentuje
go Kai, który poznaje Cinder prosząc ją o naprawę swojego androida, dziewczyna
jest bowiem mechanikiem i to nie byle jakim, bo sławnym na całe królestwo.
Tylko czekać, aż dziewczyna dostanie na zaproszenie na bal, tak to w końcu było
w baśni. Przeciwności na drodze do szczęścia Cinder stanowią jej macocha wraz z
córką. Kobieta wykorzystuje dziewczynę, zarabiając pieniądze jej pracą, a i tak
traktuje ją jak gorszą istotę. Sytuacja zaognia się jeszcze bardziej, gdy zła
macocha obwinia Cinder o nieszczęście, która spotyka jedną z jej córek.
W Sadze
Księżycowej pojawia się wątek niewystępujący w tradycyjnej wersji. Mianowicie
Ziemianie obawiają się wojny z mieszkańcami Księżyca, zwanymi Lunarami. Ich
czary zdolne są mieszać ludziom w głowach, a królowa Levana to zło wcielone. Prowadzone
są co prawda negocjacje mające na celu zawarcie pokoju, ale Lunarka jest nieustępliwa
i stawia ostre żądania. Co ma zrobić następca tronu, gdy żadna decyzja nie jest
właściwa? Marissa Meyer znacznie przekształciła znaną nam historię Kopciuszka,
zmieniając wizerunek słodkiej i romantycznej bajki za pomocą całkowicie innego
świata przedstawionego. Nie ma białego pałacu, karety, wróżki i zgubionego
pantofelka, jest za to współczesność, technologiczny rozwój, proteza stopy i
rozpadający się samochód. Taka wersja podoba mi się dużo bardziej.
Wadą książki jest jej duża przewidywalność.
Niby nie wiemy, jakie będzie zakończenie historii, ale rozwiązania
najważniejszego wątku można się domyślić z łatwością, mi się to udało niemal na
samym początku. Towarzyszące zakończeniu rewelacje w ogóle mnie więc nie
zaskoczyły, choć co stanie się dalej z Cinder, nie wiedziałam. Początkowo nie
mogłam się w powieść wdrożyć, bo specjalnie mnie nie zaciekawiła, ale ani się
obejrzałam, a już było po lekturze. Czyta się szybko, co jest zasługą nie tylko
przystępnego, choć niewyróżniającego się języka, ale także dużej czcionki,
która niestety może być denerwująca. Gdyby zastosować standardowy rodzaj i
rozmiar, książka byłaby znacznie cieńsza.
Cinder to
ciekawa adaptacja historii o Kopciuszku. Wizja świata w przyszłości, nowoczesnego
i zmechanizowanego, ale wciąż borykającego się z zarazą intryguje. Temat śmiercionośnej
choroby jest mało oryginalny, bo pojawia się w co drugiej dystopii, ale za to konflikt
między planetą Ziemią a Lunarami to zupełnie inna bajka. Cinder nie zauroczyła
mnie, choć czas z książką uważam za mile spędzony. Dużo bardziej jestem ciekawa
przedstawionej przez Meyer wersji opowieści o Czerwonym Kapturku, z którą
wkrótce planuję się zapoznać.
Moja ocena: 7/10
Ciągle zastanawiam się czy sięgnąć po tę książkę. Brzmi zachęcająco, ale boję się, że zawiodę się na niej i będę żałować wydanych pieniędzy. Może lepiej poczekam, aż dostaną ją w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńSzukam jej po bibliotekach, ale nie umiem jej znaleźć. Chyba będę musiała ją w końcu kupić, bo wydaje się interesująca.
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
ja także domyśliłam się rozwiązania tej najważniejszej tajemnicy, ale nie przeszkadza mi to w uwielbianiu Cinder. w końcu to baśń, one są przewidywalne;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że jeden z głównych wątków był niesamowicie przewidywalny, niemniej jednak książka mi się spodobała :) Właśnie zamówiłam "Scarlet" i pozostaje mi tylko czekać aż sklep skompletuje moje zamówienie i je wyśle :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, (mimo, że niesamowicie przewidywalna). Ale kontynuacja jeszcze lepsza :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą książkę pomimo tego, że jest przewidywalna:)
OdpowiedzUsuńJakoś nie byłam i nie jestem do tej serii przekonana. W sumie nawet nie wiem dlaczego. Nie ciągnie mnie do niej. Będę tłumaczyć się nie czytaniem książki jej przewidywalnością ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę. A w najbliższym czasie mam zamiar zabrać się za jej kontynuację :D
OdpowiedzUsuńPoszukuję jej, jednak jak na razie bezskutecznie
OdpowiedzUsuńA ja właśnie uważam, że ta baśniowa przewidywalność to cudowny urok "Sagi księżycowej". Myślę, że w drugiej części ten zabieg bardziej Ci się spodoba, bo w "Scarlet" pani Meyer dała czadu!
OdpowiedzUsuńA recenzja bardzo ładnie napisana :) Podoba mi się ^^
Czytałam i mogę się z godzić z Twoją recenzją ;)
OdpowiedzUsuńNie znam tej sagi i mam trochę mieszane uczucia. Ale nie mówię nie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń