Podczas gdy komisarz Patrik Hedstrom usiłuje uporać się z
problemami w domu, uspokoić kilkumiesięczną córeczkę i odciążyć trochę jej
matkę, rybak wypływający nieopodal na połów znajduje zaplątane w sieci ciało
dziewczynki. Po identyfikacji okazuje się, że jest nią dziecko znajomych
Patrika i Eryki, które prawdopodobnie utonęło wybrawszy się samotnie nad morze.
Gdy osobiście zna się ofiarę, sytuacja taka staje się jeszcze większym
koszmarem. Wkrótce pojawiają się nowe tropy i wszystko wskazuje na to, że
śmierć Sary nie była strasznym wypadkiem, a popełnionym z zimną krwią
morderstwem. Wychodzą na jaw kłopoty rodzinne i waśnie z sąsiadami, ale jeszcze
gorsze okażą się duchy przeszłości.
„Kamieniarz”
to trzecia z kolei część sagi kryminalnej, autorstwa szwedzkiej pisarki Camilli
Lackberg. Jej poprzednia powieść skandynawska zatytułowana „Kaznodzieja” bardzo
mnie wciągnęła i zaskoczyła, co przejawiło się entuzjastyczną recenzją.
Poprzeczka, jaką postawiłam twórczości Lackberg znalazła się więc naprawdę
wysoko. Czy pisarka udźwignęła ciężar kolejnego kryminału i stworzyła historię
równie dobrą, a może nawet lepszą? Czy ponownie zaintrygowała mnie i wciągnęła
w swój świat? Niestety, odpowiedź brzmi: nie.
Gdy
tylko wypożyczyłam „Kamieniarza” inne książki poszły w odstawkę, liczyłam na
powtórkę z rozrywki. Ciekawa opowieść kryminalna to coś, czego było mi trzeba,
a czego nie dostałam. Największą wadą był chyba słaby pomysł na fabułę.
Morderstwo dziewczynki, która rzekomo utonęła, po kilkunastu stronach
zapowiadało się interesująco, ale dalej było już tylko gorzej. Przedstawienie
tej krótkiej w gruncie rzeczy sprawy na ponad 500 stronach nie było dobrym
wyjściem, ponieważ z tego powodu całość stała się bardzo rozwleczona i nudna.
Na wartką akcję i jej ciekawe zwroty nie ma co liczyć, gdyż nie działo się
prawie nic, oprócz dogrzebania się przez policjantów do kilku informacji. Ich
waga nie zrekompensowała jednak braku jakichkolwiek interesujących momentów w
reszcie książki. Przez większość czasu komisarz Hedstrom wraz ze swymi
współpracownikami przeprowadzali jałowe przesłuchania i trwonili czas na
bezcelowe domysły. Można było zasnąć i nawet tego nie zauważyć, bo
„Kamieniarza” interesującą książką nie można nazwać z całą pewnością. Wątków z
życia codziennego, które spodobały mi się w poprzedniej części, tym razem była
za dużo. Ucierpiał na tym główny motyw, gdyż powieść Lackberg z kryminału stała
się obyczajówką z wątkiem kryminalnym.
Pozytywnym
aspektem były natomiast retrospekcje dotyczące nieznanych nam osób. Ostatecznie
te migawki z przeszłości z pozoru niezwiązanych z teraźniejszością bohaterów,
zaczęły się łączyć w logiczną całość. Tak naprawdę przez całą książkę czekałam
właśnie na nie. Szkoda tylko, że było ich tak niewiele, a przeważały nudne
kawałki ze śledztwa i życia rodziny zamordowanej dziewczynki. Dodatkowo zaczęli
mnie irytować bohaterowie, a w niektórych ich czynach nie dopatrywałam się
konsekwencji. Styl pisarki nie zmienił się od poprzedniej części, gdyby fabuła
była ciekawsza, to pewnie czytałoby się lepiej.
„Kamieniarza”
nie polecam osobom niezaznajomionym z twórczością Camilli Lackberg, gdyż po tej
raczej nieudanej powieści mogliby zrazić się do jej prozy. Odsyłam więc do
części poprzedniej, czyli „Kaznodziei”, a sama mam nadzieję, że kolejne
spotkania z sagą kryminalną Lackberg będą owocniejsza i przede wszystkim-
bardziej interesujące. „Kamieniarz” to nie jest książka, która wciąga, prędzej
zanudzi i uśpi, a w pamięć bynajmniej nie zapadnie. Gwoli prawdy, przypominam o
ciekawych retrospekcjach, które są warte uwagi. Być może oceniam tę powieść
przez pryzmat świetnego „Kaznodziei”, przy którym „Kamieniarz” wypada nieco
blado. Czytajcie albo nie czytajcie, ja swoje wrażenie opisałam jak
najdokładniej, a wybór należy do Was.
Moja ocena: 6,5/10
Baza recenzji Syndykatu ZwB