niedziela, 28 kwietnia 2013

Przedpremierowo: Odmieniec - Philippa Gregory



Philippa Gregory to historyk oraz pisarka znana z powieści historycznych, fabularyzowanych biografii. Rozgłos przyniósł jej cykl tudorowski, jednak kobieta postanowiła stworzyć coś innego, jak sama mówi, dla samej przyjemności pisania. Owocem tego postanowienia stała się seria Zakon Ciemności. Czym różni się rozpoczynająca cykl powieść Odmieniec od dotychczasowego dorobku Gregory? Otóż autorka tworzy bohaterów fikcyjnych, choć niektórzy z nich wzorowani są na postaciach autentycznych. Za to świat przedstawiony jest jak najbardziej zgodny z rzeczywistością, pisarka pokazuje sytuację w świecie wkrótce po upadku cesarstwa bizantyjskiego, ale od nieznanej nam strony. Były to bowiem czasy, gdy ludzie byli przesądni i przerażeni, spodziewali się końca świata, który miał nadejść wraz ze zdobyciem Rzymu przez Turków. 

Philippa Gregory obrazuje życie zwykłych ludzi i trapiące ich lęki. Główny bohater jest członkiem Zakonu Ciemności, wzorowanego na istniejącym naprawdę Zakonie Smoka. Podróżuje pod błogosławieństwem papieża, a jego zadaniem jest sporządzenie mapy strachu. Zajmuje się sprawami ze świata nadprzyrodzonego albo za takie uważanymi. Bada takie zjawiska jak zakonnice popadające w obłęd czy grasujące w pobliżu wsi wilkołaki. Trudno sobie wyobrazić czasy, gdy takie zdarzenia były na porządku dziennym, a wszelkie przejawy odmienności budziły nienawiść. Owym inkwizytorem jest zaledwie siedemnastoletni Luca, którego rodzina w młodości oddała do klasztoru, a z czasem chłopak otrzymał propozycję pracowania dla samego papieża. Teraz wraz z towarzyszącymi mu skrybą i przyjacielem pachołkiem zmierzają do żeńskiego klasztoru, w którym dzieją się niewyjaśnione rzeczy. Ksienią klasztoru jest z kolei Izolda, która po śmierci ojca została oddana przez brata do tego miejsca wbrew swojej woli.

Słyszałam wiele dobrego o twórczość Gregory, ale nigdy nie miałam okazji się z nią zapoznać albo raczej nie miałam ochoty zważywszy na fakt, że pisze ona powieści historyczne, które do grona moich ulubionych gatunków nie należą. Na Odmieńca się jednak skusiłam, ponieważ bohaterowie są tutaj fikcyjni, stworzeni w wyobraźni autorki, ale przede wszystkim dlatego, że świat przedstawiony jest mroczny i tajemniczy. Stworzone w wyobraźni ludzi stwory czynią lekturę niezwykłą, czasem straszną. Serwowane przez Gregory wyjaśnienia zaskakują czytelnika, jakby sam był jednym z tych zabobonnych ludzi, bojących się wszystkiego, czego nie potrafią wyjaśnić. Klimat powieści jest genialny, wielkie brawa dla autorki. Niezmiernie podobały mi się wszystkie nadprzyrodzone historie, która znalazłam w lekturze.

Ogromnym atutem Odmieńca są jego bohaterowie. Oprócz głównych postaci takich jak Luca i Izolda występują też nie mniej ciekawi bohaterowie poboczni. Genialna jest postać pachołka, czyli Freize’a, którego wypowiedzi potrafią rozbawić każdego. W tej powieści mnóstwo jest takich błyskotliwych, zabawnych dialogów i to dzięki zadziornemu charakterowi polubiłam Freize’a czy Iszrak. Dziewczyna jest egzotyczną postacią o odmiennej wierze, poglądach, umie walczyć i zrobi wszystko, by obronić swą panią i przyjaciółkę Izoldę. Bardzo polubiłam bohaterów, a w kolejnych tomach mają się pojawić kolejni, będzie ciekawie! Wiecie co jest jedyną wadą Odmieńca? Że czas przy nim mija tak szybko i ledwie się obejrzymy, a tu koniec. Zaledwie 300 stron lektury, ale przynajmniej jest ona znakomita. Gregory umie w bardzo wciągający sposób przedstawić daną historię, dlatego zamierzam sięgnąć po jej inne powieści, beletryzowane biografie.

Warto poznać „Odmieńca”, ponieważ nie tylko spędzimy przy nim przyjemnie czas, ale też poznamy kulisy życia w XV wieku. W książce nie ma miejsca na nudę, akcja mknie wartko naprzód, ale przy tym informacje na temat ówczesnych wierzeń, przesądów i zabobonów pozostają w naszej głowie, autorka potrafi rozbudzić zainteresowanie tamtymi czasami. Doskonale wykreowani bohaterowie stanowią o świetności lektury, a dialogi są zabawne i wywołują uśmiech na twarzy. Styl Gregory jest lekki i łatwy w odbiorze, czyta się przyjemnie, ale jeszcze raz podkreślam- Odmieniec kończy się za szybko. Czekam z niecierpliwością na kontynuację.

Moja ocena: 9/10

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Egmont.

sobota, 27 kwietnia 2013

Nowa Ziemia - Julianna Baggott



Kiedy nastąpił Wybuch doszło do pogromu ludzkości, większa część populacji zginęła, a część odniosła straszne obrażenia i nie chodzi tu o poparzenia, rany, utratę kończyn. Wielu ludzi zostało stopionych z przedmiotami, z którymi akurat mieli kontakt, na przykład ze słuchawkami do telefonu, lalką, kuchenką. Niektórzy w ten sposób są złączeni ze zwierzętami, a jeśli stali się przez to niebezpieczni i nieludzcy, nazywa się ich Bestiami. Niektóre osoby stąpiły się z innymi ludźmi, tworząc niebezpieczne Grupony, jak sama nazywa wskazuje poruszające się w grupach, co ułatwia im walkę i przetrwanie. Z kolei Pyły, chyba najbardziej groźne, złączyły się z ziemią i bytują ukryte pod nią, gotowi schwytać i pożreć każdego, kto znajdzie się w ich zasięgu. Te wszystkie groźne stwory żyją poza kopułą, wśród nieszczęśników, którzy każdego dnia mogą spodziewać się śmierci. Negatywnie wpływa na nich też wpływ szkodliwego promieniowania. Inaczej wygląda życie w kopule, w której przetrwała tylko elita. Wiedzie ona bezpieczne, zupełnie normalne życie, lecz jak głosi propaganda, chcą pomóc „nieszczęśnikom”. Jednak od czasu Wybuchu sprzed 9 lat, nie podjęli ku temu żadnych kroków.

Właśnie taki świat przedstawia Julianna Baggott w swojej trylogii Świat po wybuchu, której pierwszą część stanowi „Nowa Ziemia”.  Apokaliptyczna wizja świata w tej powieści jest niezwykle prawdziwa i przemawia do wyobraźni. Tylko nielicznych Czystych nie dosięgły jej skutki, ale reszta ludzkości na zawsze nosić będzie swoje piętno. Wykreowany przez autorkę świat poznajemy z perspektywy Pressii, żyjącej poza kopułą wraz z dziadkiem. Zbliżają się jednak 16. urodziny dziewczyny, kiedy to będzie ona musiała oddać się w ręce OPR i rozpocząć walkę przeciw mieszkańcom kopuły. Z kolei Partridge jest Czystym, ale nie podobają mu się poczynania ojca tyrana. Przeżywa śmierć matki i brata, chciałaby opuścić kopułę i poznać świat poza nią.

Nowa Ziemia to doskonała antyutopia, która już od pierwszych stron wprowadza czytelnika w inną rzeczywistość. Z jednej strony akcja cały czas się rozwija i nie można narzekać na zbyt wolne tempo, a z drugiej ważną rolę odgrywają opisy świata współczesnego i tego sprzed wybuchu oraz historie bohaterów. Wszystkie elementy są świetnie zrównoważone, dzięki czemu nie czekałam na ciekawsze fragmenty, ponieważ każdy akapit miał swoją wartość i przesłanie. Podczas czytania książki nie miałam chwil zwątpienia ani zastrzeżeń co do niej. Możecie powiedzieć, że takich historii jest mnóstwo, ale ta naprawdę wyróżnia się spośród nich, czego nie da się stwierdzić po samym opisie fabuły, trzeba po prostu przeczytać. Może i wątek kopuły się już pojawiał, choćby w GONE, u Kinga i zapewne też innych twórców, ale tutaj został przedstawiony w Inny sposób. Przede wszystkim kopuła została stworzona przez człowieka, ale też nie odgrywa aż tak ważnej roli, pełni przede wszystkim funkcję oddzielającą od siebie dwie grupy ludzi.

Do fabuły i akcji nie mam żadnych uwag, zostały one zgrabnie i ciekawie poprowadzone. A co ze stylem autorki? Otóż Julianna Baggott sprawnie posługuje się piórem, pisze ciekawie i obficie, ale też z klasą, czyli używa bogatego słownictwa i ładnie wyraża swoje myśli, oczywiście jak na taki gatunek powieści. Opisy łączą się z historią w taki sposób, że trudno je uznać za osobny element, przez który trzeba przebrnąć. Są częścią fabuły i podobnie jak ona wciągają i składają się na doskonałą lekturę. A fabuła niesie ze sobą mnóstwo tajemnic, autorka lubi na każdym kroku zaskakiwać czytelnika. Pojawiają się nowe wątki i odpowiedzi, których nawet nie podejrzewaliśmy. Nawet wątek miłosny nie jest w tej powieści tak oczywisty, spodziewałam się tego, co lubią czynić prawie wszystkie autorki, a jednak nie. Nawet trójkąta nie było! Podejrzewam, że zachęci to bardzo wielu potencjalnych czytelników.

Ogromną zaletą powieści są jej bohaterowie i to nie tylko ci główni, którzy zrobili na mnie nawet mniejsze wrażenie niż drugoplanowi. Ciężko mi oceniać Pressię, bo wzbudzała we mnie różne odczucia, za to Partridge’a bardzo polubiłam. Ale najbardziej zaciekawił mnie El Capitan, czyli dowódca, który stopił się podczas Wybuchu ze swoim bratem Helmudem, noszonym teraz przez niego na plecach. Polubiłam też dziadka Pressi, dziewczynę Partridga i szereg postaci, o których nie mogę wspomnieć z uwagi na to, że dopiero później pojawiaj się w powieści. Julianna Baggott stworzyła rewelacyjną historię, w której zachwyt budzą pomysł na świat przedstawiony, ciekawi bohaterowie i częste zaskakiwanie czytelnika. Polecam serdecznie, a sama nie mogę się doczekać „Nowego przywódcy”. Całe szczęście, że premiera już wkrótce.

Moja ocena: 9.5/10

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Egmont.

Świat po wybuchu:
1.Nowa Ziemia
2.Nowy Przywódca
3.Nowe Jutro

wtorek, 23 kwietnia 2013

#4. Zapowiedzi na maj


Odmieniec
Autor: Philippa Gregory
Wydawnictwo: Egmont

Siedemnastoletnia Izolda zostaje zamknięta w klasztorze, aby nie mogła dochodzić swoich praw do spadku po zmarłym ojcu. Kiedy zakonnice, nad którymi sprawuje pieczę jako przełożona, zaczynają lunatykować i zdradzać oznaki obłędu, do opactwa Lucretili przybywa młody nowicjusz Luca Vero, by na polecenie samego papieża wyjaśnić sprawę. Luca i Izolda, zmuszeni stawić czoło największym lękom świata średniowiecznego – czarnej magii, wilkołakom, szaleństwu – rozpoczynają poszukiwania prawdy, swojego przeznaczenia, a także miłości. Pierwszy tom najnowszej serii autorki Kochanic króla.




Nowy przywódca
Autor: Julianna Baggott
Wydawnictwo: Egmont

Świat po Wybuchu. Bezpieczni są tylko Czyści, żyjący spokojnie pod Kopułą. Na zewnątrz pozostali zmutowani. Partridge, syn Willuksa, dowódcy Czystych, ucieka spod kopuły, by na zewnątrz odnaleźć matkę. Dołącza do grupy Wyrzutków, na których czele stoi El Capitan. Żeby odzyskać syna, Willuks nie cofnie się przed niczym. Żeby ocalić pozostałych, Partridge będzie musiał wrócić pod Kopułę i zmierzyć się z najstraszniejszym wyzwaniem. Pressia zaś, uzbrojona tylko w tajemniczą skrzynkę ze wskazówkami, wyruszy w drogę tam, gdzie nie prowadzą żadne mapy. Jeśli tej dwójce się powiedzie – uratują świat, jeśli nie – ludzkość zapłaci przerażającą cenę…




Ogień
Autor: Mats Strandberg, Sara B. Elfgren
Wydawnictwo: czarna owca

Druga część bestsellerowego thrillera „Krąg” – historii sześciu nastoletnich czarownic z mrocznego miasteczka Engelfors. Wybrańcy rozpoczynają nowy rok nauki. Wakacje upłynęły im na pełnym napięcia oczekiwaniu na kolejny ruch demonów. Lecz teraz ku ich zdziwieniu zagrożenie nadchodzi z najmniej spodziewanej strony. Stopniowo staje się oczywiste, że w Engelfors dzieje się coś bardzo złego. Przeszłość splata się z teraźniejszością. Żywi spotykają umarłych. Krąg Wybrańców coraz bardziej się zacieśnia…




Wilczy trop
Autor: Patricia Briggs
Wydawnictwo: Fabryka słów

Istnieją na świecie rzeczy groźniejsze od wilkołaka. W górach giną turyści, a wszystko wskazuje na zdziczałego wilka samotnika.Anna Latham nie wierzy w istnienie wilkołaków. Do czasu. Pewnej nocy zostaje brutalnie zaatakowana i staje się … jednym nich – niewolnicą w stadzie dominujących samców. Uczy się pokory i nieufności. Wtedy w jej życiu zjawia się Charles Cornick, egzekutor i syn przywódcy wilkołaków Ameryki Północnej. Tym samym Anna zostaje wplątana w sytuację, która ją zdecydowanie przerasta.




Pragnienie wyzwolone
Autor: Larissa Ione
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc

Runa Wagner nie miała najmniejszego zamiaru zakochiwać się w seksownym nieznajomym, który zdawał się znać jej każde najgłębiej skrywane pragnienie. Nie może jednak oprzeć się niewiarygodnemu pożądaniu, jakie między nimi wybucha. Pożądaniu, które wygasa kiedy odkrywa jego zdradę i swoją nieodwracalną przemianę. Teraz, pełna determinacji by sprawić, żeby Shade zapłacił za transformację, która ją prześladuje, Runa wyrusza na jego poszukiwania, tylko po to, by stać się więźniem największego wroga Shade’a. Jako demon Seminus obarczony miłosną klątwą, która grozi mu wiecznym cierpieniem, Shade miał nadzieję, że Runę i jej nieodparty urok widział już po raz ostatni. Kiedy jednak budzi się w wilgotnym lochu przykuty do ściany tuż obok wściekłej i niespodziewanie potężnej Runy, uświadamia sobie fakt, że wpływ jaki na niego wywarła jest o wiele bardziej niebezpieczny niż myślał. Gdy ich porywacz rzuca zaklęcie wiążące ich jako swoich życiowych partnerów, Shade i Runa muszą rozpocząć walkę o własne życie i serca – lub ulec nikczemnym planom szaleńca.




Klątwa tygrysa. Przeznaczenie
Autor: Colleen Houck
Wydawnictwo: Otwarte

Czwarty tom bestsellerowej sagi, która podbiła serca czytelników na całym świecie! Za Kelsey, Renem i Kishanem już trzy misje wyznaczone przez boginię Durgę. Przed nimi największe wyzwanie: pełna niebezpieczeństw podróż w poszukiwaniu ostatniego daru bogini, ognistego sznura, ukrytego w pobliżu Zatoki Bengalskiej. Bohaterów czeka wyścig z czasem i konfrontacja ze złym czarownikiem Lokeshem. Zobacz, jak zło ściera się z dobrem, a miłość z lojalnością i dowiedz się, jakie jest prawdziwe przeznaczenie tygrysa.



I jak, widzicie coś ciekawego? :) Na co najbardziej czekacie?

niedziela, 21 kwietnia 2013

Reckless. Kamienne ciało - Cornelia Funke



Dwanaście lat temu Jakub odkrył świat po drugiej stronie. Wszedł do zakurzonego pokoju zaginionego ojca i przypadkiem znalazł kartkę, która zwróciła jego uwagę na lustro. Przyłożył do niego dłoń i nagle znalazł się w tym samym pokoju, który wyglądał zupełnie inaczej. Wyszedł na zewnątrz, spojrzał na wieżę, biegające wokół skrzaty, widoczne w oddali miasto i już wiedział, jaka rzeczywistość pochłonęła jego ojca. Od tego czasu często wracał do baśniowego świata, wolał go od tego, do którego faktycznie przynależał. Jednak przez te wszystkie lata nigdy nie dowiedział się niczego na temat ojca. Jakub miał także brata, który nie miał pojęcia o istnieniu świata po drugiej stronie lustra. Jednak pewnego dnia Will przez przypadek znalazł do niego drogę, co okazało się tragiczne w skutkach, bowiem chłopak został zraniony przez goyle i jego ciało zaczęło przeobrażać się w kamień. Wydaje się, że nie ma dla niego ratunku, jednak Jakub chce za wszelką cenę zapobiec działaniu zaklęcia.

Cornelia Funke to jedna z moich ulubionych pisarek, w ciemno sięgam po jej książki i jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam. Autorka pisze piękne baśnie, a nasz świat miesza się w nich z tym, w którym królują magiczne stworzenia, złowrogie czarownice, mroczne legendy i bohaterowie, którzy muszą walczyć w bitwach między dobrem a złem. Seria Reckless także przedstawia taką krainę, która kusi swym bogactwem i pięknem, ale też niesie ze sobą niebezpieczeństwo. Na Willa zostaje rzucona klątwa, której pozbycie się jest niemal niemożliwe, a nawet jeśli, za wszystko trzeba zapłacić pewną cenę. W świecie Cornelii Funke Jasiowi i Małgosi nie udaje się uciec z chatki złej wiedźmy, a Śpiąca Królewna nigdy się nie budzi. Te nietuzinkowe opowieści o krainie, w której rozgrywa się akcja, były szczyptą magii dla fabuły.

Autorce, która napisała coś tak wybitnego jak Atramentowa trylogia stawia się wysoką poprzeczkę i liczy się na serię jeszcze lepszą, a takim oczekiwaniom ciężko sprostać. Uwielbiam Atramentową trylogię, która mnie kompletnie urzekła i uważam, że jest lepsza, ale jest to też związane z grupą docelową czytelników. Tamta trylogia jest bardziej dojrzała, obszerna, a zawarte w niej liczne fragmenty skłaniające do refleksji jednoznacznie wskazują, że jest przeznaczona dla starszych czytelników. Reckless również mi się podobało, ale na razie ciężko to ocenić, ponieważ tak naprawdę część pierwsza stanowi dopiero wstęp do tej historii. Poza tym książka „Reckless. Kamienne ciało” jest cieniutka, to zaledwie 300 stron, w dodatku znajduje się w niej sporo ilustracji i niewykorzystanego miejsca. Przeszkadzała mi zbyt duża czcionka, ale młodszym czytelnikom będzie się dzięki temu lepiej czytało i właśnie te elementy wskazywałyby na to, że jest to bardziej książka dla nich.

Ponadto Reckless jest nieco bardziej naiwne niż Atramentowa trylogia. W tej serii wszystko wydaje się być czarno-białe, wybór między dobrem a złem jest oczywisty. Powieść nie zawiera bardziej refleksyjnych momentów i mądrych wypowiedzi, tak charakterystycznych dla Funke. Skupia się bardziej na szybkiej akcji i przedstawieniu wielu wydarzeń, sytuacja tutaj zmienia się jak w kalejdoskopie. Jednym może się to spodobać, innym mniej, szczególnie fanom autorki, którzy już znają ją z rewelacyjnej Atramentowej trylogii. Ale mimo że Reckless nie jest tak dobre, również mi się podobało, szczególnie pod koniec. Tak naprawdę ze względu na niewielką objętość i szybkie tempo czytania nie udało mi się zakochać w serii i jej bohaterach, ale pod tym względem kontynuacja zapowiada się lepiej.

Zdarzały się niby drobne elementy, które jednak bardzo mnie raziły i irytowały. Należał do nich zwyczaj Jakuba, który gdy mówił coś do siebie w myślach, zawsze na końcu zdania dodawał „Jakubie”. Brzmi śmiesznie i wydaje się być błahym problemem, ale strasznie mnie denerwowało. Poza tym właśnie postacie, niby są dorosłe, a jednak wydają się dziecinne i nieco naiwne. Żaden z nich jeszcze nie zwrócił mojej szczególnej uwagi, ale mam już jedną kandydatkę. Wszystkie zauważone przeze mnie minusy książki są związane z tym, że jest ona adresowana do młodszych nastolatków. Ci, którzy już zasmakowali w „Atramentowej trylogii” mogą się poczuć rozczarowani po lekturze Reckless. Nie spodziewałam się, że natknę się na to u Funke, ale raził mnie też sztuczny miłosny trójkąt, a chyba nawet czworokąt, którego oczywiście spodziewałam się jeszcze zanim autorka go faktycznie wprowadziła.

W Reckless podobał mi się za to obraz świata przedstawionego. Autorka ciekawie go opisywała, choć zbyt powściągliwie jak dla mnie, ale plusem są historie na temat magicznych przedmiotów i ich pochodzenia, legendy tej krainy, mieszkające w niej stworzenia. Świetne było też wykorzystanie motywów ze znanych baśni, liczę na więcej w kontynuacji. Stworzonych z kamienia goyli można porównać do mieszkańców terenów skolonizowanych przez Europejczyków, którzy potem zwrócili się przeciw nim. Może i Reckless jest trochę naiwne i młodszy czytelnik nie zauważy takich niuansów, ale ja doszukałam się niejednoznacznych elementów i jestem ciekawa, czy Funke zrobiła to celowo i czy podąży tym tropem. Autorka zrezygnowała ze swojego pięknego stylu i urokliwego języka na rzecz szybkiej akcji, co jest dla mnie wielką startą. Wydaje mi się jednak, że Funke ma jeszcze asa w rękawie i ujawni go w kolejnych częściach. Polecam szczególnie młodszym nastolatkom w wieku około 12-13 lat, a ja kontynuację zamierzam poznać. Jestem trochę rozczarowana, ale mam nadzieję, że Nieustraszony mnie jeszcze zaskoczy.


Moja ocena: 6/10

Reckless:
1. Kamienne ciało
2. Nieustraszony
3. ?

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Egmont :)

sobota, 20 kwietnia 2013

Cyrk nocy - Erin Morgenstern



Do czarodzieja Prospero zostaje przyprowadzona pięcioletnia dziewczynka. Dopiero wtedy magik dowiaduje się, że ma córkę i nie jest tym faktem zachwycony. Jego nastawienie zmienia się, gdy Celia pokazuje mu swoje niecodzienne umiejętności. Kilka miesięcy później do czarodzieja Prospero, znanego mniejszości jako Hector Bowen, przybywa tajemniczy człowiek. Mężczyźni odbywają rozmowę, która postronnemu świadkowi wydałaby się co najmniej dziwna. Jednak dla nich przekaz jest jasny- zostaje zainicjowana rozgrywka, teoretycznie  pomiędzy uczniami, a tak naprawdę jest to pojedynek nauczycieli i dwóch odmiennych idei. Zmierzyć się ze sobą będą musieli Celia i Marco, którzy jeszcze się nie znają, ale to tylko kwestia czasu. Od początku są przygotowywani do zadania, choć w zupełnie inny sposób. Prospero stosuje metody okrutne i bezwzględne, a mężczyzna w szarym garniturze woli dać Marco wolną rękę. Ale chwila, na czym właściwie ma polegać ta oczekiwana od lat rozgrywka? Niestety, o tym bohaterowie nie mają pojęcia. Miną nie lata, ale całe ich dziesiątki nim dojdzie do ostatecznego rozwiązania, a Marco i Celia poznają swoją rolę w tej grze.

„Cyrk nocy” to powieść, o której swego czasu słyszało się bardzo wiele, niezmiennie intrygowała i przyciągała, nawet przez negatywne opinie na jej temat. Książka autorstwa Erin Morgenstern jak nietrudno się domyślić opowiada historię pewnego cyrku i związanych z nim ludzi, ale cyrku innego od wszystkich, cyrku nocy, marzeń, snów. Moje zdanie na temat cyrku bytującego w naszym świecie jest negatywne. Nie lubię tego zgiełku, kiczu, dręczenia zwierząt, nie śmiesznych klownów, którzy są bardziej straszni niż zabawni, namiotów w jaskrawych kolorach. Jednak w takim miejscu jak La Cirque des Rêves chciałabym się znaleźć. Namioty, wystrój wnętrz, wszystkie elementy, stroje pracowników, a nawet zwierzęta są w barwach czarno-białych, co nadaje im nie tylko elegancji, ale też siły oddziaływania na widza. Nad bramą znajduje się ogromny zegar wykonany na specjalne zamówienie, w którym poruszają się maleńkie figurki przedstawiające smoka, księżniczkę, żonglera, planety, jest tu wszystko czego nie można sobie wyobrazić. Ale wrażenia po wejściu są jeszcze silniejsze: ognisko świecące wieloma kolorami, gdy strzelają do niego łucznicy, postumenty, na których stoją postacie poruszające się tak powoli, że wręcz niedostrzegalnie. A wokół tego niezliczone namioty, wśród których można się zgubić. Możesz wędrować tymi drogami tygodniami, a i tak nie odkryjesz wszystkich bogactw Cyrku Nocy. 

To co Wam przedstawiłam to dopiero brama do cyrku, pierwsze wtajemniczenie, a dalej, wśród stron powieści Erin Morgenstern skrywa się wiele tajemnic, zachwycających scen i niezwykłych doznań. Atmosfera tego miejsca zniewala, ale trudno się temu dziwić zważywszy na fakt, że cyrk jest dziełem magicznym, areną dla rozgrywki Celii i Marca. Cyrk to przede wszystkim ludzie, bez nich by nie istniał. Są oni specyficzni, mają swoje sekrety, wyróżniające ich umiejętności, ale niestety są jedynie marionetkami w rękach twórców. „Cyrk Nocy” kocham ze względu za klimat, to uczucie, jakbym naprawdę wędrowała po tym miejscu i patrzyła na coraz to nowe atrakcje. Ale na pierwszy plan wysuwa się pojedynek pomiędzy głównymi bohaterami oraz tworzące się pomiędzy nimi uczucie. Pewnie Was zdziwię, ale ten wątek główny mi się nie podobał. Celia i Marco to postacie sztuczne, niemal nierealne, niczym zjawy. Czytałam o kukiełkach, którym dano głos i tekst do ręki. Nie polubiłam ich, nie zrobili na mnie wrażenia, są nudni i całkowicie mi obojętni.

Ale są też naprawdę świetni bohaterowie. Należą do nich nastolatki: Bailey, oraz rodzeństwo bliźniaków, czyli Gizmo i Szkrab. Pomimo że tak młodzi wiekiem, wykrzesali z siebie więcej inteligencji i budzili w czytelniku żywsze uczucia, niż wszystkie pozostałe postacie razem wzięte. Mogę jedynie żałować, że było o nich napisane stosunkowo mało, jak na całą objętość powieści. Nie zmienia to faktu, że odgrywają w niej bardzo ważną rolę. Tworząca się powoli nitka uczucia między Bailey a Gizmo była dla mnie dużo bardziej prawdziwa i pozytywna niż „wielkie uczucie”, które przoduje w tej powieści. Co jeszcze mi się nie podobało? Sposób przedstawienia wydarzeń, czyli chronologiczny nieład. Daty zmieniają się jak w kalejdoskopie, a przecież wydarzenia rozgrywają się na przestrzeni 30 lat! Trudno się w tym wszystkim nie pogubić, tym bardziej że przykładowo okres marzec 1887 jest opisany na kilku stronach, następnie akcja się przenosi, by ponownie do niego kiedyś wrócić. Jeden wielki chaos, który utrudnia odbiór książki. Nie podobało mi się też poplątane i nierealne zakończenie, właściwie nie jestem do końca pewna, co tam się wydarzyło.

Moje uczucia co do „Cyrku Nocy” są mieszane. Z jednej strony opis tego miejsca jest niesamowity, podobało mi się bardzo oprowadzanie czytelnika po kolejnych namiotach i zakamarkach. Ogromną sympatią darzę też trójkę nastolatków, którzy tchnęli życie w tę opowieść. Z drugiej strony inni bohaterowie, zwłaszcza główni, są kompletnie nierealni i nijacy, nie wzbudzili we mnie żadnych emocji. Podobnie jak „wzruszająca historia miłości”, szkoda, że ja tu takiej nie zauważyłam. Powieść Erin Morgenstern można przeczytać ze względu na wspaniały, niepowtarzalny klimat cyrku, dla poznania tajemnic i piękna, jakie skrywają poszczególne namioty. Ze względu na bohaterów nie warto.

Moja ocena: 6/10

piątek, 19 kwietnia 2013

#2. Stały gość, czyli stos.

Dzisiaj przedstawiam zdobycze z ostatnich dwóch miesięcy. Nie jest tego dużo, ale za to tytuły bardzo ciekawe, a przynajmniej dla mnie :)


Od góry:
1.Tak blisko - od Jaguara, świetna książka! RECENZJA
2.Partials - od Jaguara, niestety się rozczarowałam; RECENZJA
3.Reckless. Kamienne ciało - od Egmontu; uwielbiam Funke i ciekawa jestem, jak mi się spodoba ta jej trylogia :)
4.Reckless. Nieustraszony - od Egmontu, kontynuacja powyższej powieści
5.Nowa Ziemia - od Egmontu, wkrótce się za nią zabieram!
6.Jutro 3 - z wymiany, RECENZJA
7.Wybrani - z wymiany, RECENZJA
8.Trafny wybór - przedwczoraj do mnie przywędrował z wymiany, już nie mogę się doczekać poznania tej historii! Rowling, to jest coś!
9.Cyrk Nocy - z wymiany, przeczytany, recenzja wkrótce :)

Świetne książki cieszą, ale o pozytywne podejście do życia przyprawia też piękna pogoda! Już czuję lato i wakacje :) Coś z tego stosiku Wam się podoba, czytaliście, zamierzacie? :)

czwartek, 18 kwietnia 2013

Ciekawostki o mnie:Liebster Blog


Liebster blog to wyróżnienie otrzymywane od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Osoba z wyróżnionego bloga odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie również nominuje 11 osób (informuje je o tym na ich blogu) i zadaje 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie. 


Zostałam nominowana przez Laylę, dziękuję i odpowiadam :) Przepraszam osoby, które zaprosiły mnie do udziału w różnych blogowych zabawach, a ja się nie przyłączyłam. Niestety nie miałam wcześniej na to czasu i chęci też :c Ale do rzeczy.

1 1. Jaka jest Twoja ulubiona książka przeczytana w ostatnim czasie? Co sprawiło, że tak bardzo Ci się spodobała?

Wezmę pod uwagę książki z dwóch ostatnich miesięcy :D Najbardziej spodobał mi się Baśniarz <3 Kompletnie mnie zaskoczył, bo spodziewałam się historii o… wilkołaku! Ależ się zdziwiłam, gdy otrzymałam poruszającą, piękną, ale też bardzo smutną opowieść o miłości. W tle przewija się baśń, która ma zadziwiająco wiele wspólnego z prawdziwym życiem. Uwielbiam też bohaterów, jednym słowem, książka wspaniała.

2 2.   Wolisz ubierać się elegancko czy na luzie?

Elegancki styl bardziej mi się podoba, choć takie elementy stroju „na luzie” jak trampki bardzo lubię, więc różnie to wychodzi.

3 3.   Jakie są Twoje ulubione kolory? (max. 3)

Zielony, fioletowy.

4 4.       Jaka jest Twoja piosenka na dziś?

Joss Stone – Karma <3

5 5.       Wypożyczasz książki z biblioteki czy wolisz kupować je w księgarniach?

Wolę kupować, ale tego nie robię zbyt często, szczególnie ostatnio. Dużo częściej wypożyczam, bo po co kupować książkę, którą przeczytam tylko raz? :) Kupuję, gdy bardzo chcę dany tytuł i wiem, że raczej mi się spodoba.

6 6.       Trampki czy buty na obcasie?

W trampkach chodzę częściej ;) Ale bardzo lubię obcasy i koturny, bo trochę wzrostu mi dodają :3 I piękne są :D

7 7.       Który film najbardziej zapadł Ci w pamięć i dlaczego?

„Wyspa tajemnic”, bo rozwala psychikę :D Genialna.

8 8.       Ulubiony pisarz/pisarka.

Że niby jeden? Nie ma mowy. Michael Grant, J. K. Rowling, Cassandra Clare, Katarzyna Michalak, Małgorzata Gutowska, Małgorzata Musierowicz, Ewa Nowak, Zbigniew Nienacki, Cornelia Funke.

9 9.       Gdybyś miała do wyboru jeden żywioł, którym mogłabyś władać, jaki by to był i dlaczego?

Woda, bo wtedy bym nie utonęła, a tego się obawiam :D

1 10.   Wyobraź sobie, że masz ukrytą biblioteczkę; taką, do której nikt nie może się dostać oprócz Ciebie. Jak mogłabyś się do niej wejść? Przez sekretne wrota czy może tajne drzwi?

Niewidoczne drzwi w ścianie, które obracają się wokół własnej osi :3

1 11.   Masz możliwość przeprowadzki w wymarzone miejsce. Gdzie zamieszkałabyś i dlaczego akurat tam?

Londyn, bo jest bardzo klimatyczny. I Sherlock tam mieszkał! ;)


Bardzo wielu blogerów już brało w zabawie udział, więc nie będę nominować, tym bardziej że nie mam pomysłu na pytania :D Możecie odnieść się do zadanych mnie i moich odpowiedzi :3

wtorek, 16 kwietnia 2013

Tak blisko - Tammara Webber



Jacqueline przez kilka lat była związana z Kennedym. Wydawał jej się chłopakiem idealnym, to dla niego przyjechała na Uniwersytet Stanowy, zamiast pójść za marzeniami do Akademii Muzycznej. Nic nie zwiastowało tego co miało się wydarzyć, a mianowicie wyboru chłopaka, który zrywa z dziewczyną w imię wolności. Jacqueline jest na skraju załamania, ale wkrótce znajduje sposób na wykaraskanie się z kłopotów, sposób w osobie nieznanego tutora, który ma jej pomóc w nadrobieniu zaległości. Z drugiej strony pojawia się inny tajemniczy mężczyzna, tym razem poznany w realnym życiu, a nie przez Internet, ale w straszniejszych okolicznościach. Lucas ratuje Jacqueline, która zostaje zaatakowana na pustym parkingu po wyjściu z imprezy przez przyjaciela swojego byłego chłopaka. Kim tak naprawdę jest Lucas i skąd zna imię dziewczyny?

„Tak blisko” to powieść dla starszej młodzieży autorstwa Tammary Webber. Zawsze opieram się przed nazywaniem dobrych książek romansami, bo potencjalni czytelnicy mogliby pomyśleć, że to taka płytka i niezbyt mądra opowiastka, taki jest niestety stereotyp po wymówieniu słowa „romans”. W przypadku „Tak blisko” nie użyję tego słowa, jest to bowiem historia pięknej miłości, ale porusza także inny ważny i trudny temat, jakim jest gwałt. Zniechęconych uspokajam więc, że możecie książkę spokojnie przeczytać i nie zrażać się z powodu tematyki romantycznej. Powieść jest dużo bardziej dojrzała i poruszająca niż można by się spodziewać, chociażby spojrzawszy na okładkę. Po powieści pani Webber nie spodziewałam się niczego niezwykłego. Ale często nasze oczekiwania nie pokrywają się zupełnie z rzeczywistością, bo oto z dwóch książek: Partials i Tak blisko, spodziewałam się, że ta pierwsza będzie niezwykła i wciągnie mnie bez reszty. Przecież miłosnych historii dla nastolatków jest całe mnóstwo i nie zwykły mnie one zaskakiwać. Tymczasem właśnie „Tak blisko” kompletnie mnie oczarowało, tak że przeczytałam książkę w zaledwie jeden dzień i wręcz nie mogłam się od niej oderwać.

Co takiego magicznego jest w powieści Tammary Webber? Sama się nad tym zastanawiam, ale ważną rolę odgrywa sposób przedstawienia zdarzeń. Narracja pierwszoosobowa jest prowadzona przez główną bohaterkę, a sama historia zaczyna się od sceny próby gwałtu i spotkania z nieznajomym, który ratuje dziewczynę. Znajdujemy się w samym środku wydarzeń i na dalszych stronach jest podobnie, powoli dowiadujemy się, jak to wszystko się zaczęło. Autorka odkrywa karty stopniowo, a nie zarzuca nas na samym początku faktami z życia Jacqueline, by potem przerzucić się na mknącą naprzód akcję. Wszystko jest idealnie wyważone, ale i tak książka pochłania i ciężko jest odłożyć ją na bok. Zwykle robię sobie przerwy przy czytaniu i zajmuję się czymś innym, ale tym razem już za pierwszym podejściem przeczytałam na raz prawie 100 stron. W powieści nie ma nudnych momentów, autorka ma zdolność do przedstawienie wszelkich zdarzeń i retrospekcji w intrygujący sposób. Ale nie to jest najważniejsze, bo nie samą szybką akcją książka żyje.

Siłą książki są jej bohaterowie. Lucas to młody mężczyzna z tych ”niegrzecznych” jak twierdzi Jacqueline i jej przyjaciółki: kolczyk, tatuaże i inne bajery. W sumie nie spodziewałam się, że tak go polubię, ale świetny jest! Ciężko go rozgryźć, z jednej strony jest skryty, tajemniczy i doświadczony przez życie, a z drugiej troskliwy i opiekuńczy, Lucas to człowiek pełen kontrastów. A jak jest z Jacqueline? Przyznam, że bardzo rzadko w pełni solidaryzuję się z główną bohaterką, zawsze mnie coś w którejś razi, a to zbyt wygadana i pewna siebie, a to głupiutka i naiwna, a to taka nieudana sierotka. Natomiast Jacqueline jest postacią świetnie wykreowaną, choć nie pozbawioną wad. Nawet bohaterowie drugoplanowi, tacy jak wykładowca ekonomii, kolega Jacquelin z zajęć czy jej przyjaciółka byli ciekawi i prawdziwi. Szacunek za takie świetne kreacje!

Główną rolę w powieści odgrywa wątek miłosny i nie będę mówić, że jest on nieważny i drugoplanowy, bo bez niego nie byłoby tej książki. We wszystkich scenach z udziałem Lucasa i Jackie czuć tę chemię między nimi i myślę, że każdy będzie im kibicował. Wątek romantyczny nie jest subtelny, pojawiają się nawet lekko zabarwione erotycznie sceny, ale bez przesady, w końcu książka jest dla starszej młodzieży. Miłość w powieści kwitnie, a jej opisanie podobało mi się bardzo. Ważnym tematem jest też gwałt, do którego na początku powieści nie dochodzi, a co stanie się później, nie zdradzę. Autorka bardzo dobrze przedstawia uczucia dziewczyny: strach przed oprawcą i tym, że przyjaciele ani policja jej nie uwierzą, prześladujące ją złe wspomnienia. Jednak są też sposoby, by się bronić i poradzić sobie z tą sytuacją, a Jacqueline z nich korzysta.

Małą wadą jest to, że nie obyło się bez przewidywalności. Autorka nie wykorzystuje wyświechtanych motywów, ale za to wprowadzone przez nią intrygi nie są trudne do rozpracowania dla czytelnika. Pewnych elementów, które z założenia miały być dla mnie zaskoczeniem, domyśliłam się dużo wcześniej niż nastąpiło ich wyjaśnienie. Mimo to z ciekawością czekałam, jak zareaguje na rewelacje główna bohaterka. Nie rzutuje to na powieść, ponieważ jest ona wspaniała i ma masę dobrych stron, a złych nie zauważyłam. Książką „Tak blisko” jestem zachwycona i polecam ją serdecznie wszystkim zainteresowanym poznaniem pięknej historii miłosnej.

Moja ocena: 8.5/10
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar :)


sobota, 13 kwietnia 2013

Jutro 3 - John Marsden


Od rozpoczęcia inwazji minęło już pół roku. W tym czasie przyjaciele stracili troje spośród swojej grupy, a na zakończenie wojny się nie zapowiada. Czy w ogóle któreś z nich ma szansę dożyć lepszych czasów? Najlepszym sposobem na zabicie gnębiących myśli jest ruszenie do akcji. Tym razem nie będzie to wysadzenie kilku domów, jakkolwiek potężne by nie było, ani zniszczenie mostu. Nowy plan jest bardzo ryzykowny, ale gdy uda się go zrealizować, przysporzy wiele kłopotów najeźdźcy. Przyjaciele planują zaatakować Zatokę Szewca, która ma ogromne znaczenie strategiczne dla wrogich żołnierzy. Szczegóły nie są jeszcze ustalone, najpierw trzeba dotrzeć do odległego miejsca i nie dać się zabić. Tym bardziej że po ostatniej akcji nagroda za głowy Ellie, Homera, Fi, Lee i Robyn jest bardzo wysoka. Nie ma wątpliwości, że schwytanie oznacza dla przyjaciół pewną śmierć.

„Kiedy boisz się, przynajmniej wiesz, że żyjesz.”

„ Jutro 3” to kolejna część bestsellerowej serii Johna Marsdena, opowiadającej o grupie nastolatków, którzy z dnia na dzień znaleźli się w samym środku wojny. Mogliby się poddać, ulec, schować w bezpiecznym miejscu i przeczekać. W końcu są tylko grupą dzieciaków i nikt nie oczekuje od nich pokonania nieprzyjaciela. Jednak w obliczu próby ujawniają się w nich cechy, o których dotychczas nie mieli pojęcia, a przede wszystkim niezachwiana wola walki. Będą bronić swojego kraju, rodzin i przyjaciół, gotowi zginąć za to, co kochają. Chyba to jest w tych książkach najpiękniejsze, ta bohaterska postawa, odwaga i poświęcenie. W miarę jak sięgam po kolejne części, coraz bardziej dostrzegam ich poruszający przekaz, coraz bardziej do mnie przemawiają. Żałuję, że seria tak długo leżała odłogiem, że zraziłam się do niej po pierwszym tomie. Za to teraz to nadrabiam.

Część trzecia jest zdecydowanie lepsza od swoich poprzedniczek, akcja tutaj obfituje w wiele zaskakujących zdarzeń, ale jest też miejsce na refleksje. Pomysły przyjaciół są coraz bardziej niebezpieczne i niezwykłe, już się boję, co wymyślą w następnej kolejności. Marsden nie powiela schematów i poprzednich rozwiązań, stale wprowadza coś nowego, a nawet przenosi miejsce akcji na nieznane nam dotychczas obszary. Zmiany są dobre, nie zawiedziemy się z powodu powtarzalności i monotonności. Nie będę nawet narzekać na nudne momenty i wywierający podobne wrażenie styl autora, bo zdążyłam polubić tę serię, a drobne uszczerbki przeboleję. Za taki natłok uczuć, jaki zaserwował mi autor pod koniec, wybaczam wszystkie nieciekawe fragmenty.

„Moje dziecko, jestem tu. To ślady moich stóp. Zostawiłem je, gdy Cię niosłem”

Ale przecież w tej powieści równie ważne jak wartka akcja jest to, co dzieje się w głowach bohaterów. Mimo wspomnianej przeze mnie bohaterskiej postawy i cech, za które można ich podziwiać, nie są kreowani na niezwyciężonych i pozbawionych wad. Wojna wywiera ogromny wpływ na ich charaktery i obawiam się momentu, gdy nadejdzie całkowite załamanie, bo obok śmierci nie da się przejść obojętnie. Przywiązałam się do tych postaci i strata każdej z nich jest dla mnie dotkliwa. Zdecydowanie bohaterowie są silną stroną książki i to oni odgrywają w niej najważniejszą rolę. Wywołują u czytelnika mnóstwo emocji, a ich zachowanie i przemyślenia skłaniają do refleksji. Pamiętnikowa relacja Ellie dodaje całości realizmu.

Wielkim autem tego tomu jest świetne, choć rozdzierające serce zakończenie. Zrobiło ono na mnie wielkie wrażenie, nie mogłam nawet powstrzymać łez. Dało nie tylko do myślenia, ale też utwierdziło we wcześniejszym przekonaniu o odważnej postawie bohaterów. Wspominam je ze smutkiem, ale to dobrze, gdy książka wywołuje tyle uczuć. I mimo tego że nie zawsze jest ciekawa i zdarzają się słabsze momenty, żywię dla niej bardzo ciepłe uczucia. Styl Marsdena nie powala na kolana, ale opowiedziana przez niego historia już tak. Nie mogę się doczekać, kiedy poznam dalsze losy moich ulubieńców.

Moja ocena: 8/10


A hero of war
Is that what they see
Just medals and scars
So damn proud of me
And I brought home that flag
Now it gathers dust
But it's a flag that I love
It's the only flag I had trust

piątek, 12 kwietnia 2013

Partials. Częściowcy - Dan Wells


Jedenaście lat temu zbudowani przez ludzi Częściowcy zbuntowali się przeciw nim. Ich przeznaczeniem było walczyć w wojnie izolacyjnej, którą wygrali. Dopiero później miała miejsce katastrofa, która zniszczyła dotychczasowy świat. Częściowcy stworzyli wirusa RM, wystarczająco silnego, by zabić ponad 99% ludzkości. Kilkadziesiąt tysięcy ocalałych zamieszkuje wyspę i jest przekonanych, że na całym świecie mało kto się ostał. Największą klęską jest fakt, że od jedenastu lat żaden noworodek nie przeżył. Wszyscy umierają najwyżej kilka dni po narodzinach na skutek działania wirusa. Sytuacja grozi wyginięciem ludzkości, więc Senat podejmuje coraz bardziej radykalne środki. Najbardziej znaczącym jest Ustawa Nadziei, która nakazuje kobietom od osiemnastego roku życia zachodzić w ciążę. Ludzie liczą na to, że takie prawo spowoduje w końcu narodziny odpornego dziecka, to jednak jeszcze nie nastąpiło.


Właśnie taki świat prezentuje Dan Wells w swojej antyutopijnej powieści pod tytułem „Partials”, będącej pierwszą częścią serii. Ludzkość swoimi działaniami doprowadziła do „końca świata”, tworząc okrutne, przerażająco silne i bezwzględne maszyny, bo właśnie tak w powieści przedstawieni są Częściowcy. Ich wyrwanie się spod kontroli doprowadziło do wytworzenia wirusa, ale to nie jedyny problem społeczeństwa. Senatowi, który sprawuje coraz bardziej dyktatorską władzę, sprzeciwia się Głos- ruch rewolucjonistów. Wells porusza w powieści wiele tematów, takich jak wojna, totalitarna władza, zagłada ludzkości, a nawet medycyna, choć w hipotetycznym wydaniu, bo na przykładzie nieistniejącego w naszym świecie wirusa. Akurat te medyczne fragmenty mogą nie być zrozumiałe dla każdego, bo mimo że autor starał się je opisać w obrazowy sposób, trzeba było się wysilić, by do końca pojąć proces powstawania i rozprzestrzeniania się wirusa. Nie każdemu się to spodoba, gdyż nie wszystkich taka tematyka po prostu interesuje.


Ale jaki w tym świecie jest punkt zaczepienia dla fabuły? Otóż poznajemy Kirę, szesnastoletnią dziewczynę będącą na stażu w szpitalu. Gdy jej przyjaciółka zachodzi w ciążę, dziewczyna chce za wszelką cenę znaleźć lekarstwo na śmiertelną chorobę. Kira nie była mi specjalnie bliska podczas lektury, podobnie jak większość innych bohaterów. Nie byłam w stanie się z nimi zżyć i przeżywać ich losów w takim stopniu, jak bym chciała. Nie przekonali mnie do siebie, ale traktuję ich neutralnie, nie są największą wadą. Za to akcja według mnie strasznie się wlecze. Większą część książki stanowią opisy wędrówek bohaterów, którzy przedzierają się przez chaszcze, walczą z wrogiem oraz obserwujemy inne sceny typowe dla powieści akcji. Książce tylko w pewnych momentach udawało się mnie wciągnąć, ale zwykle czytanie szło mi powoli i żmudnie. Zdarzało mi się nawet wyłączać i nie wiedzieć o czym przed chwilą przeczytałam.

"Jeśli pewnego dnia, mimo naszych wysiłków i najgłębszej determinacji, upadniemy, niech stanie się to dlatego, że pokonał nas wróg, a nie dlatego, że pokonaliśmy się sami."


„Partials” dzieli się na kilka części, a podział ten jest słuszny, gdyż możemy w fabule wyróżnić kilka najważniejszych etapów. W ich obrębie występuje prawie wyłącznie ten główny temat, na którym skupia się akcja. Za mało jest wątków pobocznych i różnorodności, fabuła jest monotematyczna i przez to może znudzić. Do stylu Wellsa nie mam zastrzeżeń, jest prosty i dobrany odpowiednio do przesłania książki, czyli bez kwiecistego języka, metafor i ozdobników. Ale jednak z jakiegoś powodu czytało mi się kiepsko, choć może to wina fabuły i braku akcji. A co z zalet? Przyznaję, że zaintrygował mnie jeden z bohaterów, a autorowi w niektórych kwestiach udało się mnie zaskoczyć. Nie zmienia to faktu, że w powieści nie ma wielu zagadek i tajemnic, których rozwiązanie wywarłoby na mnie wielkie wrażenie. Zakończenie przyjęłam z zaciekawieniem, ale było to ostatnie kilkadziesiąt stron, które nie rekompensują poprzedniej części powieści.


Sięgając po „Partials” liczyłam na coś zupełnie innego. Chciałam antyutopijnej historii, która zwali mnie z nóg i okaże się czymś oryginalnym, na to zapowiadało się z opisu wydawcy. Niestety potencjał pomysłu Wellsa został zmarnowany przez skupienie się na niewłaściwych wątkach, czyli nie na samej intrydze dotyczącej Częściowców i ich tajemnic. Za wiele miejsca zajęły wyprawy, przygotowania do nich i rozterki bohaterów nie wnoszące nic nowego. Wątek miłosny oczywiście występuje, ale na szczęście nie odgrywa głównej roli i nie powiela schematu, którego się spodziewałam na początku. Ale przede wszystkim byłam przekonana, że Dan Wells pokaże świat z perspektywy Częściowców, a nie zwyczajnej dziewczyny, wtedy powieść miałaby dużo lepszy start. Niestety jestem rozczarowana, a zapowiadało się tak pięknie…

Moja ocena: 6/10

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

wtorek, 9 kwietnia 2013

#3.High five! Książki, które czekają na mojej półce


HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojwiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp... 
Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami.

Dołączyć do akcji możesz TUTAJ.



 


1. Coś pożyczonego - Emily Giffin

Nie mam pojęcia, czemu jeszcze nie przeczytałam tej książki, stoi na półce już ponad pół roku. Chyba po lekturze "Sto dni po ślubie" tej samej autorki jakoś nie miałam ochoty na następne spotkanie z jej twórczością. Nie żeby mi się nie podobało, czyta się przyjemnie, tyle że te książki kompletnie nic nie wnoszą i nie mają żadnej wartości oprócz czysto rozrywkowej. Ale szukając tytułów do tego TOP5 nabrałam ochoty na poznanie książki. Tak więc Giffin, nadchodzę!



 


2. Żelazny cierń - Kittredge Caitlin

Przeczytałam może 100 stron, ale ja nie wiem, czy jedynie mnie ta książka wydaje się taka nudna? Tam się nic nie dzieje, tylko idą pomiędzy stertami gruzu, brr. Jak kiedyś znajdę siłę to przeczytam, ale na razie się na to nie zanosi.







 


3. Klątwa tygrysa - Houck Colleen

Książkę posiadam od niedawna. Zdążyłam już ją zacząć, ale jak to czasem bywa za bardzo mnie nie wciągnęła i z powrotem wylądowała na półce, czekając na lepszy czas. Dlaczego tak lubicie tę powieść? Zachęćcie mnie, to może przeczytam! :)






 


4. Pokoje do wynajęcia - Varesi Valerio

Wygrana w konkursie. Lubię kryminały, ale ten chyba nie jest zbyt dobry, bo na LC takie średnie opinie ma. A może jednak, czytał ktoś, podobało się? Obejrzałam sobie pierwszą stronę i odłożyłam... Może czas dać książce drugą szansę?







 


5. Pomiędzy - Hudson Tara

Czasem się zastanawiam, po co właściwie zdobywam książki, skoro nie mam ochoty ich czytać? Albo raczej zdobywam, a potem ochota mi odchodzi, bardzo dziwne. Tak właśnie jest z tym tytułem. Mam go z wymiany, przeczytałam kilka stron i przerwałam. Nie dlatego, że mi się nie podobało, raczej nie czułam potrzeby poznania tej historii. Może kiedyś...







Bardzo niewiele mam na półce takich nieprzeczytanych książek, zaledwie 10 by się uzbierało. Zwykle czytam wszystko na bieżąco i bardzo jestem z tego zadowolona. Nie lubię, jak ciekawe książki tak zalegają na półkach. Z tymi też czas się rozprawić, tj. przeczytać, oczywiście ;) A Wy dużo macie takich nieprzeczytanych tytułów? Znacie te wymienione przeze mnie, czytaliście, polecacie?

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Światła września - Carlos Ruiz Zafon



Po śmierci męża pani Sauvelle wraz z dziećmi nadal mieszkała w Paryżu, ale poziom ich życia stale spadał, gdyż rodzina tonęła w długach. Najpierw dzięki staremu przyjacielowi otrzymali skromne mieszkanie w zamian za pomoc Doriana w posyłkach. Z czasem pojawiła się dużo lepsza oferta: zamożny fabrykant zabawek, Lazarus Jann, oferował pani Sauvelle pracę polegającą na zarządzaniu jego posiadłością. Trzyosobowa rodzina przeniosła się więc z dala od Paryża i przykrych wspomnień do małego miasteczka, Błękitnej Zatoki, gdzie zamieszkali w domu na klifie. Matka Doriana i Irene rozpoczęła pracę, dzieci zaczęły się aklimatyzować i poznawać przyjaciół. Pozorny spokój zburzyło morderstwo, które było tylko zwiastunem nadciągających wydarzeń. 

„Światła września” to kolejna powieść Zafona skierowana do młodego czytelnika, choć wyraźnych ograniczeń wiekowych nie ma. Akcja powieści rozgrywa się w pierwszej połowie XX wieku we Francji, w miasteczku Błękitna Zatoka. Głównym motywem jest historia sprzed lat, mająca wszelkie cechy wątku nadprzyrodzonego. Upiorne mechaniczne zabawki, wielki romans i bardziej współczesna miłość pomiędzy dwojgiem nastolatków, na tych elementach w głównej mierze opiera się fabuła. Niebagatelną rolę odgrywają młodzi ludzie, którym przyjdzie ocalić bliskich przez wielkim niebezpieczeństwem ze strony nadprzyrodzonych sił, mających we władaniu rezydencją Lazarusa. Czy w historii o latarni i topielicy kryje się ziarenko prawdy?

Pierwszym moim spotkaniem z Zafonem była „Marina”, która kompletnie mnie oczarowała. To się nazywa genialna książka, do dziś bardzo miłą ją wspominam i polecam wszystkim. Później przyszła pora na kolejne tytuły z dorobku autora, głównie te młodzieżowe. Kiedyś próbowałam czytać bodajże „Cień wiatru”, ale niestety już początek mnie znudził i książkę porzuciłam. Poznałam jednak „Księcia mgły”, „Pałac północy”, a teraz „Światła września”. I coraz wyraźniej zauważałam to, przed czym inni już wcześniej ostrzegali – Zafon lubi się powtarzać. Bardzo mnie to rozczarowało, ale niestety taka jest prawda, wszystkie jego książki są oparte na tych samych schematach: zawsze dwoje nastolatków przeciwnej płci, którzy się w sobie zakochują i muszą razem pokonywać przeciwności, często zostają brutalnie rozłączeni, ale pamięć o ich miłości trwa latami. 

Tym razem zakochaną parą byli Irene i Ismael. Po raz kolejny dziewczyna była bardziej rezolutna i interesująca, z kolei chłopiec wydał mi się nieco dziecinny, ale w powieściach Zafona zawsze odnoszę to samo wrażenie. Ciekawiej by było poczytać o starszych, dojrzalszych bohaterach. Innym powtarzalnym motywem jest oczywiście jakaś mroczna, magiczna historia. Tym razem chodziło o fabrykanta zabawek i jego przeszłość, która wraca niczym złowrogi bumerang, gotowy za jeden dawny błąd zrujnować całe życie Lazarusa i jego przyjaciół. Wiecie, za pierwszym razem to było fascynujące. Ale czytać po raz czwarty inną, ale bardzo podobną i opartą na tej samej zasadzie historię, to już lekka przesada. Ostatnie 50 stron, które powinny być najbardziej fascynującą i wciągającą częścią, po prostu porzuciłam, bo nie czułam potrzeby poznania zakończenia. Wróciłam do nich dopiero po miesiącu, bo nie lubię zostawiać książek niedokończonych, tylko to mną powodowało.

Bardzo żałuję, że ta książka mnie znudziła, ale naprawdę schematyczności i powtarzalności nie mogę ścierpieć. Tym większa szkoda, bo Zafon ma ogromny talent do sprawnego posługiwania się piórem. Jego styl jest wybitny, potrafi tworzyć barwne, realistyczne opisy i czarować słowem. W jego powieściach powtarza się mroczny klimat, jednak nawet on potrafi się przejeść, gdy już wiemy czego się spodziewać. Jedyną zaletą „Świateł września” jest to, że nie wiemy, czy tym razem zakończenie będzie tragiczne, czy może autor pójdzie w stronę happy endu. Ale na tym i doskonałym, przyjemnym dla duszy języku zalety się kończą. Chciałabym, żeby Zafon wymyślił coś zupełnie innego i przestał bazować na tych samych elementach. Wtedy mogłabym liczyć na świetną lekturę, ale po tej jestem bardzo rozczarowana. Nie polecam, chyba że jako pierwsze spotkanie z autorem.

Moja ocena: 5/10

niedziela, 7 kwietnia 2013

Na dużym ekranie: Intruz


Intruza” Stephenie Meyer czytałam półtora roku temu i większą część fabuły niestety zapomniałam. W miarę oglądania filmu przypominałam sobie coraz więcej, ale nie mam 100% pewności, czy film wiernie oddaje książkową rzeczywistość. Zauważyłam znacznie zmienioną tylko jedną scenę, ale reszta w większości pokrywa się z książką. W dodatku ta zmiana nie ma żadnego wpływu na całość! To tylko poboczny wątek. Z ciekawości weszłam na stronę filmwebu, żeby sprawdzić jak innym się podobało. Opinie są podzielone, ale w przypadku negatywnych głosów jestem naprawdę zaskoczona. Jeden z zarzutów to znaczne skrócenie filmu i pominięcie wielu scen. Według mnie wszystkie najważniejsze aspekty zostały przedstawione i bez przesady, ten film trwał ponad 2 godziny! Naprawdę mieli z niego zrobić 4 godziny albo podzielić na dwie części? Komu by się chciało czekać rok na kontynuację? A i tak pojawiłyby się zarzuty, że robią dwa filmy, bo lecą na kasę. Moim zdaniem „Igrzyska śmierci” były dużo bardziej uproszczone.


Niektórzy widzowie narzekali też na grę aktorską i obsadę. Serio? Według mnie to jest właśnie największa zaleta tego filmu! Obsada została dobrana genialnie. Wcześniej nie interesowałam się tym, jacy aktorzy zostali wybrani do poszczególnych ról, dzięki czemu do kina poszłam bez uprzedzeń i mogłam się na własne oczy przekonać, czy sprostali zadaniu. Aktorka grająca główną rolę, czyli Melanie/Wagabundę (Saoirse Ronan), spisała się znakomicie. Budziła we mnie bardzo podobne uczucia co książkowa bohaterka. Udało jej się jednocześnie przedstawić delikatną, cichą Wandę, a w innych scenach grała zdecydowaną i silną Melanie. Bardzo ją polubiłam i uważam, że wykonała kawał dobrej roboty. Dużo gorzej byłoby, gdyby rolę powierzono jakiejś bardziej znanej twarzy.


Bardzo dobrze spisali się też filmowi Jared(Max Irons) i Ian(Jake Abel ). Nie dość że przystojni, to jeszcze utalentowani. ;) Udało im się zagrać tak, że budzili we mnie identyczne uczucia jak bohaterowie książki. Z jednej strony od początku filmu bardziej podobał mi się Jared, ale potem zaczęłam czuć do niego niechęć i stwierdziłam, że dużo lepszy jest Ian. Cudowny był! <3 Aktor doskonale pokazał opiekuńczość, troskę i miłość do Wandy. Wszystkie te uczucia były widoczne w jednym spojrzeniu. Chyba widać, że jestem zachwycona? Ale bardzo podobali mi się w swojej roli także Jeb(William Hurt) i Jamie(Chandler Canterbury). Cała piątka świetnie się spisała i realistycznie oddała kreacje bohaterów książkowych, a co najważniejsze, wywołali u mnie dokładnie te same emocje. Uwielbiam ich! :)


Z takich małych wad: niektóre scenerie(chodzi mi głównie o podróż przez pustynię) wyglądały sztucznie i wydawały się stworzone komputerowo. W filmie brakowało efektów specjalnych, które mogłyby urozmaić widoki. Teraz mamy mnóstwo technologii, które sprawiają, że obraz wygląda pięknie, ale tu raczej ich nie wykorzystano. W przypadku „Intruza” postawiono na grę aktorską i wywołanie emocji u odbiorcy, a nie na ładną otoczkę i ja to kupuję. Rozumiem, że nie każdy film ma wiele milionów dolarów, żeby stworzyć obraz na miarę Skyfall. Uważam, że nie przeszkadza to w odbiorze ekranizacji, ale lojalnie uprzedzam, żeby ktoś nie poczuł się zawiedziony. 


Jestem bardzo zadowolona z oddziaływania filmu na widza. Aktorzy zagrali niezwykle realnie i przy wielu scenach można było się wzruszyć. Niektóre momenty były cudowne, smutne, piękne, romantyczne. Ile razy podczas tego filmu musiałam gwałtownie mrugać, by powstrzymać łzy, a i tak mi się obraz trochę rozmazywał? Za to już kocham ten film! Ale nie zawsze jest tak smutno, niektóre teksty Mel były naprawdę zabawne i sala wybuchała śmiechem. To się twórcom udało, bo nie raz takie sceny w filmach zamiast śmiesznie wypadają żenująco. Wspomnę jeszcze, że uwielbiam sceny z Ianem i w ogóle jego postać. Musicie to zobaczyć! A, jeszcze jedno: ujrzenie twarzy Wagabundy w lusterku pod koniec filmu było komicznym przeżyciem. I z ciekawostek: w castingach do filmu uczestniczyli m.in. Dianna Agron, Ian Somerhalder i Liam Hemsworth. Dobrze, że jednak ich nie wybrali. ;) 

Moja ocena: 9/10