Danielle Parkman dowiaduje się o myślach samobójczych syna i
natychmiast po diagnozie lekarza, z bólem w sercu, zabiera Maxa do szpitala psychiatrycznego.
Od początku okazuje nieufność w stosunku do tamtejszego personelu, jednak
decyduje się na pewien czas zostawić pod jego opieką syna. Niepokoją ją coraz
bardziej agresywne zachowania chłopca w stosunku do innego pacjenta zakładu-
Jonasa. Kobiecie wydaje się, że winę za zaistniałą sytuację ponoszą lekarze,
stosujący niewłaściwe metody kuracji. Nie zgadza się z ich diagnozą i
bezskutecznie próbuje zabrać syna do domu. Jeszcze nie wie, że wkrótce jej
zmartwieniem będzie to, czy uda jej się uchronić syna przed więzieniem. Ponieważ
to on zostanie oskarżony, gdy w szpitalu dojdzie do morderstwa młodego chłopca.
Fabuła
książki autorstwa Antoinette van Heugten skupia się głównie na sprawie
morderstwa i śledztwie w jego sprawie. Kluczową rolę odgrywa tam miłość syna i
matki, która dla swojego jedynego dziecka gotowa jest zrobić wszystko,
począwszy od kłamstw i włamania, na wtrąceniu do więzienia niewinnych osób
skończywszy.
Po „Dotknąć
prawdy” spodziewałam się o wiele więcej. Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami
z niecierpliwością czekałam na moment, gdy i mnie będzie dane zapoznać się z
tak zachwalaną powieścią. Niestety, po skończeniu lektury nie byłam już
nastawiona tak entuzjastycznie. Książka z zamysłu miała być chyba thrillerem
psychologicznym, tego przynajmniej oczekiwałam: sporej dawki grozy, tajemnic,
nastroju przyprawiającego o gęsią skórkę i historii tak realnej, że aż nie
dającej spać po nocy. Zagadki owszem są, wątek z morderstwem był dość ciekawy
przez pewną część książki, jednak rozwiązanie nie było zaskakujące. Już 100
stron przez zakończeniem można się było domyślić, kto jest winny. Poza tym
akcja raczej wlokła się naprzód, brakowało mi zaskakujących, przerażających
zdarzeń, wynudziłam się po prostu. Mrożących krew w żyłach sytuacji było bardzo
niewiele ku mojemu ubolewaniu.
Bohaterowie
byli bardzo mi odlegli, nie wiem z czym to ma związek, ale nie czułam się
uczestniczką tych zdarzeń, oglądałam je ze sporą rezerwą, jakby zza szklanej szyby.
Główna postać, czyli Danielle, matka Maxa, początkowo niezmiernie działała mi
na nerwy. Wydawała mi się osobą, która po trupach dąży do celu i jest gotowa
upierać się przy swoim zdaniu wbrew wszelkich głosom rozsądku. Bardziej
sympatyczny był Max, choć niewiele o nim wiemy, najlepiej w powieści poznajemy
matkę chłopca. Polubiłam nawet ekscentrycznego detektywa prowadzącego śledztwo
na polecenie adwokata, którego postać z kolei nie była zbyt udana. Kreacja
bohaterów w „Dotknąć prawdy” pozostawia wiele do życzenia.
Język
powieści także nie przypadł mi za bardzo do gustu, nie dlatego jednak, że coś
mnie w nim raziło. Brakło mi jednak elementu, który by mnie urzekł i sprawił,
że nie mogłabym oderwać się od lektury. Powieść ta nie jest zła, jednak
przedstawiłam raczej jej ciemne strony. Pewnie dlatego, że spodziewałam się po
niej o wiele więcej i czuję się rozczarowana. Nie rozumiem tych słów zachwytu,
książka porusza może ciekawy temat, jednak jest bardzo przewidywalna, nie
wciąga czytelnika i pozostawia uczucie niedosytu.
Moja ocena: 6/10