Grupa Griszów wraz z żołnierzami i pomniejszymi pomocnikami
szykuje się do przekroczenia Fałdy Cienia, która przegradza Ravkę i odcina ją
od morza. Każde przemierzenie tego obszaru stanowi śmiertelne zagrożenie i
nigdy nie obywa się bez ofiar. Co tak przerażającego może znajdować się na
danym obszarze, jakby nie było, należącym do tego państwa? Panująca tam grobowa
ciemność i czające się w mroku mięsożerne potwory, które tylko czyhają na zbyt
odważnych ludzi, którzy zdecydują się wkroczyć do Fałdy. Podczas tej przeprawy
ekipa zostaje zaatakowana, a młoda kartografka Alina Starkow ratując swojego
przyjaciela Mala odkrywa w sobie niezwykłą moc, a właściwie to Griszowie
odkrywają w niej moc czynienia światła. Dziewczyna staje się szansą dla całego
narodu i daje ludziom nadzieję na lepsze jutro.
„Cień i kość” autorstwa Leigh Bardugo opisuje bardzo
oryginalny świat przedstawiony. Jest to powieść fantasy, a ten gatunek kojarzy
się Wam pewnie z rycerzami na koniach walczącymi w bitwach, adorującymi damy
swego serca i wykrywającymi intrygi, ewentualnie z czymś w stylu „Zwiadowców”
czy „Gry o tron”, ale nic bardziej mylnego. „Cień i kość” to książka, na którą
autorka miała niezwykły pomysł, przenosi nas do fikcyjnego państwa Ravka,
wzorowanego na Carskiej Rosji, w czasach bliżej nieokreślonych. Na czele stoi
car, ale nieograniczoną niemal władzę dzierży też elita Griszów, czyli ludzi
obdarzonych magicznymi mocami. Gdy Alina ujawnia swój dar, zostaje wywieziona
do ich siedziby, gdzie po raz pierwszy doświadcza takiego bogactwa, fałszywości
i intryg.
Książka miała ogromny potencjał, ale czy został on
wykorzystany? Pomysł jest naprawdę genialny i oryginalny, od początku przypadł
mi do gustu i mogłam mieć tylko nadzieję, że autorka nie zejdzie z właściwego
toru. „Cień i kość” ma rewelacyjny, niepowtarzalny klimat, autorka bardzo
plastycznie i ciekawie opisuje Ravkę, a przy tym nie zanudza czytelnika, gdyż dzieje
się to w sposób zupełnie naturalny, tak jak ogląda się film i podziwia widoczne
na ekranie scenerie. Gdy akcja przeniosła się na dwór królewski obawiałam się,
że stanie w miejscu i oprócz dworskich intryg nie pojawi się już nicinnego, a
pałacowe ściany będę jedynym miejscem akcji. Na szczęście autorka robi
najlepsze co mogłaby zrobić, czyli zmienia przestrzeń i przenosi nas w coraz to
inne krainy, a taka różnorodność jest naprawdę świetna.
Często mi się zdarza, że początkowo jestem książką
zachwycona, ale potem staje się ona monotonna i zaczyna mnie nudzić. Przy
lekturze „Cienia i kości” nic podobnego się nie zdarzyło, wręcz przeciwnie,
napięcie stale się potęguje i nie da się tej książki odłożyć na bok!
Systematycznie pojawiają się nowe wątki, a autorka nie odgrzewa kotleta lecz
wciąż zaskakuje czytelnika. „Cień i kość” to niesamowicie klimatyczna powieść
obfitująca w mnóstwo ciekawych zdarzeń, a przy tym nie jest dziecinna, co zbyt
często się zdarza w powieściach przygodowych, lecz za to zmysłowa, to chyba
właściwe słowo. Dzieje się to za sprawą wątku miłosnego, który jednak nie jest
wysunięty na pierwszy plan ani oczywisty, rozwój sytuacji naprawdę mnie
zaskakiwał.
„Cień i kość” to fantasy idealne i nie potrafię wystosować
nic więcej oprócz kolejnych słów zachwytu, wad w powieści nie zauważyłam
żadnych. Opisy są niezwykle klimatyczne, świat przedstawiony barwny i
oryginalny, akcja pędzi naprzód, bohaterowie są pełnokrwiści, charakterni i
inspirujący, a fabuła nieprzewidywalna. Same dobre przymiotniki mówią za
siebie, tej książki nie można nie przeczytać, jest warta poświęconego jej
czasu, a je nie mogę wyjść z podziwu, że autorce udało się napisać książkę
moich marzeń, której nie mam nic do zarzucenia.
Moja ocena: 9.5/10