Zaginięcie dziesięcioletniej Idy wstrząsa lokalną
społecznością. Dziewczynka pojechała na rowerze do niedalekiego sklepu, by
kupić słodycze. W miarę jak jej powrót coraz bardziej się opóźnia, Helga wpada
w panikę i zawiadamia policję o zaginięciu córeczki. Inspektor Sejer stara się
być dobrej myśli i nie straszyć jeszcze bardziej matki dziecka, jednak Ida
wciąż nie wraca, nikt nie zauważył też niczego szczególnego. Wkrótce dla
większości osób pracujących nad sprawą jak i ochotników poszukujących
dziewczynki staje się jasne, że mogą znaleźć jej ciało. Jak potoczy się ta
sprawa? W jaki sposób dziesięcioletnia dziewczynka zapadła się jak kamień w
wodę?
Czarne sekundy to nie pierwszy kryminał w karierze norweskiej
autorki Karin Fossum. Jest ona dość znana i ceniona w Europie, a recenzowana
przez mnie książka została nawet nagrodzona. Czy rzeczywiście jest tak dobra?
Powieść Czarne sekundy to typowy kryminał, choć główna intryga jest raczej
uproszczona i mało rozbudowana, a już dodatkowe wątki nie występują. Tak
naprawdę od początku możemy domyślać się kto stoi za zaginięciem Idy, choć
autorka jeszcze trochę namąci w późniejszym czasie. Podobno książka ma rozbudowane
tło psychologiczne, z czym nie do końca się zgadzam. Może i niektóre postaci
mają coś w sobie, ale jednak Czarne sekundy pozostają zwyczajnym kryminałem.
Książka zaczyna się dość nudno, a jej tematyka nie jest na
tyle frapująca, by przyciągnąć do siebie czytelnika. Powiedzmy sobie szczerze,
czy zaginięcie dziewczynki to interesujący temat w porównaniu do różnorodności
kryminałów skandynawskich na rynku wydawniczym? W każdym razie lektura dość mi
się ciągnęła, niektóre rozważania bohaterów irytowały, jednak w pewnym momencie
zaczęło się robić ciekawie. Nie tyle dzięki dobrze poprowadzonej intrydze, a
raczej zainteresowały mnie losy dwojga bohaterów. Tomme to kuzyn Idy, który
wiele czasu spędza, jak uważają jego rodzice, w nieodpowiednim towarzystwie
swojego kolegi Willa. Z kolei Emil ma pięćdziesiąt lat, nie mówi żadnego słowa
poza „nie” i unika ludzi, opiekuje się nim jego matka. Te dwie postaci są jedynym
elementem wzbogacającym książkę i trzymającym mnie przy niej, liczą się o wiele
bardziej niż cała „tajemnica”, zrozpaczona matka i inspektor razem wzięci.
Oprócz Tomme’a i Emila żaden bohater nie przypadł mi do
gustu. Mogą mówić, że są oni zgrabnie wykreowani, a ich postępowanie ma jakiś
przekaz, ale według mnie są nudni, schematyczni i nijacy. Bardzo irytowała mnie
matka Idy, po prostu nie miała w sobie niczego szczególnego. Podobnie inspektor
Sejer: niby coś tam rozmyśla, jest po przejściach, ale nie robi wrażenia i nie
zapada w pamięć. Co do zagadki kryminalnej, mnie udało się ją rozgryźć bardzo
wcześnie, choć miałam chwile zwątpienia w swoją wersję. W połowie autorka
zaczęła kombinować i kolejne poszlaki były dość ciekawe. Jednak wciąż wadą jest
to, że cały czas mamy właściwie trzech podejrzanych i pewnie dla większości
czytelników rozwiązanie będzie oczywiste.
Kryminał Czarne sekundy nie wyróżnia się na tle innych dzieł
skandynawskich, a moim zdaniem nawet zostaje w tyle. Jeśli już wiecie na co
stać twórców takich powieści, to możecie się srogo rozczarować, zależy czego
kto oczekuje. Jednak mimo nużącego początku i pewnych irytujących bohaterów, ze
względu na postaci Tomme’a i Emila warto przeczytać tę książkę. Intrygował mnie
szczególnie Tom, nie potrafiłam go do końca rozgryźć. Jeśli da się Czarnym
Sekundom szansę, książka potrafi wciągnąć i zaskoczyć. Dlatego dla fanów
gatunku może to być zbyt słaba lektura, jednak jeśli szukacie czegoś na długi
wieczór, to powieść Karin Fossum może spełnić rolę przyjemnego zapychacza
czasu.
Moja ocena: 6/10