Po wygraniu Głodowych Igrzysk Katniss i Petta wracają do swojego
dystryktu, gdzie czeka ich ciepłe przyjęcie przez stęsknione rodziny,
przyjaciół i dumnych mieszkańców Dwunastki. Niestety nie mogą liczyć na szybkie
zapomnienie koszmaru minionych miesięcy, gdyż trwają przygotowania do Tournee
Zwycięzców, podczas którego będą podróżować po całym państwie Panem, biorąc
udział w publicznych wystąpieniach i spotykając się z rodzinami poległych na
arenie. Stosunki między dwojgiem bohaterów znacznie się skomplikowały od czasu,
gdy Peeta wyjawił uczucia jakimi darzy Katniss. Teraz oboje unikają się, nie
potrafiąc wrócić do normalności. Każdy szuka sposobu na ucieczkę od
rzeczywistości- dla ich mentora ową metodą jest alkohol, który mimo tego, iż
jego wychowankowie powrócili cali i zdrowi do domu, nie potrafi uporać się z
duchami przeszłości.
Tymczasem
wyjazd na Tournee zbliża się nieubłaganie. Znów daje o sobie znać prezydent
Snow, który daje Katniss ultimatum- musi w dalszym ciągu udawać miłość do Peety
i przekonać o swych uczuciach cały kraj. W innym razie po powrocie do Dwunastki
może nie zastać tam ludzi, których kocha. Dziewczyna ponownie walczy, lecz tym
razem już nie tylko o własne życie. Nawet nie zdaje sobie sprawy, do czego
nieświadomie zachęca rodaków. Scena z jagodami, która rozegrała się na arenie
stała się symbolem- miłości czy walki?
Gdy
druga część bestsellerowych Igrzysk Śmierci, które pokochały tysiące ludzi i ja
również, trafiła w końcu w moje ręce, z zapałem przystąpiłam do lektury, mając
nadzieję na powtórzenie wrażeń z tomu pierwszego. Owszem, nadzieję miałam, ale
co tak niezwykłego mogłoby wydarzyć się po raz kolejny? W gruncie rzeczy nie
sądziłam, że „W pierścieniu ognia” okaże się tak dobrą książką jak jej
poprzedniczka. A co myślę teraz? Druga część była jeszcze lepsza! O wiele lepsza!
Była cudowna, rewelacyjna i niezastąpiona. Bo rzadko zdarza mi się książka,
przy której ani razu moje myśli nie popłynęły innym torem, odrywając się od
fabuły i wracając do rzeczywistości. A tak było w przypadku „ W pierścieniu
ognia”. Czytałam nie mogąc się oderwać, w szkole, w domu, cały czas. Przez tę
książkę wstałam wcześniej z łóżka (!) i prawie nie zdążyłam na autobus.
Pochłonęła mnie tak, że myślałam o niej zasypiając i wstając rano. Podczas
lektury skupiałam się tylko na losach Katniss i jej przyjaciół, nie musiałam po
kilka razy czytać tego samego zdania, jak to często mi się zdarza, bo zaczęłam
myśleć o czymś innym. A to mówi samo za siebie – „W pierścieniu ognia” to
świetna powieść antyutopijna, czyli zarazem należąca do jednego z moich
ulubionych gatunków.
Możecie
myśleć, że po Głodowych Igrzyskach w części pierwszej, ciekawiej już nie
będzie. Jesteście w wielkim błędzie, bo będzie jeszcze lepiej. Podziwiam
pisarkę za pomysły przewijające się przez jej głowę, bo to, co przygotowała dla
swoich czytelników jest szalenie zaskakujące. Wena jej nie opuściła, przynosi
nam kolejną dawkę emocję i silnych wrażeń, dawkę uzależniającą. Wraz z
czytaniem kolejnej części poprzeczka, którą ustawimy dla przyszłych książek,
gwałtownie podskoczy do góry. W powieści „W pierścieniu ognia” znajdziecie
wszystko, co Was zachwyciło w „Igrzyskach śmierci” i jeszcze więcej. Podczas czytania
niejednokrotnie na mojej twarzy zagościł uśmiech, podczas tych dobrych i
podnoszących na duchu momentów. Znacznie częściej jednak miałam w oczach łzy,
nawet nie w jakiś szczególnie smutnych chwilach, gdy ktoś umiera, zostaje ranny
czy okaleczony- nie martwcie się, w tej części nie będzie tak źle, jak podobno
jest w kolejnej, ja jeszcze nie wiem, jestem dopiero w trakcie czytania „Kosokłosa”.
Łzy w oczach miałam w momentach wzruszających, gdy pojawiały się z pozoru mało
znaczące gesty, które jednak niosły ze sobą olbrzymią ilość wartości, takich
jaki miłość, odwaga, poświęcenie, przyjaźń. Na szczęście łzy się po policzkach
nie polały, bo zastygły w przerażeniu całym tym okrucieństwem, brutalnością i
złem, jakie występuje w książce. Nawet teraz, pisząc te słowa się wzruszam (nie
płacz!), bo takie książki też trzeba czytać! Nie zawsze mamy do czynienia z
dobrem, nie zawsze będziemy świadkami szczęśliwych zakończeń, nie zawsze
będziemy zadowoleni z tego, o czym przeczytaliśmy. Znam osoby, które po
skończeniu tej serii znienawidziły ją za
to, jaka jest okrutna. Ale ja nie lubię cukierkowych historii, tak dalekich od
rzeczywistości. „W pierścieniu ognia” przypomina nam o całym złu tego świata i
o tym, że nigdy nie wolno nam do czegoś takiego doprowadzić.
Suzanne
Collins bardzo wiernie oddaje wszystkie wydarzenia i maluje słowami, dzięki
czemu mogłam idealnie wyobrazić sobie każdy kawałek świata, o którym opowiada.
Miałam wrażenie, jakbym oglądała film, z tym że kadry miałam w głowie dzięki
talentowi pisarki i oczywiście niesamowitej historii, która tak przemawia do
czytelnika. Bardzo spodobało mi się zastosowanie czasu teraźniejszego i
pierwszej osoby w narracji, bo cały czas czułam, że te wydarzenia rozgrywają
się dokładnie w tej chwili, a ja jestem ich uczestniczką.
„W
pierścieniu ognia” polecam z całego serca wszystkim czytelnikom, nie tylko
miłośnikom powieści fantastycznych czy antyutopijnych. Jest to bowiem książka uniwersalna,
którą można odbierać nie tylko jako opowieść o fikcyjnym świecie. Przekazuje
nam ona mnóstwo uczuć, emocji, wartości ważnych w życiu człowieka i pokazuje
jego okrucieństwo oraz walkę ze złem za wszelką cenę. Nie wiem czy jakakolwiek
książką, którą kiedykolwiek przeczytałam, jest równie godna polecenia, dlatego
czytajcie! Polecam absolutnie i bezapelacyjnie.
Moja ocena: +10/10
Na koniec polecam Wam piosenkę o Igrzyskach w wykonaniu Birdy, która jest fantastyczna
Czytałam tą książkę i jest naprawdę świetna. Z resztą jak cała trylogia:)
OdpowiedzUsuńCałą serię przeczytałam jednym tchem, a z opinią mogę się zgodzić ;)
OdpowiedzUsuńA piosenkę bardzo lubię :)
Przeczytam na pewno, tylko nie wiem kiedy. Chyba bliżej wakacji.
OdpowiedzUsuńDruga część jest wspaniała. Trudno określić czy lepsza jest pierwsza czy ta część. Tylko trzecia mnie zawiodła. To nie było to, czego oczekiwałam i chciałam.
OdpowiedzUsuńKocham całą trylogię! A piosenka jest cudowna <3
OdpowiedzUsuńNie znam tej trylogii, ale wszędzie słyszę o niej dużo pochlebstw, dlatego muszę wreszcie nadrobić braki w tym kierunku, bo nawet twoja recenzja i wysoka nota potwierdzają, że trzeba koniecznie poznać ,,W pierścieniu ognia''.
OdpowiedzUsuńCała seria już za mną i mam po niej miłe wrażenia!!
OdpowiedzUsuńNie wiem ile pozytywnych recenzji tej serii już przeczytałam. Z pewnością bardzo dużo by tego wyszło. Szkoda, że jeszcze nie ma jej w bibliotece, choć może na te książki zrobię wyjątek i wybiorę się po nie do księgarni
OdpowiedzUsuńAaaa, kocham kocham KOCHAM tę serię *_* A zwłaszcza Kosogłosa ;D
OdpowiedzUsuńA mi się właśnie "Kosogłos" spodobał najmniej, strasznie przygnębiający i odbierający, hmm.. wiarę? :<
Usuńksiążka przede mną :)
OdpowiedzUsuńale z pewnością przeczytam :)
pozdrawiam!
ta czesc najbardziej lubie:D ohhh az bym przeczytala raz jeszcze:D
OdpowiedzUsuńDruga cześć jest równie dobra co i pierwsza, jednak Kosogłos mnie trochę zawiódł. Ogółem Igrzyska kocham i uważam tę serię za fenomen :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jak już zapewne widziałaś w stosiku, mam serię Igrzysk w planach;)
OdpowiedzUsuńW tej książce najlepsze są elementy zaskoczenia! :D
OdpowiedzUsuńWreszcie zaopatrzyłam się w powieści z tej serii i już czekają one na przeczytanie. Mam nadzieję, że mi również przypadną do gustu :)
OdpowiedzUsuńTo zabieraj się do czytania jak najprędzej, bo warto! :)
UsuńJa byłam na tyle cwana, że kupiłam trylogię bratu na urodziny :D Z tym, że on o nią nie prosił, a ja z wielką chęcią będę tą osobą, która przeczyta ją jako pierwsza :D
OdpowiedzUsuń