Po wydarzeniach opisanych w „Szeptem”, gdy Nora cudem uszła z życiem, a Patch dokonał zadośćuczynienia swoim poprzednim grzechom, wydawałoby się, że ich życie w końcu wróci do normy. Jednak jak widać czarna strona mocy nie może przeboleć straty chłopaka i postanawia, nawet wbrew jego woli, strącić go do czeluści piekielnych. Paradoksalnie z pomocą archaniołów. Tymczasem Norze także nie jest dana spokojna egzystencja u boku ukochanego, który najwyraźniej ma przed nią do ukrycia sporo mało chwalebnych uczynków. Coraz częstsze spotkania Patch’a z Marci, największym wrogiem jego dziewczyny, bynajmniej na korzyść związku nie wpływają. Ale to jeszcze nie koniec. Nora boryka się nie tylko z kłopotami sercowymi. Nękana niezwykle realistycznymi snami, bardziej przypominającymi wspomnienia i przywidzeniami, które są coraz bardziej nieprawdopodobne, postanawia dokładnie zgłębić historię śmierci swojego ojca i znaleźć winnego.
„Crescendo”, druga część bestsellerowej powieści „Szeptem”, przetłumaczonej na kilkadziesiąt języków, to mieszanka będąca połączeniem romansu i fantastyki z wątkiem kryminalnym. Autorką jest Becca Fitzpatrick, amerykańska pisarka, która po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Brighama Younga rozpoczęła pracę jako nauczycielka. Popularność zyskała dzięki serii „Szeptem”.
Przyznam, że ze względu na doświadczenia z częścią pierwszą, która, mimo tytułu bestselleru i licznych pozytywnych opinii, rozczarowała mnie i postanowiła z pytaniem, co takiego niezwykłego jest w tej książce, że wzbudza powszechny zachwyt, do „Crescendo” podeszłam ze sceptyzmem i rezerwą. Może to dlatego moja recenzja będzie w miarę pozytywna, że zaczynając lekturę nie liczyłam na nic szczególnego, a co za tym idzie nie spotkał mnie zawód, a raczej miłe, choć umiarkowane, zaskoczenie. Bo co do tego, że druga część jest lepsza nie mam wątpliwości. O ile w „Szeptem” motywem przewodnim jest uczucie Patch’a i Nory, a liczba podobnych romansów paranormalnych stale rośnie, o tyle w „Crescendo” motyw miłości między dwojgiem nastolatków przeplata się z wątkiem kryminalnym, co czyni tę pozycję bardziej interesującą.
Postacie, oprócz Patch’a z jego wizerunkiem „złego chłopca”, którego uparcie się trzyma i niefrasobliwej Vee, potrafiącej rozbawić czytelnika swoimi ciętymi uwagami, są raczej bezbarwne. Nie mają cech, za które można je pokochać czy tez znienawidzić. Więc w przypadku „Crescendo” wyrażenie: „barwna gama postaci” zupełnie nie pasuje, na ciekawych bohaterów nie ma co liczyć.
Według mnie plusem jest, wspomniany już wcześniej, wątek kryminalny dotyczący ojca Nory i przeszłości Patch’a, który wzbogaca fabułę i czyni z niej coś ciekawszego niż tylko miłosny świergot zakochanych. Niektóre elementy wprowadzone przez pisarkę, takie jak sny, wspomnienia czy nawet prolog, intrygują, a niekiedy także przyprawiają o dreszczyk emocji. Dobre momenty są, ale równolegle niestety, często nawet w sytuacjach ważnych dla fabuły, gdy akcja nie powiem, że pędzi, ale chociaż truchta, naprzód i czytelnik powinien w jakiś sposób uczestniczyć w tych zdarzeniach, przeżywać je, ciężko jest się wczuć, a przynajmniej tak było ze mną. Nie wiem, z czym to jest związane, może z brakiem odpowiedniego nastroju, który powinna stworzyć pisarka, a tego nie zrobiła, brakuje emocji. Może chodzi o prosty język, który nie wprowadza do świata powieści tak, jak powinien. Ale język to kwestia subiektywna, jednym przypadnie do gustu, innym się nie spodoba.
„Crescendo” to lekka powieść, którą czyta się szybko i równie szybko zapomina, nic wartościowego po niej nie pozostaje, ale nadaje się na długi wieczór, gdy mamy ochotę na lżejszą lekturę. Nie rozumiem jej „fenomenu”, ale powinna spodobać się osobom, które polubiły „Szeptem” i czytają chętnie romanse paranormalne.
Moja ocena: 6,5/10
Mam tą serię w planach czytelniczych na ten rok. Nie mogę się doczekać kiedy wygospodaruję czas, żeby zacząć ją czytać.
OdpowiedzUsuńCzytałam już wszystkie trzy części i rzeczywiście, nie jest to jakaś wyszukana seria, ale idealnie nadaje się na weekend, do przeczytania tak dla relaksu. A druga część, jak dla mnie, jak do tej pory była najgorsza. Zobaczymy, co będzie dalej...
OdpowiedzUsuńGrunt to czytać książkę z właściwym nastawieniem :). Nie mogę przełamać się do pierwszej części, zawsze jak patrzę na tego "Skrzydlaka" to mam ciary na plecach, chłopak mnie nie przekonuje, ale być może kiedy wrzucę na luz to i seria okaże się nie najgorsza :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej serii, ale możliwe, że kiedy się to zmieni. Moje podejście do tego typu książek jest raczej neutralne, ale ciągle mam wątpliwości. Recenzje są różne, więc pewnie będę musiała się sama przekonać, czy ta seria jest ciekawa.
OdpowiedzUsuńMyślę o tej książce bardzo intensywnie i od długiego czasu i pewnie pewnego dnia po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam, jednak bardziej podobała mi się pierwsza część. Druga była za mało wciągająca.
OdpowiedzUsuńPierwsza część podobała mi się o wiele bardziej, ale uważam, że tak jak napisałaś, cały cykl "szybko się czyta i równie szybko zapomina" :-P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-*
PS Świetny blog - obserwuję ! ;-)
Jak dla mnie to była najlepsza część, oceniłam więc ją dużo wyżej. Ciekawa jestem, jak Ci się spodoba Cisza, ja jeszcze jej nie dokończyłam :)
OdpowiedzUsuńMam szeptem jednak nie miałem okazji jeszcze jej przeczytać, druga częsć będzie jeszcze musiała poczekać chociaż według mnie zapowiada się ciekawie, mimo twojej oceny ją przeczytam :D Zapraszam do mnie + obserwuje :D
OdpowiedzUsuńTa część serii podobała mi się najbardziej. Zobaczymy, co autorka wymyśli w czwartym tomie
OdpowiedzUsuń