Philippa
Gregory to pisarka, a zarazem historyk, przedstawiająca w swoich powieściach
historie kobiet, które odegrały ważną rolę w dziejach, a podręczniki
niekoniecznie o tym wspominają. Jedną z nich była pominięta i niedoceniona
przez interesujących się tamtym okresem historyków Jakobina Luksemburska. Swego
czasu księżna Bedfordu i dworka królowej Anglii Małgorzaty Andegaweńskiej,
która zawsze znajdowała się w centrum wydarzeń. Kobieta niezwykła, która w
świecie mężczyzn musiała ukrywać swoje zainteresowanie światem, magią i
inteligencję, bo wiele podobnych jej kobiet zostało wówczas oskarżonych o bycie
czarownicami i straconych, właśnie z powodu swoich przekonań i wykraczania poza
swoje czasy.
„Władczyni
rzek” to beletryzowana biografia, w której Philippa Gregory łączy odkrytą przez
siebie prawdę historyczną z domysłami i własnymi wyobrażeniami o Jakobinie
Luksemburskiej. W końcu same fakty nie uczynią z postaci historycznej człowieka
z krwi i kości, a autorka tchnęła w nią życie. Możemy śledzić losy kobiety od
dzieciństwa niemal po koniec jej życia. Widzimy jak zmienia się z upływem lat,
jak ważne są dla niej takie wartości jak odwaga, wierność, lojalność, rodzina.
Jakobina zmaga się z trudnymi decyzjami i problemami, dotyczącymi nie tylko jej
samej i najbliższych, ale niekiedy też całego kraju. Autorka wprowadziła także
wątek nadprzyrodzony, którym są magiczne zdolności głównej bohaterki i
niektórych kobiet z jej rodu. Pomysł ten oparty jest na legendzie o Meluzynie,
którą Gregory opisała na kartach swojej powieści i uczyniła ją jej spiritus
movens. Tak więc Jakobina ma dość mętne wizje przyszłości, słyszy śpiew
zwiastujący śmierć bliskich, a żywioł wody pomaga jej w podejmowaniu
najważniejszych decyzji.
„Władczyni
rzek” ma formę pamiętnika Jakobiny Luksemburskiej, która skrupulatnie opisuje
kolejne miesiące i lata swojego życia. W przypadku powieści historycznej taka
forma prowadzenia narracji jest idealna, gdyż lepiej przybliża czytelnikowi
bohaterkę i czyni ją bardziej realną. Nie poznajemy jedynie faktów, ale też
wszystkie myśli i rozterki Jakobiny. Bardzo dużo uwagi jest także poświęcone
Małgorzacie Andegaweńskiej. W końcu Jakobina była jej dworką i najbliższą
przyjaciółką, więc siłą rzeczy miała wgląd w jej sekrety i poczynania. Akcja
powieści rozgrywa się w czasie Wojny Dwu Róż, a autorka opisuje zawiłości
problemów Anglii w przystępny sposób, choć nie ukrywam, że trzeba się mocno
skupić, by wynieść z książki jakąś korzyść.
Chociaż
historia przedstawiona na kartach powieści jest bardzo ciekawa, jest to dość
trudna i żmudna lektura, szczególnie dla osób, które nie mają z takimi powieściami
często do czynienia. Są momenty, które niesamowicie wciągają i wręcz nie mogłam
się doczekać, by poznać dalsze losy bohaterki, ale im więcej historii i
polityki, tym ciężej mi się czytało. Trudno mi było przebrnąć przez nudne
fragmenty i tym sposobem lektura ponad 500-stronicowej cegły ciągnęła mi się w
nieskończoność, a konkretnie prawie 3 tygodnie. Największym plusem książki jest
wątek nadprzyrodzony i losy bohaterki nie mające związku ze sprawami Anglii, a
raczej z jej codziennym, zwyczajnym życiem. „Władczyni rzek” nie nada się dla
osób mających awersję do historii, bo stricte historycznych elementów jest tu
dość dużo. Mimo wszystkich trudności po skończeniu książki byłam zadowolona, że
ją przeczytałam. Nie wiem jednak, czy sięgnę jeszcze po podobne tytuły tej
autorki.
Moja ocena: 6.5/10
Swego czasu książka prześladowała mnie w Lublinie, dopiero zaczynałam przygodę z tym miastem i chyba zawsze, gdy zobaczę okładkę "Władczyni" będę miała przed oczami zimowy Lublin :)
OdpowiedzUsuńLubię książki tej autorki, ale pewnie życie mi braknie, żeby wszystkie przeczytać ;)
Mimo wszystko chyba jednak sięgnę w najbliższym czasie po tą książkę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda mi się wziąć za książki Philippy!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem książek tej autorki. Słyszałam na razie same pochlebne opinie na ich temat. Szkoda, że ta trochę cię nużyła. Obawiam się, że w moim przypadku mogłoby być tak samo, dlatego rozejrzę się za inną powieścią tej pisarki.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała, lubię tą autorkę
OdpowiedzUsuńmoże wstyd się przyznać, ale nie mam pojęcia kim jest Jakobina. na "Władczynię rzek" raczej nie mam ochoty, ale myślę, że sięgnę po jakąś inną książkę autorki, może "Odmieńca".
OdpowiedzUsuńAutorkę w planach mam od dawien dawna, normalnie wstyd się przyznać. Ale myślę, że zacznę od "Kochanic króla", bo uwielbiam film <3
OdpowiedzUsuńJako, że jestem w klasie humanistycznej, historię lubię. ,,Władczyni rzek" chodzi za mną od dłuższego czasu. Trochę się teraz obawiam tych nużących fragmentów, bo wiem, że polityka może męczyć, mimo to, z chęcią kiedyś sięgnę po książkę:)
OdpowiedzUsuńNadal nie znam nic autorki. Obiecałam sobie jednak, że ja zacznę z nią przygodę od książek z serii o Tudorach, bo to bardziej mnie interesuje :D
OdpowiedzUsuńna razie chyba sobie odpuszczę, trochę mnie przeraża ta historia i polityka :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością będę czytać książki tej autorki, ponieważ historię bardzo lubię
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki tej autorki, ale mam na półce "Odmieńca", więc niedługo się to zmieni. Jednak inne jej książki też mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Philippy Gregory. Zauważyłam ostatnio, że jest popularna, ale jakoś mnie do niej nie ciągnęło, dopóki nie odkryłam, o czym pisze :)
OdpowiedzUsuńTeraz mam trochę podjarkę, bo odkąd w zeszłym roku zainteresowałam się Tudorami, tak teraz przeżywam ożywienie zainteresowania historią, więc na pewno przeczytam, chociaż o Jakobinie w życiu nie słyszałam :)
Zanim przeczytałam książkę też nie miałam o niej pojęcia ;)
UsuńJak na razie mam za sobą jedno spotkanie z twórczością autorki i niestety nie jest ono zbyt udane. Jednak nie mam zamiaru się zniechęcać i dalej poznawać twórczość p. Gregory. Jednak po Twojej recenzji widzę, że warto zacząć od zupełnie innej powieści :D
OdpowiedzUsuń