Adelice to
szesnastoletnia dziewczyna, która właśnie wraca do domu po oblanym egzaminie. I
nie, nie obawia się gniewu rodziców, niezadowolonych z wyniku ważnych tekstów,
wręcz przeciwnie. Rodzice na wieść o niepowodzeniu cieszą się i świętują wraz z
dwoma córkami. Gdyby Adelice zdała egzamin i okazała swoje zdolności do tkania
zostałaby zabrana przez Gildię i umieszczona w ich siedzibie, gdzie szkoliłaby
się na Kądzielniczkę, czyli bogatą, wpływową i rozpoznawalną kobietę. Jednak
dziewczyna nie chce takiego życia, a rodzice od lat ostrzegali ją przed Gildią
i uczyli jak ukrywać swój niezwykły talent i robić wszystko na opak. Teraz w
atmosferze radości i rozluźnienia rodzina żartuje i je tort, rzadki smakołyk w tym
domu, w tych czasach. Ale chwila… Rozlega się wołanie i pukanie do drzwi i już
wszystko jest jasne, rodzice zdają sobie sprawę, że ich córce wbrew
oczekiwaniom wcale nie udało się nie ujawnić swojego daru. Tylko szybka
ucieczka może ich uratować, ale czy rząd mógłby do tego dopuścić? Wiadomo, że bez
względu na wolę Adelice, dziewczyna i tak wyląduje w Gildii, a zdrada w
rodzinie zostanie ukarana.
„Przędza”
autorstwa Gennifer Albin wprowadza czytelnika w antyutopijny świat, w którym
nadrzędną rolę odgrywa Gildia. Organizacja ta skupia Kądzielniczki i uczące się
w tym kierunku dziewczęta. Po skończonym szkoleniu kobiety zajmują się tkaniem
na krosnach, ale nie jest to zwyczajne tworzenie ubrań, nic podobnego!
Kądzielniczki zajmują się tkaniem rzeczywistości. To aż przerażające, że cały
świat może być zapisany w tkaninie i powieszony na krośnie, a pojedynczy
człowiek to jedna nitka, którą z łatwością można spruć. Posiadanie takich
zdolności niesie ze sobą władzę, więc od razu widać, że Arras to totalitarny
świat, w którym rząd i Gildia kierują życiem zwykłego człowieka. Bo przecież w
jakim demokratycznym kraju młode dziewczęta z talentem do tkania są siłą
odrywane od swoich rodzin?
Okładka „Przędzy”
jest bardzo kolorowa, tęczowa i podobne wyobrażenie budzi świat przedstawiony w
książce. Autorka przywiązuje dużą wagę do opisania procesu tkania i jego
efektów wizualnych. Wiemy, że wszystko prezentuje się kolorowo, pięknie i
niezwykle, ale tak naprawdę trudno mi było wyobrazić sobie o czym pisze Gennier
Albin, chyba dlatego, że jej wizja jest oryginalna i oderwana od
rzeczywistości. To dodaje światu przedstawionemu klimatu baśniowości, mi
Kądzielniczki przywodzą na myśl panie tkające w wysokiej wieży zaczarowanego
zamku (czy coś w tym rodzaju). W każdym razie chodzi o baśń, bo tak po trosze
należy traktować tę historię. Nie da się jej odnosić do rzeczywistości i
traktować na „zdrowy rozum” jak to zwykle jest w innych antyutopijnych
powieściach. Mnie się nie podobało to, że przez dłuższy czas nie miałam pojęcia
o co chodzi w tkaniu, splotach widzianych przez główną bohaterkę, funkcjonowaniu
Gildii.
Nie
potrafiłam sobie wyobrazić wielu rzeczy, o których opowiada autorka, a nawet po
poznaniu wyjaśnień na pewne tematy miałam wrażenie, że są one dość mętne i niejasne.
Tak było właśnie, gdy Adelice opisywała swoje życie w siedzibie Gildii. Akcja
toczyła się bardzo szybko i nagle dowiedziałam się, że minęło już kilka tygodni
odkąd dziewczyna tam przebywa. Szkoda tylko, że zaledwie kilka stron poświęcono
jej normalnemu funkcjonowaniu, a i tak fragment ten pochodził jeszcze z
początkowego etapu szkolenia. Liczyłam na dużo ciekawsze opisy zajęć
Kądzielniczki, a tymczasem większość miejsca autorka poświęciła miłosnym
rozterkom Adelice, jej pięknym strojom i bywaniu na wystawnych przyjęciach.
Swoją drogą podróż dziewczyny po Arrasie w towarzystwie ambasadora przypominała
mi tourne z Igrzysk Śmierci, kiedy to Katniss i Petea odwiedzali poszczególne
dystrykty. Poza tym w „Przędzy” także wielką wagę odgrywał wygląd zewnętrzny,
młodość, makijaż, piękne stroje.
W „Przędzy”
pojawia się wiele intryg, w które przez swój niewyparzony język wplątuje się
Adelice. Nie są to jednak ciekawe perypetie, a raczej narażanie się wielu
osobistościom i ich pogróżki. O świecie przedstawionym dowiedziałam się tak
naprawdę dość mało, a o zajęciu Kądzielniczki same podstawy. Miłosne perypetie
głównej bohaterki są niezbyt ciekawe, a rodzące się uczucie przedstawione zbyt
szybko, miałam wrażenie, jakby Adelice wyznawała miłość po kilku dniach
znajomości i paru pocałunkach. Oczywiście dziewczyna, według mnie, wybrała
niewłaściwego mężczyznę i oczywiście, w powieści pojawia się trójkąt miłosny,
bo ona nie umie się zdecydować na początku. Główna bohaterka nie jest płaczliwa
i nudna jak flaki z olejem, ale aż do przesady odważna i śmiała, co pomaga jej
wplątywać się w kłopoty. Nie potrafiłam wciągnąć się w tę książkę, słabo do
mnie przemówiła, chyba nie miała w sobie tego czegoś, bo niekiedy pomimo paru
wad książka potrafi zachwycić, w tym przypadku tak nie było. Dziwi mnie to, bo
koncepcja jest oryginalna i powinna mnie zainteresować. Uważam, że Gennifer
Albin nie dopracowała swojego pomysłu, czy też za mało na jego temat ujawniła.
Przez większą część książki nie wiemy też czym jest Arras, choć to akurat jest
podstawową tajemnicą fabularną. Za to zakończenie mi się spodobało, było dość
niespodziewane i ciekawa jestem, co stanie się w kontynuacji, bo z tego co
wiem, ma się taka pojawić. Mimo to nie uważam „Przędzy” za wartą uwagi, jest
dość przeciętna i nie porwała mnie.
Moja ocena: 6/10
Raczej spasuję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Chyba po nią nie sięgnę, jest dużo lepszych książek do przeczytania
OdpowiedzUsuńMimo kilku wątpliwości w Twojej recenzji, z chęcią się z nią zapoznam, bo zainteresowałaś mnie od początku recenzji. :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie słyszałam wiele dobrego na temat "Przędzy", dlatego zdziwiła mnie trochę twoja recenzja. Raczej odpuszczę sobie tę pozycję, jednakże cieszę się, że autorzy idą na oryginalność i stwarzają własne światy. Po co tylko te elementy z Igrzysk i znany schematyczny trójkąt?
OdpowiedzUsuńKOLEJNA dystopia, co tu się dziwić. mogą być te Kądzielniczki itd. ale to tylko inna nazwa na podobne, hm, organizacje? w innych książkach. zachowania bohaterów we wszystkich dystopiach są identyczne.. dlatego już porzuciłam czytanie tego gatunku.
OdpowiedzUsuńJak na razie nie zamierzam sięgać po tę książkę. Mam wiele powieści do przeczytania, w tym fantastykę, ale zamierzam przez jakiś czas odpocząć od tego gatunku. :-)
OdpowiedzUsuńEch, kolejny trójkąt miłosny? Ileż razy to już było...
Miałam ochotę, ale ostudziłaś mój zapał. Dużo stron poświęconych miłosnym rozterkom? Trochę mnie to odstrasza... Może kiedyś wrócę do tej książki.
OdpowiedzUsuńOkładka jest GENIALNA, to trzeba przyznać.
OdpowiedzUsuńJednak czytałam już kilka niezbyt pochlebnych recenzji, które wskazują, że "PRzędza" jest ciekawym pomysłem, ale nie poprowadzonym za dobrze, przez co nie wprowadza nic nowego.
Ale jeśli wpadnie w ręce to spróbuję, a co! ;)
Pomysł jest bardzo ciekawy i mam ochotę mimo wszystko przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńMoże autorka przeznaczyła właśnie więcej z tego, czego Ci tutaj brakowało na drugi tom? Może okaże się lepszy? miejmy nadzieję :)
Niedopracowanie pomysłu.. to zawsze mnie kole w oczy. Ale mimo wszystko chciałabym ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńLiczyłam, że mniej będzie trójkątów miłosnych, a więcej akcji. Skusiłam się na nią, bo przedpremierowe recenzje ją bardzo wychwalały. Leży sobie, i tak przeczytam z ciekawości.
OdpowiedzUsuńNie pamiętam kiedy ostatnio czytałam coś o antyutopijnym świecie. To chyba nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się okładka tej książki (a właściwie to jej dolana połowa), jest rzeczywiście kolorowa i zachęcająca do czytania. Właściwie nie wiem czy to jej jakiś ogromny plus, bo jakiś czas temu czytałam książkę ze świetna okładką, a była tak denna, że aż szkoda mówić. :) Tam też miłość między dwojgiem bohaterów była nagła i bezsensowna. Właściwie nie wiadomo, dlaczego się w sobie zakochali. Chyba dla zasady. ;D
Pomysł był niezły, wykonanie średnie :D
OdpowiedzUsuńAle mi się tam dość podobała ^^
To chyba najmniej przychylna recenzja tejże książki, jaką dotychczas czytałam. Ja w ogóle nie lubię takich klimatów, chociaż rzeczywiście pomysł ciekawy. Jednak miłosny trójkąt to już taki standard w literaturze młodzieżowej, że aż żyć się odechciewa na samą myśl o kolejnym tak oklepanym schemacie. No i buńczuczna bohaterka - to już też pojawia się niemal wszędzie. Ja na pewno nie sięgnę, choć okładka ładnie prezentowałaby mi się na półce :)
OdpowiedzUsuńKsiążka niebawem będzie u mnie, ja osobiście nie mogę się doczekać, aż poznam jej fenomen :) Ciekawe jak mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńPodobała mi się, świetny pomysł i bardzo dobrze wykorzystany!!!
OdpowiedzUsuńOj tam, ja i tak dalej mam na nią ogromną ochotę :D
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się okładka tej książki i choć treść już nieco mniej to i tak mam ochotę się z nią zapoznać ;)
OdpowiedzUsuńpomimo wszystko chyba dam szansę tej książce, może jednak pozytywnie mnie zaskoczy :)
OdpowiedzUsuńMi książka się ciut bardziej podobała, choć nie powiem na początku było mi ciężko połapać się w tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńChyba tylko dla samej okładki chciałabym przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuń