Logan
Thibault wraca ze służby w piechocie morskiej wraz ze zdjęciem, które
niejednokrotnie przyniosło mu szczęście. Początkowo mężczyzna nie wierzy w
słowa przyjaciela, który twierdzi, że fotografia nieznajomej kobiety ocaliła mu
życie, ale z czasem zdaje sobie sprawę, że nie wszystko da się logicznie
wytłumaczyć. Rozpoczyna więc wędrówkę w poszukiwaniu kobiety, a swoje
przeznaczenie odnajduje w małym miasteczku. Beth jest jednak rozwódką, ma syna
i nie wiedzie się jej najlepiej. Pomaga swojej babci w prowadzeniu szkoły dla
psów. Thibault chcąc zbliżyć się do niej, zatrudnia się tam w charakterze
pomocnika i niecierpliwie oczekuje na chwilę, gdy zrozumie, dlaczego znalazł
się w tym miejscu.
„Szczęściarz”
to powieść autorstwa Nicholasa Sparksa, która opowiada o miłości, stracie, a
także rzeczach, w które nie każdy wierzy, jak przeznaczenie i odrobina magii.
Magia nie w znaczeniu dosłownym, a bardziej jako czynnik kierujący działaniami
człowieka w zaskakujący sposób. Bo czy to naprawdę zdjęcie sprawiło, że Logan
przeżył na wojnie? I czy to przeznaczenie przyprowadziło go na spotkanie z
Beth, jej synkiem i byłym mężem? Historie bohaterów splatają się i są od siebie
zależne, ale czy kieruje nimi los, czy zwykły przypadek, tego nie wiadomo.
Sparks nie byłby sobą, gdyby nie doprawił „Szczęściarza” sporą dawką dramatyzmu
i napięcia, dlatego przy książce nie sposób narzekać na nudę.
Szczęściarz
był moim trzecim spotkaniem z twórczością Sparksa po „Ostatniej piosence” i „Dla
ciebie wszystko”. Jak na razie najbardziej udanym. Powieści tego pisarza mają
to do siebie, że są oparte na podobnym schemacie i na kilometr da się je
rozpoznać po sposobie pisania i prowadzenia fabuły. Zwykle mamy do czynienia ze
skrzywdzonymi przez los bohaterami, którzy dzięki miłości odnajdują nadzieję i
otwierają się na świat. Tutaj takimi osobami są Thibault i Beth. Mężczyzna
boryka się ze strasznymi wspomnieniami z czasów służby w wojsku. Widział na
własne oczy śmierć niewinnych ludzi i bliskich kolegów, na tym jednak nie
koniec. Najgorszą tajemnicę zdradzi Beth dopiero, gdy odważy się na tyle jej
zaufać. Thibault przemierza piechotą kraj, aż odnajduje swój szczęśliwy amulet,
czyli kobietę z fotografii. Ona też nie miała łatwego życia, jej małżeństwo
okazało się klęską, lecz z tego związku pozostał rozświetlający ponurą rzeczywistość
promyk, czyli jej ukochany synek.
Zwykle mam
zastrzeżenia do charakterów kreowanych przez Sparksa, jednak w tym przypadku, o
dziwo, było zupełnie inaczej. Beth początkowo była bardzo nieufna, można by
nawet powiedzieć, opryskliwa i zamknięta w sobie. Szybko jednak przekonuje się
do Logana i rozumie, że kierują nim dobre intencje. Postać Beth nie wydała mi
się płaska i nierealna, a wręcz przeciwnie, połączyła mnie z nią nić sympatii.
Dzięki temu lektura wzbudzała u mnie duże emocje, gdyż nie miałam innego
wyjścia jak tylko kibicować bohaterom, a niestety, szczęście im nie sprzyjało,
wbrew tytułowi powieści. Thibault również okazał się nieźle wykreowanym
bohaterem, choć raziło mnie czasem jego potulne zachowanie, kiedy zamiast
odeprzeć zarzuty przeciwko sobie i zacząć się bronić, przyjmował wszystko ze
spokojem i pozwalał na nieporozumienia. A takie się zdarzały, bo bohaterowie
mają wybitny talent do niedogadywania się. Co przynajmniej potęgowało emocje
towarzyszące lekturze.
Tym bardziej
że tak jak w przypadku „Dla ciebie wszystko” miałam poczucie nadciągającej
katastrofy. Oczywiście się nie pomyliłam i cieszę się z tego, bo taki dreszczyk
niepokoju wyszedł książce na dobre, a klimat nie był sielankowy, słodki i
nudny, zamiast tego towarzyszyło mi ciągłe napięcie, aż do samego końca. I
najważniejsze, zakończenie. Do ostatnich chwil byłam nastawiona trochę
sceptycznie. Bo widać, że książki Nicholasa Sparksa są bardzo podobne, że
zawsze pod koniec serwuje on dramatyczne wydarzenia, byle wzruszyć czytelnika i
zrobić z powieści ckliwy melodramat. Ciekawa jestem, czy w każdej powieści
kogoś zabija (nie mówię, że w tej tak jest). Tak czy inaczej, nie podobają mi
się jego zagrania, podobnie jak towarzyszące lekturze „wątki nadprzyrodzone”,
choć w „Szczęściarzu” nie są one aż tak widoczne. Wracając do tematu, tym razem
autor bardzo mnie zaskoczył i to dosłownie na ostatnich stronach. Można
powiedzieć, że zakpił sobie z czytelników, którym w tamtej chwili bynajmniej do
śmiechu nie było, a w moim przypadku, było wręcz przeciwnie. Dzięki temu moje
spojrzenie na książkę się zmieniło i pomimo kilku mankamentów, jestem na TAK!
Moja ocena: 7.5/10
Tak przy okazji- dwusetny post <3
Podobała mi się książka, chociaż była w 200% w stylu Sparksa, ale mogłam się tego spodziewać.
OdpowiedzUsuńTeraz mam zamiar obejrzeć film.. ciekawe jak sobie poradził Efron?! :D
Aż się boję to sprawdzić :P Ale koleżanka mówi, że nieźle :D
Usuńostatnio czytałam Pamiętnik i jestem naprawdę pod wrażeniem. jeśli kiedyś trafię na Szczęściarza, to z pewnością to przeczytam.
OdpowiedzUsuńgratuluję :D
Lubię twórczość pana Sparksa - jednak jedynie od czasu do czasu. W innych wypadkach pewnie szybko by mi się przejadła, co nie zmienia faktu, że jest dość... przystępna i odstresowująca ;)
OdpowiedzUsuńDwusetny post? Ojej, jaki świetny wynik. Aż mi wstyd, że ja się tak obijam. Co do książki - nie miałam okazji ani razu czytać Sparksa, jakoś chyba do mnie nie przemawia łatka ckliwego romansopisarza. Przejrzałam kiedyś Pamiętnik, ale już po kilku fragmentach sobie odpuściłam, tym samym rezygnując z chęci zapoznania się z panem Nicholasem.
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Pamiętnika", ale film był wspaniały ^^
UsuńGratuluję dwusetnego posta. Po książkę sięgnę, ponieważ Sparks to jeden z moich ulubionych autorów
OdpowiedzUsuńSparksa nadal nic nie czytałam ale kiedyś na pewno!
OdpowiedzUsuńTwórczości Sparksa jeszcze nie czytałam, ale "ostatnia piosenka już czeka na mnie na półce.
OdpowiedzUsuńCzytałem, czytałem i chyba nawet dałbym wyższą ocenę. :) Dwusetny post? No, no, super. :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej przekonuję się do tego autora, choć tematyka jego książek odbiega od tego, co naprawdę lubię czytać ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam, dawno dawno temu. O dziwo nawet mi się podobało, ale od pewnego czasu Sparks nie może mnie do siebie przekonać. IMO pisze na jedno kopyto więc już spasowałam.
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie czytałam nic Sparksa, ale za to oglądałam kilka filmów na podstawie jego powieści i podobały mi się (zwłaszcza "Pamiętnik" i "Safe Heaven"), więc może kiedyś sięgnę po ich książkowe pierwowozory. "Szczęściarz" zarówno w wersji filmowej i książkowej jeszcze przede mną. Ciekawe z czym zapoznam się wcześniej? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
P.S. 200 postów? Wow! Gratuluję! :)
No ładnie! Tworzę nowe słowa - "pierwowozory". ;) Oczywiście chodziło mi o pierwowzory. :)
UsuńPamiętnik i Safe Haven strasznie mi się podobały ^^ Muszę przeczytać książki, ale czuję, że będą gorsze niestety :P Za to teraz w planach mam film "Szczęściarz" :)
Usuń