poniedziałek, 11 marca 2013

Zatruty tron - Celine Kiernan



Do bram zamku zbliża się dwóch jeźdźców, ojciec i córka. Oboje zmęczeni, zakurzeni i zlani potem z powodu panującego upału. To Lord Obrońca Moorehawke i jego córka Wynter. Po dziesięcioletniej podróży na odległą Północ, gdzie wciąż nie wykazuje się żadnej tolerancji wobec innej wiary czy poglądów, powracają do domu. W Królestwie zawsze żyło się lepiej niż w otaczających krainach, a to wszystko dzięki dobremu i sprawiedliwemu królowi i zaniechaniu przez niego okrutnych praktyk, które w innych miejscach wciąż są na porządku dziennym. Jednak okazuję się, że podczas nieobecności Wynter i Lorcana sporo się pozmieniało. Pierwsze oznaki są subtelne: nie wolno rozmawiać z kotami i należy udawać, że duchy nie istnieją. Potem pojawiają się klatki, w których zamyka się ludzi, okrutne tortury dla wrogów. Król wydaje się być zupełnie innym człowiekiem, nie liczy się dla niego nic, ani rodzina, ani przyjaciele. Jego syn Alberon, prawowity następca tronu musiał uciekać z Królestwa przez zemstą ojca, a ciemnoskórego syna z nieprawego łoża czeka los, który był szykowany dla jego brata… Nikt nie ma pojęcia co powoduje królem, dość jednak powiedzieć, że zbliżają się czasy, jakich żaden mieszkaniec Królestwa wolałby nigdy nie dożyć.


Już po zarysie można się zorientować, że Trylogia Moorehawke to standardowe fantasy spod znaku magii i miecza. Literacki debiut Celine Kiernan należy do gatunku, po który nie sięgam zbyt często. Jak sprawdził się „Zatruty tron”, czyli pierwsza część trylogii, w której walka o władzę stawiana jest ponad wszystkie inne wartości, a każdy kto choć trochę się w tej grze liczy, musi przywdziewać na twarz dworską maskę? Jeśli pokażesz co naprawdę myślisz i czujesz, zginiesz. Kiedyś mogłeś być szczęśliwy, mieć przyjaciół, ufać swojej rodzinie i wierzyć, że przynajmniej w tym Królestwie istnieje dobro i tolerancja. Ale tamte czasy minęły, a król skrywa tajemnicę, która wszystkim pazurami stara się wydrzeć na wolność. Jak bardzo jest przerażająca i ile istnień może pochłonąć? Czego ludzie obawiają się na tyle, by bać się to nazwać? Duchy o morderczych skłonnościach to w tej chwili najmniejszy problem. Nie zadawaj zbyt wielu pytań, chroń ludzi, których kochasz i uciekaj jak najdalej się da.


Początek książki to około 100 stron przynudzania. Nasza główna bohaterka nadzwyczaj dużo rozmyśla, zamartwia się, i rozpacza. A to dawny przyjaciel inaczej na nią spojrzał, a to ma jakiś mgliste podejrzenia. Sporo opisów spożywania posiłków i wędrowania korytarzami, czyli pseudo-mrocznych i tajemniczych zdarzeń. Rodzą wiele pytań, to nic, że odpowiedzi na nie niewiele nas obchodzą. Tą część książki czytałam przez jakieś półtora miesiąca, ale zawsze mogło być gorzej. Chciałam skończyć książkę, ale myśl, że zostało mi jeszcze około 300 stron mnie osłabiała. Cechuje mnie jednak odwaga i chęć podejmowania trudnych wyzwań, więc ponownie po „Zatruty tron” sięgnęłam, z zamiarem doprowadzenia sprawy do końca.  Przerwa w lekturze chyba dobrze mi zrobiła, bo początkowa niechęć przerodziła się w zaciekawienie. Nie wiem dlaczego tak się stało, może wcześniej nie byłam w odpowiednim dla tej książki nastroju? W każdym razie czułam się, jakby to była zupełnie inna powieść.


Niby akcja nie mknie jak szalona naprzód, ale ma miejsce sporo drobnych i różnorodnych epizodów. A co najważniejsza, robi się groźnie i tajemniczo! Na dworze roi się od intryg, nikomu nie można zaufać. Wynter musi okłamywać nawet własnego ojca, swojego najlepszego przyjaciela, ale i on zdaje się mieć przed nią przerażające sekrety, które dzieli wraz z królem… Poza tym w powieści stopniowo rozwija się wątek miłosny, który bardzo przypadł mi do gustu, gdyż był subtelny i drugoplanowy. Uczucie zdawało się być bezpieczną przystanią i zaczerpnięciem oddechu przed ponownym wkroczeniem w mroczny świat tajemnic i kłamstw. Mam za to sporo zastrzeżeń co do bohaterów. Właściwie spośród całej gamy postaci polubiłam tylko Christophera, za jego charakterek, niewyparzony język i w gruncie rzeczy dobre serce. Ciekawy był też Lorcan, ojciec Wynter, za to sama dziewczyna bardzo mnie denerwowała, szczególnie na początku książki. Mogę mieć tylko nadzieję, że coś z niej jeszcze będzie… Pozostali bohaterowie są ledwo zarysowani i mało realni, to tylko figurki w świecie książki.


Początek książki, czyli około 100 pierwszych stron, był dla mnie katorgą. Nuda, przewidywalność i brak wciągających, znaczących zdarzeń. Jednak w miarę rozwoju akcji „Zatruty tron” zrobił zwrot o 180 stopni. Wreszcie pojawiły się intrygi, a nie tylko ich blade przebłyski, a akcja zaczęła zdążać w konkretnym kierunku. Wraz z narodzinami wątku miłosnego książka zaczęła naprawdę mi się podobać i z ciekawością śledziłam dalsze losy Wynter, Christophera i Raziego. Oceniam 6/10 ze względu na niefortunny początek, ale druga połowa to zapowiedź czegoś lepszego, więc liczę na to, że kontynuacja pobije swoją poprzedniczkę.


            Moja ocena: 6/10


"Zatruty tron" przeczytałam dzięki uprzejmości Grupy Wydawniczej Publicat :)


Trylogia Moorehawke:
1. Zatruty tron
2. Królestwo cieni
3. Zbuntowany książę


19 komentarzy:

  1. Mam tę książkę na swojej półce i na pewno niedługo się za nią zabiorę.
    Mam nadzieję, że bardziej mi się spodoba;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna recenzja :-) Chyba spróbuję namierzyć tę książkę i przeczytać, brzmi to wszystko ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że aż tak dużo tego przynudzania, ale i tak chyba się na nią skuszę, jakos ciągnie mnie do niej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba sięgnę po tę książkę, jakoś przetrwam 100 stron nudy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja z chęcią się skuszę na tą trylogię;) Mam ją w planach od jakiegoś czasu i liczę na to, że niedługo mi się to uda. 100 stron? Szybko zleci :D

    OdpowiedzUsuń
  7. wygląda bardzo zachęcająco:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Raczej to nie dla mnie. Ciężko mi jest przebrnąć przez AŻ 100 stron nudy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. przeglądałam tę książkę w Empiku, nie wydała mi się zbyt atrakcyjna, ale jednak mam zamiar ją kiedyś przeczytać. naczytałam się wielu pozytywnych recenzji i jestem ciekawa, co w niej takiego wspaniałego :D

    OdpowiedzUsuń
  10. mam książkę na oku, może kiedyś ją poznam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. może kiedyś, chociaż raczej nie prędko, bo mam dość pokaźny stos na półce :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piszesz, że początek książki, czyli około 100 pierwszych stron, był dla ciebie istną katorgą. Ja chyba bym nie dała rady tak jednak przebrnąć i dlatego nie skuszę się na tę pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zobaczysz druga część spodoba CI się dużo bardziej:) Więcej się tam dzieje:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie się bardzo podobała ;) Ponoć co kolejny tom to lepsza! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak dla mnie jedna z najlepszych serii ever.

    OdpowiedzUsuń
  16. Niesamowita książka :D Mam nadzieję, że dwie kolejne części utrzymują równie wysoki poziom :D

    OdpowiedzUsuń