Po ucieczce z domu dziadków rodzeństwo Dollangangerów zmierza
w kierunku Florydy, gdzie chcą rozpocząć karierę akrobatów cyrkowych. Ich plany
koryguje życie – najmłodsza Carrie jest ciężko chora, pojawiają się u niej
objawy zatrucia. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności dzieci spotykają w
autobusie miłą kobietę, która widząc ciężki stan siostrzyczki Chrisa i Cathy,
zabiera całą trójkę do doktora, w którego domu jest gospodynią. Paul Sheffield
jest dobrym człowiekiem, więc zajmuje się rodzeństwem, które początkowo odrzuca
jego pomoc. Z czasem jednak godzą się na adopcję i rozpoczynają w domu lekarza kolejny,
tym razem szczęśliwy etap życia. Cathy realizuje marzenia o karierze
primabaleriny, natomiast Chris wierzy, że przy wsparciu Paula uda mu się zostać
lekarzem. Jednak długie życie na poddaszu pozostawia na rodzeństwie swoje piętno,
które determinuje ich dalsze postępowanie.
„Kwiaty na poddaszu” to pierwsza część sagi o Dollangangerach
autorstwa Virgini C. Andrews, czyli historia czworga rodzeństwa, które po
śmierci ojca wraz z matką przeprowadzają się do domu niewidzianych nigdy
dziadków. Skuszone obietnicą bogactwa dzieci zostają zamknięte na poddaszu aż
do czasu śmierci dziadka, który nie może dowiedzieć się o ich istnieniu. Dni przemieniają
się w miesiące, a te w lata, a Chris, Cathy, Cory i Carrie cierpią w samotności
i zamknięciu, przeżywając te najważniejsze dla każdego lata bez światła
słonecznego, ruchu, towarzystwa rówieśników i rodziny. Dopiero po śmierci Cory’ego
dzieci całkowicie tracą nadzieję i wiarę w swoją matkę, decydują się na
ucieczkę. I tutaj wkracza kontynuacja, w której możemy poznać dalsze losy
rodzeństwa.
Kwiaty na poddaszu mnie rozczarowały, zupełnie nie rozumiem
fenomenu tej książki. Owszem, pomysł na książkę był bardzo obiecujący, ale już
wykonanie i wprowadzenie niektórych wątków zniszczyły tę książkę. Chyba najgorszym
błędem było przedstawienie kazirodczej miłości między Chrisem i Cathy.
Rozumiem, że takie tematy się w powieściach pojawiają, ale gdy dotyczą dzieci
to już jest przesada, podobnie jak wmawianie czytelnikowi, że taka sytuacja
wynika z przeżyć dzieci, kilkuletniego zamknięcia ich na poddaszu i wpływu matki.
Chyba miało być dramatycznie i wstrząsająco, może autorka miała nadzieję, że
takim zagraniem przyciągnie czytelników? Bo o czym mieliby czytać, o
dziewczynce tańczącej na poddaszu? Miało się dzięki temu więcej dziać, ale nie
zadziałało to na mnie niestety, było jedynie niesmacznie i zmniejszało moją
sympatię do bohaterów.
To nie jest recenzja poprzedniej części, lecz „Płatków na
poddaszu”, a poprzedni akapit można w całości odnieść także do kontynuacji.
Właściwie cała fabuła opiera się na uczuciach Chrisa i Cathy, a im dłużej się
ten wątek ciągnął, tym większa ogarniała mnie irytacja. Może byłoby inaczej,
gdyby o samą miłość chodziło, ale autorka przedstawiła to w taki sposób, że
bohaterom szło głównie o doznania cielesne, co potęgowało moją niechęć. Cathy
to niezła aparatka, jej nie wystarczy ciągłe uwodzenia, a następnie odpychanie
brata. Jako piętnastolatka bezwstydnie zaleca się czterdziestoletniego mężczyzny,
który zastępuje jej ojca. Zachowanie tej dziewczyny jest niewiarygodne, ledwo
dziecko odrosło od podłogi, a już bezczelnie prowokuje swojego starszego o
ponad 20 lat opiekuna prawnego, próbując wskoczyć mu do łóżka. A jej wypowiedzi
towarzyszące tym staraniom sprawiają, że nie wiem czy się śmiać czy płakać.
Najlepszy jest fakt, że to wszystko wina matki, pięknej kobiety, która
wywierała ogromny wpływ na mężczyzn. Stek bzdur, gdyby książka nie była pożyczona,
to rzuciłabym nią o ścianę.
Ale to nie koniec absurdów. Hitem są także teksty typu „Zawsze
go kochałam, tylko o tym nie wiedziałam”. I nie tylko z jednym mężczyzną tak
miała, wybaczcie, gubię się w uczuciach tej kobiety, która osiągnąwszy zaledwie
około 30 lat życia już ma za sobą tak bogaty bagaż miłosnych doświadczeń, ma
się tę praktykę od małego. W jej przypadku im bardziej partner jest martwy, tym
miłość do niego większa. A większych głupot niż miłosne objawienia, które
spadają na nią w najbardziej dramatycznych momentach niczym grom z jasnego
nieba nie czytałam. Jednak zakończenie przebija wszystko. Z jednej strony wytłumaczenia
autorki są absurdalne, a z drugiej… niczego nie wyjaśniają. Nie dla mnie takie
trudne książki, chyba pogubiłam się w fabule! Zastanawia mnie, jak można
opowiadać historię tej rodziny przez pięć tomów, może Cathy nawet na emeryturze
będzie starała się odkryć tajemnice matki?
Ważnym wątkiem fabularnym jest chęć zemsty Cathy na matce.
Wszelkie jej działania determinuje pragnienie odegrania się na kobiecie, którą
oskarża o każdy błąd w swoim życiu. Jej pomysły są zadziwiające, tej bohaterki
nie da się zrozumieć, nawet nie próbujcie. Jednak jakby było mało głupich
wątków i sytuacji, bardzo dużą część książki zajmuje „robienie kariery” przez
dziewczyną w świecie baletu. Podczas tych fragmentów powstrzymywałam się od
zaśnięcia i brnęła przez kolejne mdłe strony licząc chyba tylko na Paula, który
obok Carrie jest jedynym bohaterem ratującym tę powieść, jego udało mi się
polubić. Ta książka jest tak absurdalna, że nie mam pojęcia, co mi się w niej
spodobało, choć coś takiego było i dlatego nie oceniam jej najniżej jak to
możliwe. Chyba przez te wszystkie głupoty było w miarę ciekawie, ale nie zawsze. 1/3 czasu przy niej spędzonej nudziłam się czytając o kolejnych
porażkach w życiu zawodowym Cathy i związanym z nim życiem miłosnym. 1/3 czasu obserwowałam
jak Cathy miota się między bratem, Paulem i Julianem. A przez resztę czasu
dziewczyna się mściła na matce.
Plusem jest chyba tylko to, że dobrze mi się
czytało, zadziwiająco szybko czas z nią zleciał. Paradoksalnie książka potrafi
wykończyć opisami okresów życia rodzeństwa, w których nie dzieje się nic. "Płatki na wietrze" moim zdaniem na pewno nie są tak znakomite, jak się mówi. Mają masę niedoróbek i rzeczy, które mnie odrzucały. Ale większym grzechem jest nijakość, której tu nie znajdziemy. Mimo
wszystko, po tym wszystkim, jestem ciekawa co wydarzy się dalej! Virginia
Andrews zaskakuje, tego nie można jej odmówić, ale niekoniecznie w pozytywnym sensie.
Moja ocena: 5/10
1. Kwiaty na poddaszu
2. Płatki na wietrze
3. A jeśli ciernie...
4. Kto wiatr sieje...
5. Ogród cieni
Tyle osób zachwalało tę serię, a ja wciąż się z nią nie zapoznałam... I jakoś chwilowo nie zamierzam. Być może kiedyś, w akcie desperacji :).
OdpowiedzUsuńJest w tej książce coś wyczerpującego. Mnie na swój sposób poruszyła i mimo wielu niedociągnięć, trudno o niej zapomnieć.
OdpowiedzUsuńJa sobie odpuszczę kolejne części, bo już "Kwiaty na poddaszu" mi się nie podobały - marny i chory erotyzm, niespójna fabuła, niewiarygodne pomysły i przede wszystkim ten ubogi język...
OdpowiedzUsuńmam pierwszą część w formie ebooka, ale jakoś wciąż brakuje mi czasu żeby w końcu przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu za pierwszą się wziąć!
OdpowiedzUsuńMam cztery części ostatnio nabyte na promocji, muszę w końcu zacząć je czytać, zwłaszcza że wzmianki o tej serii atakują mnie już nie tylko na blogach, ale też w telewizji i innych książkach:) Poza tym ciekawa jestem jak ją odbiorę, opinie są mocno podzielone, a na przykład Amerykanie odbierają książki Andrews zupełnie inaczej niż reszta świata:)
OdpowiedzUsuńWiele o niej słyszałam. Muszę przeczytać i zobaczyć czy mi się spodoba, czy jednak nie
OdpowiedzUsuńsama nie wiem... ostatnio mam fazę na literaturę fantasy, więc póki co odpuszczę sobie :)
OdpowiedzUsuńKupiłam ostatnio trzy pierwsze tomy, książka dawno za mną chodziła dlatego cieszę się, że będę miała okazję przeczytać;)
OdpowiedzUsuńKsiążka ogółem mi się podobała, tylko minusem były właśnie wątki miłosne Cathy.
OdpowiedzUsuńNie miałam zamiaru czytać, ale i tak mi szkoda - do tej pory czytałam optymistyczne recenzje. Ale to Twoje zdanie ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam dwie pierwsze części, niedługo zabieram się za trzecią :)
OdpowiedzUsuń