Lisbeth Salander zostaje
przywieziona do szpitala z bardzo poważnymi obrażeniami. Szczególnie
niebezpieczna jest rana postrzałowa głowy. Wydaje się, że dziewczyna jest bez
szans na przeżycie czy normalne funkcjonowanie. Jak widać ma wielkie szczęście,
ponieważ kula nie uszkodziła mózgu. Lisbeth powoli dochodzi do siebie pod stałą
opieką lekarzy. Jednocześnie wie, że gdy tylko będzie w stanie wyjść ze
szpitala, zostanie przewieziona do aresztu pod zarzutem usiłowania zabójstwa.
Kilka metrów dalej, w innym pokoju, leży Aleksander Zalachenko, któremu
zmasakrowała twarz za pomocą siekiery. Dziewczyna nie może się czuć bezpieczna,
mimo że z pozoru to ona jest katem. Tymczasem Michael Blomkvist zamierza
opublikować w czasopiśmie „Millennium” historię życia Salander, gdzie chce
przedstawić liczne przestępstwa, których padła ofiarą. Trafia na ślad
tajemniczej Sekcji, która jednak zdaje się być nieuchwytna, z jej istnienia nie
zdaje sobie sprawy nawet rząd, mimo że powstała z inicjatywy służb
bezpieczeństwa.
„Zamek z piasku, który runął” to
trzecia i niestety ostatnia już część trylogii „Millennium”, której autorem
jest szwedzki dziennikarz, Stieg Larsson. Zmarł on w 2004 roku z powodu zawału,
jeszcze przed sukcesem swych powieści, jednocześnie będąc w trakcie tworzenia
kolejnego tomu. „Zamek z piasku, który runął” to kryminał polityczny, którego
intryga w głównej mierze opiera się na sprawach dotyczących rządu, państwa i
społeczeństwa. Znacznie odróżnia to tom trzeci od pierwszego, gdzie wątek kryminalny opierał się na motywie
morderstwa i zaginięcia, a nie miał powiązań z osobami na wyższych
stanowiskach. Tutaj nie znajdziemy sprawy typowej dla większości kryminału,
czyli przestępstwa o mniejszym zasięgu: morderstwa gdzieś w zaułku czy porwania
przez handlarzy żywym towarem. Zamiast tego dogłębnie przyjrzymy się popełnianemu
z premedytacją od lat ograniczaniu praw człowieka przez ludzi, którzy powinni
stać na straży konstytucji.
Po mało ciekawej „Dziewczynie,
która igrała z ogniem”, nie spodziewałam się, że ostatnia część jeszcze mnie
czymś zaskoczy i zrobi na mnie wrażenie. Pierwsze kilkadziesiąt stron dłużyło
mi się i już byłam gotowa wydawać wyrok, że to najsłabsza część trylogii. Potem
jednak dałam się wciągnąć ciekawej intrydze i stylowi autora, który potrafi
pisać w bardzo interesujący sposób. Dzięki temu te 800 stron minęło mi
niepostrzeżenie i mogłam tylko żałować, że to już koniec. Nawet o
zagadnieniach, które nigdy by mnie nie zainteresowały, czyli polityce, czytałam
z wielką przyjemnością. Larsson w przystępny sposób przedstawił historię służb
bezpieczeństwa, powstania Sapo, Sekcji Specjalnej, ich konstrukcję i
funkcjonowanie. Jest to najważniejszy wątek w książce, łączący się bezpośrednio
z główną postacią – Lisbeth Salander. Jeśli tematyka ta nie wydaje się Wam
interesująca, to może dzięki Larssonowi zmienicie poglądy, bowiem nawet mnie
wciągnęła ta historia, mająca początek wiele lat temu, a wiążąca się ze
współczesnością.
Oprócz opowieści o służbach
bezpieczeństwa, Sapo i Sekcji, nie
zabraknie także wartkiej akcji. Trwa wyścig z czasem i nieuchwytnym
przeciwnikiem o wyciągnięcie z tarapatów Lisbeth, do sprawy zostają wciągnięte
kolejne wysoko postawione osoby, a wielkimi krokami zbliża się sprawa w sądzie.
Bardzo dużym plusem był dla mnie proces, niczym wyjęty z powieści Jodi Picoult,
który dla mnie okazał się bardzo emocjonujący, a przy tym stanowił podsumowanie
trylogii i ostateczne jej zakończenie. Pamiętam, że w „Dziewczynie, która
igrała z ogniem” brakowało mi skomplikowanej intrygi kryminalnej i narzekałam
na poświęcanie zbyt wiele czasu Lisbeth, ale w tym tomie jest to zaletą.
Szczególnie, gdy nie brakuje też ciekawego tematu dotyczącego szpiegostwa i
Sekcji.
Mimo znacznej objętości powieści
Stiega Larssona porywają czytelnika i przyciągają jak magnes, z powodzeniem
można je stosować podczas czytelniczego kryzysu, gdy na nic nie ma się ochoty.
Przynajmniej w moim przypadku to zadziałało, lektura minęła mi w oka mgnieniu.
W znacznej mierze przyczynili się do tego świetnie wykreowani bohaterowie,
wśród których prym wiedzie Lisbeth Salander, postać niezwykle oryginalna i do
przesady kontrowersyjna. W „Zamku z piasku, który runął” dokładnie poznamy jej
motywy postępowania i historię jej życia. Polubiłam też Michaela Blomkvista, a
w tym tomie także Erikę Berger, której poświęcono w tej części więcej stron niż
wcześniej. Cała akcja oczywiście kręci się wokół redakcji czasopisma
„Millennium”, gdzie wszyscy się spotykają, dyskutują, podejmują decyzję i
ruszają dalej. Poznanie od kulisów zawodu dziennikarza było bardzo miłym
doświadczeniem i myślę, że także zaważyło na sukcesie tej trylogii. Swoją drogą
tytuł tej części jest bardzo adekwatny, wszelkie misterne planu układane od lat
mogą runąć niczym zamek z piasku.
„Zamek z piasku, który runął”
polecam wielbicielom poprzednich części „Millennium”, którzy mogą obawiać się,
że ten tom ich rozczaruje. Nie martwcie się, jest lepszy niż poprzedni, choć
zależy czego człowiek oczekuje. Intryga kryminalna o podłożu politycznym ,
ciekawie przedstawione zagadnienia dotyczące szwedzkich służb bezpieczeństwa i
proces sądowy Lisbeth Salander to elementy lektury obowiązkowej. Tych, którzy
jeszcze nie mieli do czynienia z trylogią, zachęcam do sięgnięcia po „Mężczyzn,
którzy nienawidzą kobiet”. Bardzo entuzjastyczne opinie na temat „Millennium”
są moim zdaniem w pełni uzasadnione, miłośnicy kryminałów zarwą niejedną noc z
powodu tych powieści.
Moja ocena: 10/10
Trylogia "Millennium":
3. Zamek z piasku, który runął.
Recenzja bierze udział w konkursie na najlepszą blogową recenzję lipca, organizowanym przez Syndykat Zbrodnia w Bibliotece.
Na razie mam za sobą tylko pierwszą część, ale planuje całość :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Stiega Larssona! Podobno autor planował aż dziesięć powieści z przygodami Lisbeth i Mikaela, niestety, dalszych części nigdy nie poznamy...
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, słyszałam, że jego partnerka jest w posiadaniu 200 stron kolejnego tomu. Niestety, mi ich nie poznamy :(
UsuńUwielbiam całą serię. Jedna z najlepszych serii kryminalnych z jaką spotkałam się w moim życiu ;)
OdpowiedzUsuńJak dorwę wcześniejsze części, to na pewno dobrnę do tej :)
OdpowiedzUsuńJuż od dawna mam zamiar przeczytać tą serię:)
OdpowiedzUsuńświetna recenzja i bardzo wysoka ocena, więc książka godna uwagi
OdpowiedzUsuńmimo to jednak wpierw muszę sięgnąć po pierwszą część :)
pozdrawiam!
Nie czytałem jeszcze pierwszej części - w sumie twoja recenzja zachęciła mnie do sięgnięcia po Millenium, chociaż sam nie wiem... kryminały to nie jest mój ulubiony gatunek. Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńMam w planach tę serię, już od dawna jestem nią zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńCzas pokaże - może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNiestety moja przygoda z Larssonem skończyła się na pierwszej części Millennium, książka mi nie podeszła, tak więc i po następne części już nie sięgnęłam i raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńA ja już nawet nie liczę ile osób mnie zachęcało do Millenium, ale mimo wszystko jakoś nie chcę mi się tego czytać. Mam nadzieję, że nabiorę ochoty w wakacje :)
OdpowiedzUsuńPierwsza część trylogii Millenium już za mną, a przede mną poszukiwania kolejnych części. Nie spocznę, dopóki nie przeczytam całości! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Tą trylogię mam dopiero w planach, ale z pewnością ją przeczytam
OdpowiedzUsuń"Millenium" to najlepsza seria jaką w życiu czytałam. W pełni się z tobą zgodzę. Ja nie od trzeciej części nie mogłam się wprost oderwać. Moim zdaniem cała seria zasługuje na o wiele więcej niż tylko 10;)
OdpowiedzUsuńTwórczość tego pana mam w planach :)
OdpowiedzUsuńOd dawna byłam zainteresowana 1 tomem, a teraz wiem, że po prostu trzeba sięgnąć po całą trylogię. :D
OdpowiedzUsuńMam tą trylogię w planach, koleżanka mnie nią kiedyś zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńHej, zostałaś zaproszona do zabawy bloggowej. Więcej informacji u mnie na blogu. Pozdrawiam, Avenix.
OdpowiedzUsuńDużo słyszałam o tej serii, ale jakoś jeszcze nie miałam okazji. Może kiedyś się uda ;)
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo zachęcająca! Okładka jest przepiękna! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że książka niedługo znajdzie się na mojej półeczce :)
Jeśli znajdziesz czas to serdecznie zapraszam do mnie: http://beautifulbook-review.blogspot.com/
Jestem nowa w blogowaniu i mam nadzieję, że mój blog przypadnie Ci do gustu!
Pozdrawiam!
Mam już dwa tomy za sobą. Drugi rzeczywiście jakoś specjalnie na kolana nie rzuca (w sumie nie wiem dlaczego, w gruncie rzeczy to świetna historia), może dlatego minęło już pół roku, a "Zamek..." cały czas cierpliwie czeka na półce ;) Twoja recenzja na pewno przyspieszy moment, w którym po niego sięgnę. Póki co książkę ma moja siostra, pożyczyła jakieś dwa tygodnie temu i coś skończyć nie może :D
OdpowiedzUsuń