poniedziałek, 2 lipca 2012

Zamek z piasku, który runął - Stieg Larsson



Lisbeth Salander zostaje przywieziona do szpitala z bardzo poważnymi obrażeniami. Szczególnie niebezpieczna jest rana postrzałowa głowy. Wydaje się, że dziewczyna jest bez szans na przeżycie czy normalne funkcjonowanie. Jak widać ma wielkie szczęście, ponieważ kula nie uszkodziła mózgu. Lisbeth powoli dochodzi do siebie pod stałą opieką lekarzy. Jednocześnie wie, że gdy tylko będzie w stanie wyjść ze szpitala, zostanie przewieziona do aresztu pod zarzutem usiłowania zabójstwa. Kilka metrów dalej, w innym pokoju, leży Aleksander Zalachenko, któremu zmasakrowała twarz za pomocą siekiery. Dziewczyna nie może się czuć bezpieczna, mimo że z pozoru to ona jest katem. Tymczasem Michael Blomkvist zamierza opublikować w czasopiśmie „Millennium” historię życia Salander, gdzie chce przedstawić liczne przestępstwa, których padła ofiarą. Trafia na ślad tajemniczej Sekcji, która jednak zdaje się być nieuchwytna, z jej istnienia nie zdaje sobie sprawy nawet rząd, mimo że powstała z inicjatywy służb bezpieczeństwa.

„Zamek z piasku, który runął” to trzecia i niestety ostatnia już część trylogii „Millennium”, której autorem jest szwedzki dziennikarz, Stieg Larsson. Zmarł on w 2004 roku z powodu zawału, jeszcze przed sukcesem swych powieści, jednocześnie będąc w trakcie tworzenia kolejnego tomu. „Zamek z piasku, który runął” to kryminał polityczny, którego intryga w głównej mierze opiera się na sprawach dotyczących rządu, państwa i społeczeństwa. Znacznie odróżnia to tom trzeci od pierwszego,  gdzie wątek kryminalny opierał się na motywie morderstwa i zaginięcia, a nie miał powiązań z osobami na wyższych stanowiskach. Tutaj nie znajdziemy sprawy typowej dla większości kryminału, czyli przestępstwa o mniejszym zasięgu: morderstwa gdzieś w zaułku czy porwania przez handlarzy żywym towarem. Zamiast tego dogłębnie przyjrzymy się popełnianemu z premedytacją od lat ograniczaniu praw człowieka przez ludzi, którzy powinni stać na straży konstytucji.

Po mało ciekawej „Dziewczynie, która igrała z ogniem”, nie spodziewałam się, że ostatnia część jeszcze mnie czymś zaskoczy i zrobi na mnie wrażenie. Pierwsze kilkadziesiąt stron dłużyło mi się i już byłam gotowa wydawać wyrok, że to najsłabsza część trylogii. Potem jednak dałam się wciągnąć ciekawej intrydze i stylowi autora, który potrafi pisać w bardzo interesujący sposób. Dzięki temu te 800 stron minęło mi niepostrzeżenie i mogłam tylko żałować, że to już koniec. Nawet o zagadnieniach, które nigdy by mnie nie zainteresowały, czyli polityce, czytałam z wielką przyjemnością. Larsson w przystępny sposób przedstawił historię służb bezpieczeństwa, powstania Sapo, Sekcji Specjalnej, ich konstrukcję i funkcjonowanie. Jest to najważniejszy wątek w książce, łączący się bezpośrednio z główną postacią – Lisbeth Salander. Jeśli tematyka ta nie wydaje się Wam interesująca, to może dzięki Larssonowi zmienicie poglądy, bowiem nawet mnie wciągnęła ta historia, mająca początek wiele lat temu, a wiążąca się ze współczesnością. 

Oprócz opowieści o służbach bezpieczeństwa, Sapo i Sekcji,  nie zabraknie także wartkiej akcji. Trwa wyścig z czasem i nieuchwytnym przeciwnikiem o wyciągnięcie z tarapatów Lisbeth, do sprawy zostają wciągnięte kolejne wysoko postawione osoby, a wielkimi krokami zbliża się sprawa w sądzie. Bardzo dużym plusem był dla mnie proces, niczym wyjęty z powieści Jodi Picoult, który dla mnie okazał się bardzo emocjonujący, a przy tym stanowił podsumowanie trylogii i ostateczne jej zakończenie. Pamiętam, że w „Dziewczynie, która igrała z ogniem” brakowało mi skomplikowanej intrygi kryminalnej i narzekałam na poświęcanie zbyt wiele czasu Lisbeth, ale w tym tomie jest to zaletą. Szczególnie, gdy nie brakuje też ciekawego tematu dotyczącego szpiegostwa i Sekcji.

Mimo znacznej objętości powieści Stiega Larssona porywają czytelnika i przyciągają jak magnes, z powodzeniem można je stosować podczas czytelniczego kryzysu, gdy na nic nie ma się ochoty. Przynajmniej w moim przypadku to zadziałało, lektura minęła mi w oka mgnieniu. W znacznej mierze przyczynili się do tego świetnie wykreowani bohaterowie, wśród których prym wiedzie Lisbeth Salander, postać niezwykle oryginalna i do przesady kontrowersyjna. W „Zamku z piasku, który runął” dokładnie poznamy jej motywy postępowania i historię jej życia. Polubiłam też Michaela Blomkvista, a w tym tomie także Erikę Berger, której poświęcono w tej części więcej stron niż wcześniej. Cała akcja oczywiście kręci się wokół redakcji czasopisma „Millennium”, gdzie wszyscy się spotykają, dyskutują, podejmują decyzję i ruszają dalej. Poznanie od kulisów zawodu dziennikarza było bardzo miłym doświadczeniem i myślę, że także zaważyło na sukcesie tej trylogii. Swoją drogą tytuł tej części jest bardzo adekwatny, wszelkie misterne planu układane od lat mogą runąć niczym zamek z piasku.

„Zamek z piasku, który runął” polecam wielbicielom poprzednich części „Millennium”, którzy mogą obawiać się, że ten tom ich rozczaruje. Nie martwcie się, jest lepszy niż poprzedni, choć zależy czego człowiek oczekuje. Intryga kryminalna o podłożu politycznym , ciekawie przedstawione zagadnienia dotyczące szwedzkich służb bezpieczeństwa i proces sądowy Lisbeth Salander to elementy lektury obowiązkowej. Tych, którzy jeszcze nie mieli do czynienia z trylogią, zachęcam do sięgnięcia po „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”. Bardzo entuzjastyczne opinie na temat „Millennium” są moim zdaniem w pełni uzasadnione, miłośnicy kryminałów zarwą niejedną noc z powodu tych powieści.

Moja ocena: 10/10 


Trylogia "Millennium":                                               
 
3. Zamek z piasku, który runął.


Recenzja bierze udział w konkursie na najlepszą blogową recenzję lipca, organizowanym przez Syndykat Zbrodnia w Bibliotece.




22 komentarze:

  1. Na razie mam za sobą tylko pierwszą część, ale planuje całość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam książki Stiega Larssona! Podobno autor planował aż dziesięć powieści z przygodami Lisbeth i Mikaela, niestety, dalszych części nigdy nie poznamy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielka szkoda, słyszałam, że jego partnerka jest w posiadaniu 200 stron kolejnego tomu. Niestety, mi ich nie poznamy :(

      Usuń
  3. Uwielbiam całą serię. Jedna z najlepszych serii kryminalnych z jaką spotkałam się w moim życiu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dorwę wcześniejsze części, to na pewno dobrnę do tej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już od dawna mam zamiar przeczytać tą serię:)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetna recenzja i bardzo wysoka ocena, więc książka godna uwagi
    mimo to jednak wpierw muszę sięgnąć po pierwszą część :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałem jeszcze pierwszej części - w sumie twoja recenzja zachęciła mnie do sięgnięcia po Millenium, chociaż sam nie wiem... kryminały to nie jest mój ulubiony gatunek. Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam w planach tę serię, już od dawna jestem nią zainteresowana :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czas pokaże - może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety moja przygoda z Larssonem skończyła się na pierwszej części Millennium, książka mi nie podeszła, tak więc i po następne części już nie sięgnęłam i raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja już nawet nie liczę ile osób mnie zachęcało do Millenium, ale mimo wszystko jakoś nie chcę mi się tego czytać. Mam nadzieję, że nabiorę ochoty w wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwsza część trylogii Millenium już za mną, a przede mną poszukiwania kolejnych części. Nie spocznę, dopóki nie przeczytam całości! :)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Tą trylogię mam dopiero w planach, ale z pewnością ją przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  14. "Millenium" to najlepsza seria jaką w życiu czytałam. W pełni się z tobą zgodzę. Ja nie od trzeciej części nie mogłam się wprost oderwać. Moim zdaniem cała seria zasługuje na o wiele więcej niż tylko 10;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Twórczość tego pana mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Od dawna byłam zainteresowana 1 tomem, a teraz wiem, że po prostu trzeba sięgnąć po całą trylogię. :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam tą trylogię w planach, koleżanka mnie nią kiedyś zainteresowała :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej, zostałaś zaproszona do zabawy bloggowej. Więcej informacji u mnie na blogu. Pozdrawiam, Avenix.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dużo słyszałam o tej serii, ale jakoś jeszcze nie miałam okazji. Może kiedyś się uda ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Recenzja bardzo zachęcająca! Okładka jest przepiękna! :)
    Mam nadzieję, że książka niedługo znajdzie się na mojej półeczce :)
    Jeśli znajdziesz czas to serdecznie zapraszam do mnie: http://beautifulbook-review.blogspot.com/
    Jestem nowa w blogowaniu i mam nadzieję, że mój blog przypadnie Ci do gustu!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam już dwa tomy za sobą. Drugi rzeczywiście jakoś specjalnie na kolana nie rzuca (w sumie nie wiem dlaczego, w gruncie rzeczy to świetna historia), może dlatego minęło już pół roku, a "Zamek..." cały czas cierpliwie czeka na półce ;) Twoja recenzja na pewno przyspieszy moment, w którym po niego sięgnę. Póki co książkę ma moja siostra, pożyczyła jakieś dwa tygodnie temu i coś skończyć nie może :D

    OdpowiedzUsuń