Na pewno nie raz denerwowałeś się
z powodu długich kolejek u lekarza, przekrzykujących się tłumów i ciągłej
potrzeby załatwiania rozmaitych skierowań do specjalisty. Ale też pewnie nigdy
nie wpadłeś na pomysł, by problem ten rozwiązać z pomocą Pani Minister, z którą
w dodatku nie utrzymujesz żadnych kontaktów, bo jej po prostu nie znasz. Ale
czy fakt ten może w jakikolwiek sposób wpłynąć na panią Eustaszynę, której
prawdziwe imię brzmi Jadwiga? Skądże! Adres, taksówka, powrót do przychodni ze
swym protektorem i sprawa załatwiona. Ale to nie wszystko, bo owa starsza
kobieta ma całą masę takich szalonych pomysłów! Przetestowania chłopaka
bratanicy swojego męża przez nakazanie mu zdobycia biletów na spektakl? Jak
najbardziej! Urządzenie przyjęcia ku pochwaleniu się nowo wyremontowaną
kuchnią? Zawsze! Lot samolotem do Trójmiasta na Jarmark Dominikański? Co roku!
Właściwie te jej kaprysy są całkiem logiczne przy niektórych bardziej
spektakularnych. Aby uwierzyć, trzeba przeczytać.
„Przypadki pani Eustaszyny” to
niezwykle zabawna i optymistyczna opowieść, przedstawiająca perypetie starszej
pani, która, jak sama twierdzi, „nie ma
czasu, żeby umrzeć”. Poznamy także losy jej rodziny, muszącej często ratować
się przez zgubnymi konsekwencjami postępowania pani Jadwigi. Autorką tej pełnej
przygód historii jest Maria Ulatowska, znana głównie z „Sosnowego dziedzictwa”
i jego kontynuacji. Pisarka uwielbia książki, snucie opowieści i poczucie
humoru, co przekłada się na jej twórczość. Po tym co otrzymałam w „Przypadkach
pani Eustaszyny” z pewnością sięgnę po inne jej powieści, bo ta całkowicie mnie
zauroczyła i co najważniejsze, na długi czas poprawiła humor.
Cechą charakterystyczną książki
jest to, że wciąga od pierwszych stron. Zwykle po tak krótkiej lekturze mam
sporo obiekcji, w tym przypadku jednak dałam się porwać akcji, pędzącej naprzód
z prędkością światła. Chyba widać, jak bardzo mi się podobało? Głównym tematem
książki są perypetie miłosne Marcji, którą ciotka próbuje wydać za mąż. Pani
Eustaszyna przesłuchuje kandydatów, przeprowadza wywiady środowiskowe i snuje
intrygi, choć czasem coś wymyka się spod kontroli, a potem ostrożnie trzeba to
odkręcać… I nie myślcie, że są to jakieś cukierkowe miłostki zakochanej
nastolatki, bo Marcelina to kobieta dojrzała i rozsądna, a jednocześnie niepozbawiona
pewnej dozy spontaniczności i romantyzmu. Słowem, bardzo sympatyczna osóbka i
jedna z moich ulubionych bohaterek. Panią Eustaszynę również polubiłam, ale
niejednokrotnie mnie irytowała swym despotyzmem, kombinowaniem i przeinaczaniem
faktów.
Każdy bohater w tej książce jest
świetnie wykreowany i jedyny w swoim rodzaju, na nudę i nijakość przy ich
poznawaniu nie sposób narzekać. Jedni są stworzeni po to, byśmy darzyli ich
niechęcią, a drudzy ku naszemu rozbawieniu, jednak nikt nie jest pozbawiony
charakterku i uroku. Plejada barwna i urzekająca, a rzadko zdarza mi się takie
określanie postaci. W tym wypadku jednak jest to w pełni uzasadnione. Oprócz
drodze Marcelinki do ołtarza, w fabule pojawia się całe mnóstwo wątków
pobocznych w postaci perypetii pani Eustaszyny, które wciągają, bawią i
urzekają czytelnika. Całość podkreśla swojski, lekki i przyjemny język z
mnóstwem humorystycznych akcentów.
„Przypadki pani Eustaszyny” to
niezwykle barwna opowieść pełna zabawnych perypetii starszej pani i jej rodziny
oraz problemów, na których rozwiązanie zawsze znajdzie się sposób. Wątek
romantyczny także się pojawi, ale nie jest on natrętny i przesłodzony, a raczej
do bólu rzeczywisty. Cudowni bohaterowie, z których każdy jest jedyny w swoim
rodzaju oraz nieszablonowa i oryginalna fabuła z licznymi zwrotami akcji
składają się na pozycję, która nieustannie zaskakuje czytelnika. Wkroczcie do
jedynego w swoim rodzaju świata pani Eustaszyny i uwierzcie w niemożliwe!
Serdecznie polecam tę historię, a sama z chęcią sięgnę po inne powieści Marii
Ulatowskiej.
Moja ocena: 8/10
Wydaje się być bardzo adekwatna na lato, aby się odprężyć. Może spróbuję. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJejku jej! Kiedyś miałam zamiar kupić tę książkę, ale coś mi się zmieniło. Dzięki za przypomnienie! Z chęcią się z nią zapoznam!
OdpowiedzUsuńKsiążka leży na półce i czeka na swoją kolej. Po Twojej recenzji mam na nią ochotę już teraz ^^
OdpowiedzUsuńKurcze, ja naprawdę nie czytam takich książek. Mój umysł jest zbyt "zmieniony" przez fantastykę, ale jak piszesz, że fajne, to rozejrzę się i przeczytam. :v
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że pewnie książka ta nie stanie się Twym "must have" :D Fantastykę ja również uwielbiam, ale nie wolno się zamykać na inne gatunki! :P
UsuńCzytałam, niestety książka u mnie nie wywołała tak pozytywnych emocji, po inne książki tej autorki na razie nie zamierzam sięgać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńa wiesz? zastanawiałam się ostatnio, czy nie poprosić o ten właśnie tytuł do recenzji :) teraz pewnie to zrobię :)
OdpowiedzUsuńSosnowe dziedzictwo czytałam, i jestem bardzo ciekawa jak mi się spodoba pani Eustaszyna, a czuję że bardzo ją polubię :)
OdpowiedzUsuńKupiłam "Sosnowe dziedzictwo" już dawno temu i ciągle nie przeczytałam. Zachęciłaś mnie do twórczości tej autorki :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie, ja także jestem zagorzałą zwolenniczką fantastyki, dlatego raczej odpuszczę sobie tę książkę...
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać jakąś książkę tej autorki
OdpowiedzUsuńCzytałam trzy poprzednie powieści pani Marii Ulatowskiej i bardzo mile je wspominam, dlatego jak tylko nadarzy się okazja, to chętnie również poznam ,,Przypadki pani Eustaszyny''.
OdpowiedzUsuńTakiej powieści potrzebuję!:)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy nie słyszałam o niej, ale jak znajdę okazję to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak dobra, polska książka. ; ))
OdpowiedzUsuń