wtorek, 10 lipca 2012

Wichrowe wzgórza - Emily Bronte


                 Wstępem do tej niezwykłej, pełnej intryg, niespełnionej miłości i jawnej nienawiści historii, jest przybycie pana Lockwooda do Drozdowego Gniazda- położonej na odludziu angielskiej posiadłości, wynajętej od Heathcliff’a. Po rozgoszczeniu się, przybysz udaje się do majątku właściciela, czyli Wichrowych Wzgórz, gdzie zostaje przyjęty mało gościnnie i przyjaźnie. Popełniając liczne faux-pas, nie może połapać się w sytuacji rodzinnej mieszkańców dworu, za to jedno jest pewne- wszyscy nawzajem się nie znoszą. Po powrocie obiecuje sobie, że już nigdy więcej nie przybędzie z wizytą do tego strasznego domu. Ułatwia mu to choroba, która trzyma go w łóżku całą zimę. Nudząc się niemiłosiernie, zaprasza dla towarzystwa gospodynię jego wynajętej posiadłości, panią Dean, która raczy go opowieścią na temat dziejów pana Heathcliff’a i tych, którzy mieli nieszczęście go znać. 

                „Wichrowe wzgórza” autorstwa jednej z sióstr Bronte- Emily, to klasyka angielskiej literatury. Powieść z akcją rozgrywającą się w XVIII wieku, to historia życia wcielonego diabła, niegodziwca, szatana, niecnoty, hulaki i hazardzisty, czyli pana Heathcliffa w roli głównej oraz jego miłości do Katarzyny Earnshaw. Miłości aż po sam grób albo nawet dłużej, warto wspomnieć. To opowieść o ludziach, którzy w imię miłości nawzajem się krzywdzili, ranili i wykańczali, naznaczając równocześnie piętnem nieszczęścia życie Bogu ducha winnych osób. Wyznając sobie uczucia, poślubiali ludzi, którymi gardzili, by potem latami męczyć się i doprowadzać do grobu, co skuteczni im się udało. Ale nie wystarczało im wzajemne uprzykrzanie sobie życia, niszczyli je także swoim dzieciom i krewnym, byle tylko się odegrać i zemścić. Katarzyna i Heathcliff, jedno lepsze od drugiego.

                Powieść Emily Bronte spodobała mi się już od początku. Nie wiem, czy takie było zamierzenie, ale przez pierwsze dwa rozdziały nieźle się uśmiałam z poczynań poczciwego dzierżawcy w domu bezwzględnego Heathcliffa. Byłabym bardziej zadowolona, gdyby tendencja wzrostowa się utrzymała, jednak dalsze, a tym samym wcześniejsze losy bohaterów już tak bardzo mnie nie wciągnęły. Myślałam, że wydarzenia będę rozgrywały się na bieżąco, a tym czasem całość książki to wspomnienia pani Dean u łoża chorego pana Lockwooda. Opowiada mu ona o wydarzeniach, których była świadkiem, nie wystrzegając się subiektywnego spojrzenia na pewne sprawy, co chwilami mnie drażniło. Niby taka dobra osoba, a jednak nie zawsze zachowywała się tak jak powinna. Była często pozbawiona uczuć, a okazywała je wtedy, gdy nie było takiej potrzeby. Inaczej mówiąc, nie polubiłam naszej narratorki. Uważam, że gdyby wszystko było opisane jako zdarzenia rozgrywające się w czasie współczesnym przybyciu Lockwooda do dworu, byłoby ciekawiej, relacja pani Dean bowiem sporo ujmuje tej historii. 

Oczekiwałam, że opowieść będzie bardziej romantyczna, opowiadająca o prawdziwym uczuciu, a tymczasem według mnie była to bardziej nienawiść i wzajemne wyniszczanie się. Bohaterowie byli tak samolubni i zapatrzeni w siebie, że niszczyli życie innym ludziom, byleby czuli się tak źle jak oni sami. Była to głównie domena Heathcliffa, którego nie cierpiałam i nie potrafiłam nigdy zmusić się do współczucia nad nimi, w końcu sam był winny temu, co go spotkało. Poza tym zachowywał się okrutnie i bezwzględnie, nawet wobec własnego dziecka i tych, którzy traktowali go jak przyjaciela. Już bardziej wolałam Katarzynę, która także samolubna i egoistyczna, a jednak nigdy nie dorównała Heathcliffowi w jego okrucieństwie i potrafiła okazać dobre serce. Najbardziej ze wszystkich postaci występujących w „Wichrowych wzgórzach” polubiłam Katy, córkę głównej bohaterki. Urzekła mnie ona swoim charakterem, choć czasem okazywała bezdenną naiwność. Za to dzierżawca Lockwood wydał mi się mięczakiem i tchórzem, ale czy mogę go oceniać, skoro tak niewiele o nim wiem?

Powieść Emily Bronte to klasyka angielskiej literatury, którą warto znać. Jest to historia wielkiej miłości, a zarazem nienawiści, pełna intryg, rodowych sprzeczek, walki o władzę i majątek. Bohaterowie są bardzo oryginalni i nietuzinkowi, co nie znaczy, że da się ich polubić, już prędzej czuć do nich niechęć i pogardę. Język znamionuje akcją rozgrywającą się w XVIII wieku, co osobiście mi nie przeszkadzało, ponieważ lubię taką formę. Nie zabraknie też długich, czasem nudnych opisów. Zdarzają się momenty wciągające, choć z reguły nie dzieje się wiele. Całość książki ma charakter relacji pani Dean, z niewieloma wstawkami współczesnymi jej opowieści. Mimo wad zachęcam do zapoznania się z „Wichrowymi wzgórzami”, choćby ze względu na fakt, że należą one do klasyki, jak i z powodu oryginalnej fabuły. 

Moja ocena: 6.5/10

24 komentarze:

  1. Mam w planach, może nie najbliższych, ale jednak :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja naj naj naj książka. Uwielbiam ją w każdym calu, tyle ile ja się przy niej napłakałam to przy żadnej innej... najulubieńsza!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fenomenalny styl autorki, ciekawa historia, nieco okrucieństwa i intryg. Jedna z moich ukochanych książek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. książki nigdy nie czytałam
    widziałam jedynie kilka ekranizacji
    do samej lektury jakoś mnie nie ciągnie
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Na razie to tylko "Lokatorka Wildfell Hall" Anne Bronte, Ale czekają już na mnie "Dziwne losy Jane Eyre", a w planie jeszcze mam "Wichrowie wzgórza", "Agnes Grey" i "Shirley".

    OdpowiedzUsuń
  6. Akurat też jestem świeżo po lekturze, bo recenzję tej książki pisałam w sobotę ;) Nie dość, że odczucia na jej temat mamy takie same, to ocena też prawie idealnie się zgadza (ja u siebie nie mam połówek).
    Fakt, "Wichrowe Wzgórza" romantyczne niestety nie są, a ich bohaterowie są dość... specyficzni. Niestety zawiodłam się na tej powieści, chyba nie do końca rozumiem powód, dla którego jest tak popularna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam ponad rok temu i jakoś szczególnie mnie nie zachwyciła :) Może jak przeczytam znowu za kilka lat to będę się dziwić, dlaczego była słaba , a jest wspaniała ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam już dawno, dawno. Książką byłam zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń
  9. od dawna mam ją w planach :) zobaczymy jak mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach, już trochę czasu minęło, odkąd po raz pierwszy przeczytałam "Wichrowe wzgórza", dlatego czuję wewnętrzną potrzebę powrotu do losów Katarzyny i Heathcliffa. Nie wiem, czy przepadasz za taką muzyką, ale jako ciekawostkę podaję Ci link do piosenki zainspirowanej tą książką:
    http://www.youtube.com/watch?v=pFnwc29NYEg
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda ta piosenka nie jest trochę w moim stylu, ale jednak mi się podoba, a nawet ją kojarzę :)

      Usuń
  11. Stoi u mnie na półce od 3 lat i co kilka miesięcy próbuję po nią sięgnąć, ale niestety zawsze coś mi przeszkadza. Muszę w końcu przeczytać! Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, zostałaś oTAGowana! :) Więcej informacji na blogu, zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba też zdarzyło mi się uśmiechnąć przy pierwszych rozdziałach.
    Po książkę sięgałam właśnie dlatego, że to klasyka literatury, ale pamiętam, że nieco zawiodłam się na niej. Byłam zdegustowana tak ogromną ilością nienawiści i zepsucia bijącego z niemal każdej strony.

    Jeżeli podobał Ci się styl Emily Bronte, polecam Ci powieść jej siostry Anne "Lokatorka Wildfell Hall". Owa lektura jest delikatniejsza i naprawdę świetna. Nie zawiodłam się na niej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie przeczytam "Lokatorkę", bo właśnie z powodu tej wszechobecnej nienawiści "Wichrowe wzgórza" mnie do siebie zraziły.

      Usuń
  14. Czytałam dawno temu i co jakiś czas wracam do tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  15. "Wichrowe Wzgórza" to książka - klasyk, której niestety nie miałam jeszcze okazji przeczytać. Jednakże mam ją w najbliższych książkowych planach:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja uwielbiam "Wichrowe Wzgórza", ale z kolei nie lubię słodkich romantycznych historii, więc to może dlatego :) Opisy też mnie nigdy nie nudziły, nawet nie zauważyłam tych legendarnych opisów w "Nad Niemnem" (serio, nie wiem, o czym tak wszyscy mówią).

    OdpowiedzUsuń
  17. To książka do której wracam co kilka lat. Polecam film, również rewelacyjny :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Słyszałam, że książka lepsza od filmu, ale wątpię, czy może być coś lepszego od Ralpha w długich włosach :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Prawdziwy klasyk romansu. Aż wstyd, że nie czytałam...

    OdpowiedzUsuń
  20. Prawdziwy klasyk, który już wszyscy czytali, a ja nie. Jakoś nie pcha mnie do takich książek, boję się, że mnie zawiodą ;P

    OdpowiedzUsuń
  21. Hmm znalazłam ją w bibliotece i niedługo przeczytam !
    Tymczasem .. hmm znam film :))

    OdpowiedzUsuń
  22. Ekranizacja mnie uwiodła, chciałabym, żeby z książką było podobnie :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie na konkurs!

    OdpowiedzUsuń