Historia
miłosna pewnego milionera i jego sekretarki rozpoczęła się w Ameryce na
początku XX. stulecia. David Parkin poszukiwał asystentki, a na jego ofertę
odpowiedziała młoda kobieta pochodząca z arystokracji Wielkiej Brytanii.
Mężczyznę od początku zauroczyła powaga, duma i uroda Mary Anne Chandler. Do
tego stopnia, że postanowił ją zdobyć. Przystojny David także nie był obojętny
dziewczynie, więc ich związek nie był wielkim zaskoczeniem, nie dla czytelnika,
który od początku widzi, co się kroi między tym dwojgiem. Ich miłość rozkwita,
ale zostaje wystawiona na wiele prób i cierpienia, z którymi oboje będą musieli
się zmierzyć.
Richard Paul
Evans znany jest mi już z książki „Obiecaj mi”, która była dość przyjemna, ale
wrażenia na mnie nie zrobiła. „Zegarek z różowego złota” postanowiłam
przeczytać jakby przypadkiem, nie miałam co do niego wielkich oczekiwań ani
nadziei. Nawet nie znałam zarysu fabuły, więc sięgnęłam po lekturę całkowicie w
ciemno. Trudno powiedzieć o czym książka jest, gdyż nie ma w sobie nic na tyle
charakterystycznego, żeby o tym wspominać. Ot taka historia o miłości sprzed
stu lat, o której przypomina będący prezentem ślubnym wielki zegar. Motyw
zegarów i czasu odgrywa w książce Evansa ważną rolę, gdyż główny bohater zbiera
i sprzedaj te urządzenia. Jednak po co autor porusza taki temat, czemu to ma
służyć? Nie mam zielonego pojęcia. Chyba po to, żeby zrobić wrażenie na
czytelniku, skłonić go do zamienienia się w małego filozofa i wzdychania nad
upływem czasu i marnością ludzkiego istnienia. Zawsze jak Evans o czymś pisze
wydaje mi się, że robi to dlatego, że powinno się poruszyć jakiś temat, bo inaczej
nie będzie o czym pisać.
No bo po co
opisywać historię miłości Mary Anne i Davida Parkina? Dwoje ludzi poznaje się,
zakochuje w sobie, bierze ślub i ma dziecko, nie omijają ich problemy, choroby,
nawet przestępstwo w tle się przeplata. Ale takich książek jest mnóstwo, więc
po co kolejna? Evans podkreśla dar życia, czasu i inne takie czym w ogóle mnie
nie przekonuje, a wręcz irytuje, taka pseudo-filozofia. W dodatku książka ma
zaledwie 200 stron, więc już kompletnie nie widzę sensu jej napisania, a czytania
tym bardziej, nic ciekawego tutaj czytelniku nie znajdziesz. Bohaterowie są
nijacy, doskonali, wyidealizowani. Ich miłość jest piękna i kryształowa,
poświęcają się dla dobra przyjaciół, wybaczają wrogom. Takie ideały są bardzo
mało realne i ciekawe. Bohaterowie nie są mocną stroną powieści, ale w sumie żądnych dobrych stron tu nie
znalazłam.
A
zakończenie to w ogóle jest najlepsze. Mętne i niezrozumiała słowa z pierwszych
stron doczekują się równie dziwnego i bezsensownego wyjaśnienia, z cyklu „klub
młodego filozofa”. Przeraża mnie przenikliwość wykreowanego przez autora
bohatera. Zakończenie z czasów bliższych współczesnym jeszcze bardziej mnie
zdezorientowało i zirytowało. Cała historia i wplatanie nie wiadomo po co
motywu zegarów okazała się niewypałem. Przeczytałam ją tylko dla tego, że
szybko się czytało i język był prosty w odbiorze, więc nie musiałam się za
bardzo wysilać. Bieg wydarzeń można było z góry przewidzieć, co jest kolejną
wadą książki. Nie polecam, bo nie znajdziecie w niej nic ciekawego i wartego
uwagi, „Zegarek z różowego złota” to historia jakich wiele.
Moja ocena: 5/10
Wczoraj skończyłam ją czytać i choć wg mnie źle nie jest, to po Evansie spodziewałam się czegoś lepszego,
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś przeczytać coś Evansa, jednak ,,Zegarek z różowego złota" sobie odpuszczę. Jakoś średnio do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji bliżej zapoznać się z twórczością tego autora, jednak zawsze kojarzyłam go z dobrymi recenzjami czytelników, a tu takie zaskoczenie! No nic, po opisywaną przez ciebie książkę nie sięgnę. Nie oznacza to jednak, że nie dam szansy autorowi. Po prostu sięgnę po inną jego książkę, najprawdopodobniej po wspomnianą przez ciebie w recenzji "obiecaj mi" :)
OdpowiedzUsuńBuuu, a szkoda :( Kupiłam "Zegarek z różowego złota" zamiast "Tancerzy burzy" ;____;
OdpowiedzUsuńNo to współczuję :c
UsuńSzkoda, ale i tak koniecznie chcę zapoznać się z innymi książkami tego autora
OdpowiedzUsuńKsiążki tego autora mam w planach, ale skoro "Zegarek z różowego złota" jest słaby, sięgnę po jego inną powieść. :-)
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam jeszcze żadnej książki Evansa, ale prawda jest taka, że trochę się boję, że te powieści pisane są na jedno kopyto.. wiem jedno, że od tej książki nie zacznę z nim znajomości ;p
OdpowiedzUsuńszkoda, bo po tytule zapowiadało się dość ciekawie.
OdpowiedzUsuńTym razem Evans zawiódł, a szkoda, bo sama z chęcią bym sięgnęła po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńP.S. Może zechcesz dołączyć do wyzwania: http://miqaisonfire.wordpress.com/wyzwanie-kryminalne/ ? :)
Twoja recenzja mnie zdołowała, książkę mam już kupioną i byłam nastawiona do niej pozytywnie, ale teraz.. Zdecydowanie spada na koniec kolejki książek do przeczytania. Wygląda na to, że jedyne czym można się zachwycać to w miarę ładną okładką. Jaka szkoda:(
OdpowiedzUsuńChyba nie przeczytam, raczej nie ciągnie mnie do tej książki, a że wypadła średnio, to myślę, że nie mam co się za nią brać.
OdpowiedzUsuńNo to mi teraz dałaś zagwozdkę... Ale ja lubię Evansa więc może mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony po przeczytaniu "Papierowych marzeń" stwierdziłem, że Evans to jest to, ale jak widzę te cukierkowe związki w jego książkach, to mam ochotę rzucać nimi. :)
OdpowiedzUsuńEvans to zdecydowanie mój ukochany autor powieści obyczajowych. Każda z nich bardzo mnie wzruszyła i na długo zapadła w mojej pamięci. Brakuje mi dobrych obyczajówek innych pisarzy, a jeżeli się taka znajdzie, to okazuje się, że albo autor napisał tylko jedną, albo reszta jest poniżej poziomu. Z Richardem Paulem jest to, że każda jego powieść jest oryginalna, piękna i prawdziwa. Dająca do myślenia. "Zegarka z różowego złota" jeszcze nie przeczytałam, ale z doświadczenia wiem, że po lekturze nie zgodzę się z taką przeciętną opinią. Evans to mistrzostwo w każdym calu, już teraz jestem pewna, że mnie nie zawiedzie!
OdpowiedzUsuńMoja mama zaczytuje się w książkach pani Evans. Może i ja spróbuję zobaczyć, co też takiego w nich jest :) Przeczytam nawet tą, mimo niezbyt zadowalającej oceny
OdpowiedzUsuńhttp://kolorowa-zakladka.blogspot.com/
Z jakiegoś powodu myślałam, że Evans to kobieta :P
OdpowiedzUsuńTwoja ocena trochę mnie zaskoczyła, po przeczytaniu recenzji myślałam, że będzie niższa.
No cóż, pan Evans może chciał stworzyć historię o miłości z głębszym przesłaniem, ale widocznie nie wyszło. Chociaż jak przypuszczam wielu może się podobać, zwłaszcza, że wspomniałaś, że dobrze się czyta. O tak, dla rozrywki, by się na chwilę oderwać od własnego życia