niedziela, 1 września 2013

Filmowa niedziela: Miasto kości




W ciągu ostatniego tygodnia blogosfera zapełniła się opiniami na temat najpopularniejszego ostatnio filmu, czyli „Miasta kości”. Każdy miał okazję wtrącić swoje trzy grosze, więc ja także z niej skorzystam, oczywiście ostatnia. A to wszystko dlatego, że wcale nie zamierzałam oglądać tego filmu, powstałego na podstawie mojej ukochanej serii. Przynajmniej od czasu, gdy poznałam obsadę. Przecież Jace’m powinien być Alex Pettyfer! W końcu to jego podobizna zdobi okładkę pierwszej części Darów Anioła i tak właśnie wyobrażałam sobie głównego bohatera. Tymczasem w rolę Jace Waylanda w filmie wciela się Jamie Campbell Bower, co było mi bardzo nie w smak, w końcu Jace miał być przystojny, a Jamie kompletnie mi się nie podoba, łagodnie mówiąc. Do tego Lily Collins, która wydała mi się dziwna i trochę nie ma miejscu, ale z nią to akurat najmniejszy problem. Jak zobaczyłam Aleca to padłam! Kevin Zegers w ogóle nie przypomina postaci książkowej, przede wszystkim wygląda dużo za staro.



Trwałam więc w swoim postanowieniu nie obejrzenia filmu, jednak zaledwie kilka dni po premierze przeczytałam parę pozytywnych recenzji i nagle zechciałam wybrać się do kina, co też kilka dni później uczyniłam. Pierwsze minuty filmu bardzo mi się spodobały, ze względu na ładne zdjęcie i przyjemnych bohaterów (w pierwszej scenie występowali Clary, Jockelyn i Luke). Wszystko razem bardzo mi pasowało do klimatu książki, więc stwierdziłam, że może nie będzie tak źle. Mój entuzjazm trwał do czasu, gdy na scenę wkroczyli Jace, Alec i Isabelle. Jamie Campbell Bower nie podobał mi się z wyglądu w ogóle, co do tego zdania nie zmienię, jednak nie ukrywam, że swoją rolę zagrał chyba dobrze. Za to taka Isabelle była kompletnie nietrafiona i nijaka. Postać książkowa miała być piękna i nieustraszona, zupełnie inaczej wyglądała też relacja Clary-Isabelle, przecież te dziewczyny za sobą nie przepadały! Tymczasem w filmie niemal od początku zostają przyjaciółkami. Aleca w filmie było mało i pełnił funkcję takiego zapychadła, żeby było. Sceny z nim były śmieszne, ta niechęć do Clary i słowa „Zostaw Jace w spokoju” wypadały sztucznie. Za to pozytywnie zaskoczyła mnie Lily Collins, która była IDEALNĄ Clary już od pierwszej sceny filmu! Zagrała wyśmienicie i gładko wcieliła się w postać książkowej bohaterki. Na uwagę zasługuje także cudowny, uroczy Simon. W książce ta postać jest nudna i wkurzająca, ale w filmie nie da się go nie lubić! Oczywiście w książce nie był też takim przystojniakiem. Robert Sheehan został świetnie wybrany do tej roli.


Kończę rozwodzić się nad bohaterami i przechodzą do fabuły. Już na początku można zauważyć rozbieżności między filmem a książką. Nie obejdzie się tutaj bez małych spoilerów. Szczególnie raziła mnie jedna scena. Kiedy Clary walczy z demonem w swoim domu, podpala wybuchową ciecz, znajdując się kilka centymetrów od niej, niemal ze stopą w kałuży. Wybuch rozsadza kuchnię, szyby wypadają z okien, ale Clary oczywiście nic się nie dzieje, bo schowała się w lodówce za otwartym drzwiami. Śmieszne trochę. I nierealne. A co do rozbieżności, jest ich mnóstwo i to w bardzo ważnych kwestiach. Szczególnie przy końcu filmu jest to widoczne, nie miałam bladego pojęcia, co tam się wyprawia. Może dlatego, że książkę czytałam kilka lat temu, ale nie sądzę. Jestem pewna, że osoby, które nie czytały książki będą miały problemy ze zorientowaniem się o co chodzi, w sumie ja dalej nie jestem tego pewna. A wszystko przez pędzącą na złamanie karku akcję. Film trwa ponad 2 godziny, a mimo to wydarzenia rozgrywają się bardzo szybko. Została przez to spłycona relacja Clary- Jace. Uczucie między nimi wydaje się pojawiać znikąd, być trochę nierealne i przesłodzone. Zresztą filmowego Jace odbierałam zupełnie inaczej niż książkowego.



Przedstawienie relacji między bohaterami i ich osobowości ucierpiało na rzecz szybkiej akcji. Z historii Nocnych Łowców i urzekającego romansu zrobiono film akcji, w którym na każdym kroku ma miejsce kolejna rozróba. Nie podobało mi się to! Bohaterowie cały czas się lali, naprawdę cały czas. Szczególnie pod koniec filmu, wtedy to już się wyłączałam i czekałam, aż przestaną, nudne trochę to było. Film mimo wszystko przypadł mi do gustu, a jest to zasługą świetnej gry aktorskiej, wyłączając niektóre przypadki i doborem obsady. Poza tym zdjęcia i scenerie są urzekające! Instytut i pomieszczenie w nim przepiękne, cudowne! Można patrzeć i patrzeć. Efekty specjalne też są dość realistyczne w porównaniu do innych produkcji. Na koniec zamieszczam podsumowanie, jakie rzeczy mi się podobały, a jakie nie. Film nie jest bardzo dobry jeśli liczy się na podobieństwo do książki, zgadza się jedynie ogólny zarys fabuły, a zakończenie zmieniono kompletnie. Mnóstwo szybkiej akcji jednym się spodoba, innych znudzą bijatyki. Za to wizualnie wszystko jest zrealizowane pięknie i idealnie, tak właśnie wyobrażałam sobie świat Nocnych Łowców.





Na plus:

-Lily Collins(Clary) i Robert Sheehan (Simon) świetnie pasowali do swoich ról!

-Instytut Nocnych Łowców został przepięknie przedstawiony

-mrożąca krew w żyłach scena, gdy Clary znajduje cały pokój obwieszony dziwnymi znakami, fajne!

-Madame Dorothea, jej mieszkanie i sceny z jej udziałem

-Luke i Jocelyn, bardzo dobrze zagrali

-spięcia między Simonem a Jace’m

-świetnie przedstawiony Magnus





Na minus:

-nierealistyczna scena walki z demonem

-Jace ze swoimi kolczykami w uszach wyglądał jak pirat/przemytnik, a nie Nocny Łowca

-zakończenie nie ma nic wspólnego z książką

-Valetine wyglądał jak Dothracki dzikus z „Gry o tron”, a nie elegancki Valetine z białymi włosami z książki

-mało zabawnych, znanych tekstów Jace’a

-spłycenie relacji Clary-Jace

-Śpiąca królewna(?!)

-Cisi Bracia bardziej śmieszni niż straszni


Moja ocena: 7/10


14 komentarzy:

  1. ogólnie się zgadzam, może oprócz bohaterów. jak dla mnie byli podobierani dobrze, może prócz Isabelle bo wyobrażałam ją sobie jako blondynkę. no i Magnusa, kiedy go zobaczyłam prawie się posikałam xd
    te efekty i wszystko naprawdę fajne. ale mi się nie podoba po prostu ta historia, film gdyby był o czymkolwiek innym, już miałby u mnie o wieele wyższą ocenę, bo jako film był wg mnie bez zarzutu. a historia w moich oczach to, nie bójmy się tego słowa, dno.
    natomiast akcja pod koniec faktycznie nie zrozumiała (bardziej niż cała reszta, bo ja w ogóle mało co ogarniałam ;p).

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamy praktycznie zupełnie inne zdanie o tym filmie, ale co do sceny z lodówką zgadzam się w 100%. Wszystko wyleciało w powietrze oprócz Clary chronionej przez magiczne i niezniszczalne drzwi od lodówki - takie rzeczy tylko w filmach. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bardzo nie lubię tej serii, dlatego wątpię, bym obejrzała film.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja za to jestem zachwycona tym filmem, choć zgodzę się, że role Isabelle i Aleca zostały obsadzone dość niefortunnie, zwłaszcza Alec wyglądał jakby miał 30 lat, a nie naście. Mimo wszystko z kina wyszłam z szerokim uśmiechem na twarzy i nie mogę doczekać się drugiej części. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Planowałam wybrać się na ten film dzisiaj, nie czytając wcześniej książki. Jak widzę warto jednak po nią sięgnąć wcześniej, żeby poznać tę historię z dwóch perspektyw:) Odkładam film na później:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie muszę sie wreszcie wybrać ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ten film w planach w tym tygodniu, zobaczymy, jak mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tam, mi się prawie wszystko podobało :D A już w szczególności Jace <3 Aczkolwiek zgadzam się co do Valentine'a, rzeczywiście jak z GoT :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie takiej recenzji szukałam! Mam podobne zdanie. Myślałam, że jestem jedna, ale cieszę się, że jednak komuś też nie podobał się Jace, zbyt szybkie temp akcji oraz relacja Jace-Clary.

    OdpowiedzUsuń
  10. Film obejrzałam dzisiaj i bardzo mi się podobał ;D, chociaż zgodzę się co do postaci Aleca - aktor, który go grał był po prostu za stary...

    OdpowiedzUsuń
  11. Kilka rzeczy mi faktycznie nie pasowało - chociażby to, jak wyjaśniali bycie rodzeństwem Jace'owi i Clary.
    Ale Valentine mi się bardzo spodobał mimo wszystko :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja na razie jestem na etapie czytania książki, więc dopiero potem obejrzę film.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ile recenzji, tyle różnych opinii. :) Ja nie miałem zbyt dużo minusów, praktycznie żadnego. Dla mnie ten film był bardzo dobry, a że książkę czytałem strasznie dawno temu (nawet nie wiem kiedy), był to dobry sposób na przypomnienie sobie fabuły i zmobilizowanie się do skończenia tego cyklu (zakończyłem swoją przygodę z tym cyklem właśnie na pierwszym tomie). Oprócz tego, to zacząłem się śmiać, jak wylewały się wnętrzności tego potwora w jednej z pierwszych scen. :) Dlaczego to nie wiem. :) Słyszałaś, że szykują się do rozpoczęcia kręcenia drugiej części?

    OdpowiedzUsuń
  14. Obejrzeć, obejrzę, z książką jestem dość na świeżo, więc pewnie te rozbieżności fabuły mnie będą irytowały :) Nie podobają mi się brwi Clary, jakoś dziwnie przez nie wygląda. Ale skoro zagrała świetnie, nie będę się czepiać takich drobizagów. Co do rodzeństwa Alec-Isabelle...w moim odczuciu Alec jeszcze ujdzie, ale Isabelle kompletnie nie pasuje do tej książkowej. Lubię Jonathana Rhysa Meyersa, więc i Valentine'a w jego wykonaniu jestem ciekawa. Jamie jako Jace też mnie nie razi, jednak oczywiście wolałabym, żeby był do tego książkowego podobny. Zobaczymy, co powie po obejrzeniu filmu :)

    OdpowiedzUsuń