niedziela, 3 czerwca 2012

Uprowadzona - Lucy Christopher


                 Gemma to zwyczajna dziewczyna, która znalazła się na lotnisku, chciałoby się powiedzieć, w nieodpowiednim czasie i miejscu. Ale przecież to wszystko było dokładnie przemyślane i zaplanowane, więc nic nie uchroniłoby jej przed katastrofą. W biały dzień, z obiektu pełnego ludzi i zabezpieczeń, zostaje porwana przez samozwańczego wybawiciela, który pragnie uratować ją przed światem, w którym przyszło jej żyć. Brzmi jak kompletne szaleństwo, nieprawdaż? Ale nikt nie powiedział, że porywacze są w pełni władz umysłowych. Dziewczyna zostaje wywieziona na odległy kontynent, gdzie zamieszkuje pośrodku pustyni. W miejscu, w którym nigdy nie postała noga człowieka, pośrodku odwiecznej ciszy, przerywanej jedynie odgłosami żyjącej ziemi. Nie usłyszysz tam ludzkich rozmów, ryku silnika, prujących przez niebo samolotów. Kompletnie nic. Gemma w każdej chwili spodziewa się śmierci. Na pytanie, jak długo zamierza ją tu trzymać, słyszy niezmiennie odpowiedź- na zawsze.

                „Uprowadzona” autorstwa Lucy Christopher to powieść oryginalna i nietuzinkowa, więc już na wstępie zaznaczam, że na wtórność pomysłu nie będziecie musieli narzekać.  Nie wiem, do jakiego gatunku zakwalifikować tę książkę- wydawca próbuje nas przekonać, że to thriller. Ja obstaję przy wersji, że to opowieść o poszukiwaniu siebie, o znajdywaniu odpowiedzi na nie do końca sformułowane pytania, o przemianie, jaka zachodzi w człowieku pod wpływem różnych czynników. Historia trochę o przyjaźni, może nawet o miłości, ale nie tylko do drugiego człowieka, ale też do miejsca, które kochamy najbardziej na świecie, do którego zawsze chcemy wracać, a które dla każdego z nas jest innym kawałkiem wszechświata. „Uprowadzona” to poezja, hymn do przyrody, która zawsze zwycięża z człowiekiem i pozwala się poznać, o ile jej na to pozwolimy. Ta książka to zakopanie się w czerwonym piasku pustyni, spojrzenie w gwiazdy nocą, spacer wśród Samotnych Skał. Ucieczka od rzeczywistości do dalekiego miejsca, gdzie można znaleźć spokój, ciszę i miłość.

                Jednak historia spod pióra Lucy Christopher nie od początku zrobiła na mnie wrażenie. Sięgając po tę książkę nie nastawiajcie się na wiele zwrotów akcji, zaskakujących wydarzeń czy wciągającą fabułę. Z tym ostatnim miałam problem, ponieważ liczyłam na stale trzymającą w napięciu historię. Zamiast tego otrzymałam opowieść, taką leniwą, senną, zmęczoną gorącym pustynnym słońcem i przysypaną piaskiem. Poczuliście ten klimat? Taka właśnie jest ta książka, najważniejszą rolę odgrywają w niej opisy otoczenia, ale takiego otoczenia, w którym wszystko żyje, porusza się, pachnie i wydaje przeróżne odgłosy. Nie wszyscy lubią takie zabiegi, a i mnie to nudziło przez połowę książki. Zastanawiałam się nawet, czy dać sobie spokój. Nie mogłam pojąć tych jakże entuzjastycznych opinii o „Uprowadzonej”, których się naczytałam. Zrozumienie przyszło z czasem, a wtedy sama stałam się ofiarą porwania. Ale moim porywaczem nie był, tak jak w przypadku Gemmy, Tylor, a niezwykła opowieść. Z pozoru książka ta wydaje się być o niczym, w końcu nic się nie dzieje, bohaterowie tylko chodzą dookoła domu, czasem ze sobą rozmawiają i błąkają się po pustyni. A jednak ma w sobie coś, bo nawet mnie do siebie przekonała. 

                Początkowo Gemma jest pogrążona w głębokiej rozpaczy, nie potrafi zrozumieć powodu, dla którego znalazła się w tym miejscu. Cały czas planuje ucieczkę, wykorzystując każdą nadarzającą się sposobność. Jednym uczuciem, które żywi do Tylora jest nienawiść, paląca bardziej niż słońce na jej nowym niebie. Chłopak zachowuje się dziwnie – próbuje ją poznać, rozmawiać, jak na razie nie wykazuje nawet chęci skrzywdzenia jej, ale dziewczyna nie zamierza mu zaufać. Po pewnym czasie Tylor zaczyna opowiadać jej o sobie, a Gemma nie potrafi zrozumieć swych uczuć – czyżby to było współczucie? Teraz, po skończeniu książki, czuję się tak samo jak Gemma, nie wiem już, co było prawdą, a co kłamstwem. Pragnę wierzyć, że to jednak to pierwsze, ale pewnie już nigdy się nie dowiem.

                Po połowie książki, gdy zabrałam się do niej na spokojnie i w dobrym nastroju, w końcu mnie wciągnęła. Przepadłam w tym pustynnym świecie i nie wiem, dlaczego nie pokochałam go wcześniej. Może to dlatego, że czytanie w autokarze podczas szkolnej wycieczki nie sprzyja pozytywnemu spojrzeniu na książkę. Uważałam, że „Uprowadzone” jest nudna, przeciętna i o niczym. Potem doszłam do wniosku, iż się myliłam. Zakończenie wywarło na mnie ogromne wrażenie. Ostatnie 40 stron czytałam ze ściśniętym gardłem i łzami w oczach, a w mojej duszy rozpętała się burza od nadmiaru uczuć. 

                Wielbicielom dreszczyku emocji i nagłych zwrotów akcji „Uprowadzona” pewnie do gustu nie przypadnie. Ta historia jest  lekka, zwiewna i przesycona uczuciami, a okraszona pięknymi opisami, które sprawią, że i Wy staniecie się elementami tego pustynnego krajobrazu. Zwyczajni, a jednocześnie niezwykli bohaterowie przyciągną Waszą uwagę. I tutaj nie będzie się liczyło, jak wyglądają czy jak są ubrani, jak to zwykle jest w książkach. Będziecie widzieli nie ich twarze, a dusze i stali się zrozumieć to, co w nich się znajduje. Warta polecenia!

                Moja ocena: 7/10

24 komentarze:

  1. Możliwe, że sięgnę po tę książkę. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i również uważam ją za wartą polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. hmmm... do końca przekonana nie jestem, jednak lubię ten dreszczyk emocji ;] pomyślę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam film o tym samym tytule z L. Neesonem, choć wiem że nie jest to ta sama historia. Po książkę raczej nie sięgnę. Zastanawiam się poza tym, czy robienie z syndromu sztokholmskiego historii miłosnej nie jest przegięciem?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, też mi się tak z początku wydawało. Jednak potem zmieniłam zdanie, gdyż nie jest to typowy przypadek tego syndromu, o którym z resztą była wzmianka w książce. Ale musiałabyś sama się przekonać ;)

      Usuń
  5. Lubię zarówno książki z dreszczykiem, jak i lekkie lektury. A skoro ta wywarła na Tobie takie wrażenie, to coś w niej musi być :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś ta książka do mnie nie przemawia. Odpuszczę ją sobie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tę książkę w swoich zbiorach, na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo chciałbym poznać tę książkę. Już od dłuższego czasu na nią poluje. Mam nadzieję, że uda mi się wreszcie ją zdobyć.

    OdpowiedzUsuń
  9. O książce słyszałam wiele dobrego. Mam nadzieję, że książkę spotkam w bibliotece i będę mogła bliżej się z nią zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam i nawet mi się podobała:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie tekst mnie w niej najbardziej urzekł, chociaż muzyka też jest cudowna.
    A co do książki to słyszałam o niej, ale nie miałam okazji przeczytać. Może na wakacjach uda mi się za to zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zachęciłaś mnie. Bardzo lubię opisy w książkach, a więc myślę, że mi się spodoba

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam i mogę się zgodzić ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. W pełni zgadzam się z twoją recenzją ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ocena nie taka najgorsza, więc jeśli trafię to chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obserwuje Twojego bloga. Jeśli ty mojego jeszcze nie to nadrób zaległości i dodaj mnie do obserwowanych.

      Usuń
  16. Najpierw pomyślałam, że tytuł nie bardzo pasuje do okładki, ale teraz widzę, że to nie do końca taka książka, jaką mogłaby się wydawać na samym początku :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dawno temu ją czytałam i dobrze wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wydaje się całkiem fajna ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zajrzę, zajrzę :) Zaciekawiła mnie ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam zamiar ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń