wtorek, 20 sierpnia 2013

Przędza - Gennifer Albin



Adelice to szesnastoletnia dziewczyna, która właśnie wraca do domu po oblanym egzaminie. I nie, nie obawia się gniewu rodziców, niezadowolonych z wyniku ważnych tekstów, wręcz przeciwnie. Rodzice na wieść o niepowodzeniu cieszą się i świętują wraz z dwoma córkami. Gdyby Adelice zdała egzamin i okazała swoje zdolności do tkania zostałaby zabrana przez Gildię i umieszczona w ich siedzibie, gdzie szkoliłaby się na Kądzielniczkę, czyli bogatą, wpływową i rozpoznawalną kobietę. Jednak dziewczyna nie chce takiego życia, a rodzice od lat ostrzegali ją przed Gildią i uczyli jak ukrywać swój niezwykły talent i robić wszystko na opak. Teraz w atmosferze radości i rozluźnienia rodzina żartuje i je tort, rzadki smakołyk w tym domu, w tych czasach. Ale chwila… Rozlega się wołanie i pukanie do drzwi i już wszystko jest jasne, rodzice zdają sobie sprawę, że ich córce wbrew oczekiwaniom wcale nie udało się nie ujawnić swojego daru. Tylko szybka ucieczka może ich uratować, ale czy rząd mógłby do tego dopuścić? Wiadomo, że bez względu na wolę Adelice, dziewczyna i tak wyląduje w Gildii, a zdrada w rodzinie zostanie ukarana.

„Przędza” autorstwa Gennifer Albin wprowadza czytelnika w antyutopijny świat, w którym nadrzędną rolę odgrywa Gildia. Organizacja ta skupia Kądzielniczki i uczące się w tym kierunku dziewczęta. Po skończonym szkoleniu kobiety zajmują się tkaniem na krosnach, ale nie jest to zwyczajne tworzenie ubrań, nic podobnego! Kądzielniczki zajmują się tkaniem rzeczywistości. To aż przerażające, że cały świat może być zapisany w tkaninie i powieszony na krośnie, a pojedynczy człowiek to jedna nitka, którą z łatwością można spruć. Posiadanie takich zdolności niesie ze sobą władzę, więc od razu widać, że Arras to totalitarny świat, w którym rząd i Gildia kierują życiem zwykłego człowieka. Bo przecież w jakim demokratycznym kraju młode dziewczęta z talentem do tkania są siłą odrywane od swoich rodzin?

Okładka „Przędzy” jest bardzo kolorowa, tęczowa i podobne wyobrażenie budzi świat przedstawiony w książce. Autorka przywiązuje dużą wagę do opisania procesu tkania i jego efektów wizualnych. Wiemy, że wszystko prezentuje się kolorowo, pięknie i niezwykle, ale tak naprawdę trudno mi było wyobrazić sobie o czym pisze Gennier Albin, chyba dlatego, że jej wizja jest oryginalna i oderwana od rzeczywistości. To dodaje światu przedstawionemu klimatu baśniowości, mi Kądzielniczki przywodzą na myśl panie tkające w wysokiej wieży zaczarowanego zamku (czy coś w tym rodzaju). W każdym razie chodzi o baśń, bo tak po trosze należy traktować tę historię. Nie da się jej odnosić do rzeczywistości i traktować na „zdrowy rozum” jak to zwykle jest w innych antyutopijnych powieściach. Mnie się nie podobało to, że przez dłuższy czas nie miałam pojęcia o co chodzi w tkaniu, splotach widzianych przez główną bohaterkę, funkcjonowaniu Gildii.

Nie potrafiłam sobie wyobrazić wielu rzeczy, o których opowiada autorka, a nawet po poznaniu wyjaśnień na pewne tematy miałam wrażenie, że są one dość mętne i niejasne. Tak było właśnie, gdy Adelice opisywała swoje życie w siedzibie Gildii. Akcja toczyła się bardzo szybko i nagle dowiedziałam się, że minęło już kilka tygodni odkąd dziewczyna tam przebywa. Szkoda tylko, że zaledwie kilka stron poświęcono jej normalnemu funkcjonowaniu, a i tak fragment ten pochodził jeszcze z początkowego etapu szkolenia. Liczyłam na dużo ciekawsze opisy zajęć Kądzielniczki, a tymczasem większość miejsca autorka poświęciła miłosnym rozterkom Adelice, jej pięknym strojom i bywaniu na wystawnych przyjęciach. Swoją drogą podróż dziewczyny po Arrasie w towarzystwie ambasadora przypominała mi tourne z Igrzysk Śmierci, kiedy to Katniss i Petea odwiedzali poszczególne dystrykty. Poza tym w „Przędzy” także wielką wagę odgrywał wygląd zewnętrzny, młodość, makijaż, piękne stroje.

W „Przędzy” pojawia się wiele intryg, w które przez swój niewyparzony język wplątuje się Adelice. Nie są to jednak ciekawe perypetie, a raczej narażanie się wielu osobistościom i ich pogróżki. O świecie przedstawionym dowiedziałam się tak naprawdę dość mało, a o zajęciu Kądzielniczki same podstawy. Miłosne perypetie głównej bohaterki są niezbyt ciekawe, a rodzące się uczucie przedstawione zbyt szybko, miałam wrażenie, jakby Adelice wyznawała miłość po kilku dniach znajomości i paru pocałunkach. Oczywiście dziewczyna, według mnie, wybrała niewłaściwego mężczyznę i oczywiście, w powieści pojawia się trójkąt miłosny, bo ona nie umie się zdecydować na początku. Główna bohaterka nie jest płaczliwa i nudna jak flaki z olejem, ale aż do przesady odważna i śmiała, co pomaga jej wplątywać się w kłopoty. Nie potrafiłam wciągnąć się w tę książkę, słabo do mnie przemówiła, chyba nie miała w sobie tego czegoś, bo niekiedy pomimo paru wad książka potrafi zachwycić, w tym przypadku tak nie było. Dziwi mnie to, bo koncepcja jest oryginalna i powinna mnie zainteresować. Uważam, że Gennifer Albin nie dopracowała swojego pomysłu, czy też za mało na jego temat ujawniła. Przez większą część książki nie wiemy też czym jest Arras, choć to akurat jest podstawową tajemnicą fabularną. Za to zakończenie mi się spodobało, było dość niespodziewane i ciekawa jestem, co stanie się w kontynuacji, bo z tego co wiem, ma się taka pojawić. Mimo to nie uważam „Przędzy” za wartą uwagi, jest dość przeciętna i nie porwała mnie.

Moja ocena: 6/10

21 komentarzy:

  1. Chyba po nią nie sięgnę, jest dużo lepszych książek do przeczytania

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo kilku wątpliwości w Twojej recenzji, z chęcią się z nią zapoznam, bo zainteresowałaś mnie od początku recenzji. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja właśnie słyszałam wiele dobrego na temat "Przędzy", dlatego zdziwiła mnie trochę twoja recenzja. Raczej odpuszczę sobie tę pozycję, jednakże cieszę się, że autorzy idą na oryginalność i stwarzają własne światy. Po co tylko te elementy z Igrzysk i znany schematyczny trójkąt?

    OdpowiedzUsuń
  4. KOLEJNA dystopia, co tu się dziwić. mogą być te Kądzielniczki itd. ale to tylko inna nazwa na podobne, hm, organizacje? w innych książkach. zachowania bohaterów we wszystkich dystopiach są identyczne.. dlatego już porzuciłam czytanie tego gatunku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak na razie nie zamierzam sięgać po tę książkę. Mam wiele powieści do przeczytania, w tym fantastykę, ale zamierzam przez jakiś czas odpocząć od tego gatunku. :-)

    Ech, kolejny trójkąt miłosny? Ileż razy to już było...

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam ochotę, ale ostudziłaś mój zapał. Dużo stron poświęconych miłosnym rozterkom? Trochę mnie to odstrasza... Może kiedyś wrócę do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Okładka jest GENIALNA, to trzeba przyznać.
    Jednak czytałam już kilka niezbyt pochlebnych recenzji, które wskazują, że "PRzędza" jest ciekawym pomysłem, ale nie poprowadzonym za dobrze, przez co nie wprowadza nic nowego.

    Ale jeśli wpadnie w ręce to spróbuję, a co! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomysł jest bardzo ciekawy i mam ochotę mimo wszystko przeczytać tę książkę :)
    Może autorka przeznaczyła właśnie więcej z tego, czego Ci tutaj brakowało na drugi tom? Może okaże się lepszy? miejmy nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niedopracowanie pomysłu.. to zawsze mnie kole w oczy. Ale mimo wszystko chciałabym ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Liczyłam, że mniej będzie trójkątów miłosnych, a więcej akcji. Skusiłam się na nią, bo przedpremierowe recenzje ją bardzo wychwalały. Leży sobie, i tak przeczytam z ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam coś o antyutopijnym świecie. To chyba nie moje klimaty.
    Podoba mi się okładka tej książki (a właściwie to jej dolana połowa), jest rzeczywiście kolorowa i zachęcająca do czytania. Właściwie nie wiem czy to jej jakiś ogromny plus, bo jakiś czas temu czytałam książkę ze świetna okładką, a była tak denna, że aż szkoda mówić. :) Tam też miłość między dwojgiem bohaterów była nagła i bezsensowna. Właściwie nie wiadomo, dlaczego się w sobie zakochali. Chyba dla zasady. ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Pomysł był niezły, wykonanie średnie :D
    Ale mi się tam dość podobała ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. To chyba najmniej przychylna recenzja tejże książki, jaką dotychczas czytałam. Ja w ogóle nie lubię takich klimatów, chociaż rzeczywiście pomysł ciekawy. Jednak miłosny trójkąt to już taki standard w literaturze młodzieżowej, że aż żyć się odechciewa na samą myśl o kolejnym tak oklepanym schemacie. No i buńczuczna bohaterka - to już też pojawia się niemal wszędzie. Ja na pewno nie sięgnę, choć okładka ładnie prezentowałaby mi się na półce :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Książka niebawem będzie u mnie, ja osobiście nie mogę się doczekać, aż poznam jej fenomen :) Ciekawe jak mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  15. Podobała mi się, świetny pomysł i bardzo dobrze wykorzystany!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj tam, ja i tak dalej mam na nią ogromną ochotę :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Strasznie podoba mi się okładka tej książki i choć treść już nieco mniej to i tak mam ochotę się z nią zapoznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. pomimo wszystko chyba dam szansę tej książce, może jednak pozytywnie mnie zaskoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mi książka się ciut bardziej podobała, choć nie powiem na początku było mi ciężko połapać się w tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  20. Chyba tylko dla samej okładki chciałabym przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń